Czy ambasador Liwne cieszy się, że wyjeżdża z Polski?
- Przyznam, że byłem zaskoczony, gdy zobaczyłem, jak wiele osób - domagających się przeprosin za śmierć pracownika humanitarnego - ignorowało fakt, że inni obywatele polscy byli porwani lub zabici w niewoli Hamasu - organizacji wspieranej przez kraje, z którymi Polska utrzymuje dyplomatyczne relacje. Mam na myśli między innymi Iran - mówi Jakow Liwne, ambasador Izraela w Polsce, w ostatnim dniu swojego urzędowania, przed powrotem do Jerozolimy.
Jakow Liwne otrzymał właśnie posadę w izraelskim MSZ, wyjeżdża więc z Polski, w której pracował trzy lata.
W rozmowie dla tvn24.pl opowiada o spięciach z polskim rządem, braku zrozumienia w sprawie palestyńskiej, ale i o odbudowie zaufania pomiędzy rządami w Jerozolimie i w Warszawie.
Komentuje również amerykańską politykę wobec Bliskiego Wschodu i pomysł wysiedlenia mieszkańców Strefy Gazy: - To nieszablonowe myślenie. I prawdopodobnie potrzebujemy rozwiązania, które jest nieszablonowe, ponieważ wszystkie dotychczasowe rozwiązania dotyczące pokoju zawiodły na całej linii.
Jacek Tacik: Panie ambasadorze, cieszy się pan, że wyjeżdża z Polski?
Jakow Liwne: Cóż, trudne pytanie.
Cieszę się, że wracam do domu, ponieważ… powroty do domu cieszą zazwyczaj każdego. Ale jestem również trochę smutny, ponieważ zostawiam tutaj wielu przyjaciół, wiele osób, które poznałem i polubiłem. Myślę, że dowiedziałem się czegoś o Polsce, o Polakach, o tutejszej kuchni, która tak bardzo przypomina mi kuchnię mojej babci.
Czytaj dalej po zalogowaniu

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam