Elektryczne busy już jeżdżą do Morskiego Oka. Zainteresowanie nimi jest jednak małe

Balukiewicz
Elektryczne busy już jeżdżą do Morskiego Oka. Zainteresowanie nimi jest jednak małe
Źródło: Marta Balukiewicz/Fakty po Południu TVN24

Nad Morskie Oko kursują już elektryczne busy, które mają być alternatywą dla fasiągów. Czy to oznacza, że turyści decydują się tę nowość? Na razie nie. Niewykluczone, że odstrasza ich cena.

Długo wyczekiwane i wielkie zmiany w transporcie nad Morskie Oko. Elektryczne i zeroemisyjne busy wraz z początkiem maja ruszyły na trasę. To miała być alternatywa dla transportu konnego. Trzy kursy dziennie. Cena biletu? Trochę taniej niż u fiakrów.

- Bilety na przewóz od Palenicy do Włosienicy będą kosztować 80 złotych. Pamiętajmy o tym, że to nie jest zwykły przejazd - podkreśla Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. - Podczas każdego przejazdu są odtwarzane treści edukacyjne, które przygotował Dział Edukacji Tatrzańskiego Parku Narodowego - informuje Magda Zwijacz-Kozica z Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Jest tylko jedno "ale". - To wciąż są trzy busy na 30 wozów konnych, to wciąż niewiele i to wciąż nie da nam obrazu, czy transport alternatywny to jest to czego oczekują turyści - zwraca uwagę Anna Plaszczyk z Fundacji "Viva!".

Fasiąg i bus elektryczny na trasie do Morskiego Oka
Fasiąg i bus elektryczny na trasie do Morskiego Oka
Źródło: Grzegorz Momot/PAP

Zarzuty w kierunku TPN

Kursowanie elektrycznych busów jest wciąż w fazie testów, które mają dać odpowiedź, czy usługa cieszy się powodzeniem. Wrażenia pierwszych pasażerów - zgodne z oczekiwaniami.

- Rewelacyjny pomysł, biorąc pod uwagę incydenty konne. Uważam, że rozwiązanie super, tylko propagować, zwiększać częstotliwość godzin i większe ilości busów - ocenia pan Paweł Śniedź, turysta z Łodzi. - Jakby nie było to już dzisiaj jakieś zainteresowanie było - nieduże, ale jest - przyznaje Stanisław Migiel, kierowca busa. 

Eksperta z Fundacji "Viva!" zwraca uwagę, że fasiągi są dostępne od ręki, a na busa trzeba czekać. Trzy kursy dziennie, jak na liczbę turystów odwiedzających Morskie Oko, to wciąż niewiele. - Mam takie poczucie, że Tatrzański Park Narodowy chce zrobić wszystko, żeby udowodnić, że konie na trasie muszą zostać, bo tego chcą turyści, a tego nie chcą turyści - mówi Anna Plaszczyk.

Tatrzański Park Narodowy odpiera zarzuty. - Uruchamiamy tę usługę w formie pilotażu, dlatego może liczba tych kursów nie jest duża. Pamietajmy, że 12 maja droga będzie remontowana, wiec będziemy musieli te kursy czasowo zawiesić - mówi Szymon Ziobrowski.

TPN dodaje, że cena za przejazd została uzgodniona ze wszystkimi stronami zawartego porozumienia i w przyszłości może się zmienić. Ponadto w kwocie przejazdu jest już bilet wstępu do parku. 

Aktywiści oczekują całkowitego zastąpienia zwierząt

W przyszłości usługa ma być wykonywana przez fiakrów, ale to wcale nie oznacza, że konie znikną z drogi do Morskiego Oka. - To rozwiązanie będzie funkcjonowało testowo do przyszłego roku, a od przyszłego roku mamy mieć - absolutnie niedopuszczalną z naszego punktu widzenia - sytuację, w której konie będą ciągnęły wozy od Palenicy do Wodogrzmotów Mickiewicza, a dopiero od Wodogrzmotów będzie można się przesiąść na busa. Nie o to chodziło - alarmuje Anna Plaszczyk.

Dla ekoaktywistów zmiany są niewystarczające. Oczekują całkowitego zastąpienia zwierząt elektrycznymi busami. - Problemem jest to, że my wciąż będziemy musieli patrzeć na te konie - zauważa Eksperta z Fundacji "Viva!".

- Będziemy dążyć do tego we współpracy oczywiście ze wszystkimi stronami, które podpisały list intencyjny, żeby maksymalnie, jak najbardziej efektywnie wykorzystać te pojazdy, żeby po prostu nie stały na parkingach - zapewnia dyrektor TPN.

Czytaj także: