Premium

"Moja orientacja? Nie jestem konserwą w sklepie, nie potrzebuję etykiety"

Zdjęcie: Bartłomiej Kaczmarek / Archiwum prywatne Omara Sangare

W okresie studiów zdałem sobie sprawę, że uczuciowość kieruje mnie w różne strony, nie do końca skodyfikowane systemem społecznym - opowiada Omar Sangare, aktor, reżyser, założyciel największego na świecie festiwalu monodramów w Nowym Jorku.

Tym razem zgodził się na specjalny wywiad z okazji Miesiąca Dumy LGBT+. W 2015 roku głośno było o jego ślubie z partnerem, ale ten związek Omar Sangare zdecydował się zakończyć. "Chciałem podążać za marzeniami. A one od początku były jasne: rodzina. W jakiejkolwiek formie miałaby powstać, ale z dziećmi" - wyjaśnia. Dziś jest ojcem ośmiomiesięcznego synka. Mamę Maximiliana poznał podczas podróży do Afryki.

Anna Zaleska: Pan od dziecka doświadczał poczucia inności, obcości, odrębności?

Omar Sangare: W mojej ojczyźnie, Polsce, było to wpisane w mój wygląd i łatwe do rozpoznania. Czarno na białym. Natomiast inność wewnętrzna, moja orientacja, była łamigłówką do odczytania w czasie i okolicznościach. Musiałem odczytać ją sam, aby zrozumieć, kim jestem.

Dorastał pan w Stalowej Woli, w małym miasteczku. Jak pan to wspomina?

W dzisiejszych czasach może się to wydawać nieprawdopodobne, ale w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych coś takiego jak rasizm w miasteczku w Polsce nie miało miejsca. Przynajmniej w tym środowisku, gdzie się urodziłem i wychowywałem. Rasizm to w moim rozumieniu świadome, negatywne nastawienie do innej rasy, innej kultury. Ludzie w Stalowej Woli nie zaprzątali sobie głowy zastanawianiem się "lubię, nie lubię". Nie mieli na to czasu. Gdy w szpitalu miejskim narodził się ciemnoskóry chłopiec, na porodówkę z innych oddziałów ciągnęły pielgrzymki. Wszyscy chcieli się przekonać, czy to, o czym się mówi, jest prawdą. I w podobnej atmosferze dorastałem. Nie miałem konkurencji. Byłem jak maskotka olimpijska. Ludzie chcieli mnie mieć, widzieć, a przez to uczyli się zrozumienia dla nowych czasów.

W czym się to przejawiało?

Byłem wszechobecny w życiu miasta. Byłem ministrantem, harcerzem, ratownikiem wodnym. Zapisałem się do teatru szkolnego. Wszystko mnie interesowało, wszędzie zgłaszałem się jako pierwszy. Dzisiaj wiem, że miałem szczęście urodzić się właśnie w Stalowej Woli. Dorastałem tam ze swoją innością, a społeczność, która mnie otaczała, dorastała razem ze mną.

Ale na tę pana zewnętrzną inność nakłada się jeszcze seksualność. Myślę o chłopaku w małym miasteczku, w konserwatywnym środowisku, który odkrywa swoją nieheteroseksualność. Nie przestraszył się pan, gdy zrozumiał, że i pod tym względem jest "inny"?

Nie od razu. Dojrzewanie to był czas na poznawanie świata i na próby zrozumienia siebie oraz swoich relacji z ludźmi. Na początku, w okresie licealnym, moje uczucia nie były dojrzałe. To raczej fascynacje, które przychodziły i odchodziły. Dopiero w czasie studiów zdałem sobie sprawę, że uczuciowość kieruje mnie w różne strony, nie do końca skodyfikowane systemem społecznym. Strach nie jest moim przyjacielem. Ciekawość - tak. Zakazany owoc wart jest próby. A ten owoc nie jest nawet wymieniony w menu dziesięciu przykazań Bożych.

Mówi to pan teraz jako mężczyzna 50-letni. Jako 15-latek też był pan tak świadomy? I tak myślowo niezależny?

Teraz patrzę z perspektywy doświadczeń i wniosków. Ale wtedy rozumiałem, że inność, z którą się urodziłem, ta powierzchowna, nie może budować we mnie strachu przed życiem. I tak samo pojmowałem tę inność wewnętrzną, rozumiejąc, że dopóki nie czynię zła moimi wyborami, wszystko jest w porządku. Pozostaję w zgodzie wobec siebie i wobec świata.

Ta pana odwaga i niezależność - to geny czy wychowanie?

Jedno i drugie. Na pewno mam to w genach. Historia mojego ojca to historia człowieka, który urodził się w Republice Mali, przeszedł edukację francuską, trafił na Politechnikę Warszawską i był tam pierwszym ciemnoskórym studentem na wydziale elektroniki. Tak poznał moją mamę, która studiowała w Warszawie w Wyższej Szkole Pielęgniarstwa.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam