Opiekowałem się starym, schorowanym człowiekiem - mówił Karol Nawrocki, odpowiadając na pytania o przejęte od pana Jerzego mieszkanie. - Krew mnie zalała, jak to usłyszałam - przyznaje Anna Kanigowska w rozmowie z Onetem. Kobieta pracuje w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej i przez rok zajmowała się Jerzym Ż.
- Karol Nawrocki, kandydat PiS na prezydenta, wbrew wcześniejszym oświadczeniom, jest właścicielem dwóch mieszkań.
- Jedno z nich miał otrzymać w dowód wdzięczności za opiekę nad starszym mężczyzną - panem Jerzym. Ten jednak od ponad roku przebywa w domu opieki społecznej.
- Jak było naprawdę? Głos w tej sprawie zabrała Anna Kanigowska, która w rozmowie z Onetem mówi, że to ona opiekowała się panem Jerzym.
Dziennikarze Onetu Jacek Harłukowicz i Andrzej Stankiewicz rozmawiali z Anną Kanigowską. Kobieta opowiedziała im, jak opiekowała się seniorem od wiosny 2022 roku do wiosny 2023 roku. - Pracuję w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej, który w ramach umowy z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie zajmował się ludźmi potrzebującymi opieki na terenie Gdańska - tłumaczyła.
Kobieta wspominała, że "miała w tamtym czasie czterech czy pięciu innych podopiecznych, ale nikt nie był w tak dramatycznej sytuacji jak pan Jerzy". - Pracuję piętnaście lat i nigdy czegoś takiego nie widziałam. Pan Jerzy żył w nędzy - mówiła. Tłumaczyła, że "dostawał zasiłek z opieki społecznej, tak zwany zasiłek stały, który jest przeznaczony dla osób, które nie mają wypracowanych lat do emerytury".
Miał dostawać niecałe 1000 złotych, dodatkowo zasiłek pielęgnacyjny (200 złotych) oraz paczki żywnościowe i zasiłki celowe z MOPR. - Bez przydziału z MOPR i bez dokonywanych przeze mnie zakupów nie miałby jedzenia. Poza paczkami dostawał codziennie darmowe obiady, także z MOPR-u. W tym domu nie było nic. Przez rok mojej opieki nie zauważyłam u pana Jerzego żadnego innego jedzenia poza tym, które dostawał z MOPR, co ja kupiłam lub co przyniosłam, bo czasami przynosiłam mu żywność z domu - mówiła Kanigowska w rozmowie z Onetem.
Codziennie przychodziła do pana Jerzego. Nawrockiego nie spotkała
Kanigowska mówiła, że przez rok przychodziła do pana Jerzego codziennie, także w weekendy i w święta. - W życiu pana Nawrockiego nie spotkałam. Mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem - pan Nawrocki zupełnie nie interesował się panem Jerzym, jego sytuacją życiową i jego stanem zdrowia - mówiła opiekunka.
Widziała jednak odręcznie napisane oświadczenie Nawrockich. - Robiłam kiedyś porządek w dokumentacji pana Jerzego i przypadkiem znalazłam odręcznie napisane oświadczenie Karola Nawrockiego i jego żony, że pan Jerzy przekazuje im mieszkanie w zamian za opiekę i pomoc - relacjonowała Kanigowska.
Opiekunka pana Jerzego próbowała w tej sprawie skontaktować się z MOPR. - Próbowałam też się skontaktować z panem Karolem Nawrockim. Zimą 2022 roku wysłałam list do niego na adres Muzeum II Wojny Światowej, którym wcześniej kierował - powiedziała Kanigowska.
Zimą 2022 roku Nawrocki był już prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, a nie dyrektorem muzeum, ale Kanigowska mówi, że "ten list to był akt desperacji". - Byłam strasznie wściekła, bo akurat kilkakrotnie zastałam pana Jerzego, jak siedział w mieszkaniu po ciemku, zziębnięty, w kurtce. Nie miał pieniędzy, żeby zapłacić za prąd - mówiła.
"Żył w przekonaniu, że mieszkanie jest jego"
Od Nawrockiego nie dostała odpowiedzi. - W liście napisałam, że opiekuję się panem Jerzym, którym mieli się opiekować Nawroccy. Pytałam, gdzie jest ta ich opieka, skoro jemu brakuje na prąd? W mieszkaniu pana Jerzego wszystko było na prąd, nawet ogrzewanie i kuchenka. Ja wielokrotnie za własne pieniądze płaciłam panu Jerzemu za elektryczność, bo nie stać go było na to. A gdy nie było prądu, on nie mógł sobie nawet herbaty zrobić - dodała.
Nie pamięta, czy Nawrocki płacił czynsz, ale deklaruje, że sama opłacała prąd, telewizję i kupowała leki.
- Na pewno żył w przekonaniu, że mieszkanie jest jego. On się ze mną pokłócił wtedy, gdy mu powiedziałam, że jego mieszkanie należy do Nawrockich. Denerwował się, że to jest bzdura, bo to on jest dalej właścicielem mieszkania. Nie jestem w stanie rozstrzygnąć, jak było, bo trzeba pamiętać, że pan Jerzy miał już początki zespołu otępiennego. Ciężko z nim się rozmawiało. Jedno wiem na pewno: pan Nawrocki nie sprawował opieki nad panem Jerzym. Przez rok mojej pracy nie widziałam go u pana Jerzego ani razu. Jego żony i dorosłego syna również - przekazała Onetowi Kanigowska.
Nawrocki mówi, że pomagał. Opiekunka: krew mnie zalała, jak to usłyszałam
Podczas poniedziałkowej konferencji Nawrocki mówił: - Opiekowałem się starym, schorowanym człowiekiem, który przez lata był moim sąsiadem. Wspomagałem go. Jest na to masa dowodów, do których nie sięgacie.
- Krew mnie zalała, jak to usłyszałam w telewizji. To stek bzdur i kłamstw. Jakie ma dowody? Może faktury, które ja brałam z apteki? Może rachunki za jedzenie, które opłacał MOPR albo ja przynosiłam z domu? Powtórzę: przez rok mojej opieki nad panem Jerzym Nawrocki nie dał mu niczego. Gdyby nie MOPR, gdyby nie opieka państwa, to pan Jerzy nie dałby sobie rady. To państwo się nim opiekowało i państwo za to płaciło. A mieszkanie przejął Nawrocki, który nie płacił i się nie opiekował - mówiła.
- Nawrocki nie zrobił dla pana Jerzego nic poza przejęciem jego mieszkania. On chciał tylko przeprowadzić tę transakcję, a potem po prostu wszystko miał gdzieś. A dziś bezczelnie kłamie. Dla mnie to jest zwyczajne oszustwo: złapałem słupa, mam mieszkanie i do widzenia - uważa opiekunka.
Autorka/Autor: ek/kab
Źródło: Onet
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP