Minister cyfryzacji Janusz Cieszyński mówi o wyrównywaniu szans, walce z wykluczeniem cyfrowym (które według badań jest zjawiskiem marginalnym), a jednocześnie przyznaje, że laptopy od niego mają zastąpić wysłużony szkolny sprzęt. Komputer od rządu w plecaku 10-latka nie cieszy jednak wszystkich, jak zapewne oczekiwałby tego minister - część dyrektorów, nauczycieli, a przede wszystkim rodziców uważa, że to początek kłopotów w domach i w szkołach.
- Począwszy od września tego roku wszyscy uczniowie czwartej klasy otrzymają nieodpłatnie laptopy, które będą służyły im przez kolejne lata edukacji. W tym roku sprzęt trafi do 370 tys. uczniów - poinformował 24 stycznia premier Mateusz Morawiecki. Janusz Cieszyński, wówczas minister w KPRM, a dziś minister cyfryzacji, poinformował, że koszt tego przedsięwzięcia to 760 mln zł "plus VAT". Pieniądze mają pochodzić z Krajowego Programu Odbudowy (KPO).
Premier przekonywał: - Czas ostatecznie wprowadzić polską szkołę w XXI wiek i przenieść system nauczania naszych dzieci na jak najwyższy poziom.
Laptopy dla czwartoklasistów mają być, jego zdaniem, jednym z elementów “wspierania transformacji cyfrowej”.
Szybko zaczęły mnożyć się pytania i wątpliwości.
Najpierw Cieszyński był zmuszony zapewnić, że rząd wprowadzi zabezpieczenia uniemożliwiające sprzedaż. To istotne, bo projekt zakłada, że komputery przejdą na własność uczniów, a właściwie ich rodziców.
Kilka tygodni później okazało się, że jednym z tych zabezpieczeń ma być wygrawerowane na laptopie godło. Teoretycznie, gdy ktoś w komisie czy lombardzie zobaczy orzełka, powinien już wiedzieć, że ten komputer objęty jest pięcioletnim zakazem sprzedaży.
Na razie "teoretycznie", bo ci, którzy na co dzień zajmują się edukacją, wciąż dobrze pamiętają historię z lutego 2021 roku, gdy do lombardu na zachodzie Polski trafiły trzy komputery wypożyczone uczniom do nauki zdalnej.
Jeszcze wcześniej minister Cieszyński obiecał, że ci, którzy otrzymają sprzęt, będą mieli bezpłatny dostęp do oprogramowania niezbędnego w szkole. A rodzice do oprogramowania, które umożliwi im zablokowanie na komputerach dostępu do niepożądanych treści, np. pornografii.
Rodzice i nauczyciele mieli się ucieszyć. Tymczasem, gdy pytamy ich o zdanie, okazuje się, że więcej jest obaw, a rząd PiS nie wyciągnął wniosków ze słabych stron cyfryzacji szkół, którą ponad dekadę temu przeprowadzić próbował rząd PO-PSL.
Ale to już było. I czy musi wracać?
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam