Premium

"Kiedy wreszcie nie będzie partii ani żadnych innych warjatów". Tajemnica Matejki 57

Zdjęcie: TVN24

Ulica Matejki w Poznaniu ma nieodparty urok. Secesyjne kamienice po jednej stronie i elegancki park Wilsona po drugiej sprawiają, że przyjemnie się nią spaceruje. W październiku park szturmują jesieniary robiące sobie wśród czerwonych liści zdjęcia na Instagram, a wiosną hipsterzy przesiadują w ogródkach modnych knajp, popijając rabarbarowe smoothie. Nie mają pojęcia, że pod ich stopami znajduje się relikt ponurych czasów stalinizmu. Do niedawna w zasadzie nikt nie miał.

- Za takimi zabezpieczeniami nikt nie trzymał pyr i węgla - mówi Przemysław Godyla, mocując się z okutymi żelazną blachą drzwiami z grubych desek. - Na dodatek ten wizjer i okucia na skoble, to też coś nietypowego - dodaje, gdy oprowadza nas po piwnicach kamienicy przy ul. Matejki 57.

Dziś pod tym adresem mieści się miejski Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych, a Godyla jest jego pracownikiem. Nad nami przemykają urzędnicy z papierami, dzwonią telefony, szumią drukarki. Gdy wchodzimy do jednego z podziemnych pomieszczeń wypełnionych kurzem i czarnymi pajęczynami, dość szybko zauważam napisy. Dziesiątki napisów wydrapanych w tynku za pomocą gwoździa albo kawałka betonu.

Niektóre napisy widać gołym okiemNatalia Kaczmarek

Notatki z podziemia

- "Kiedy te ruskie sługusy będą siedzieć? Kiedy skończy się ich panowanie?", "Boże… zbaw Polskę… od oprawców... czerwonych…" - sylabizuje Godyla, a ja przyświecam mu latarką. - Są tu rozbudowane napisy, a czasem same nazwiska, daty albo kalendarzyki odliczające dni odsiadki. I to nie tylko w tym pomieszczeniu, ale też w kilku innych. Nikt tego wcześniej nie badał, nie analizował. To prawdziwa kapsuła czasu! - przekonuje.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam