Bartek schodził z boiska do szatni, wtedy zaatakowały go dwa agresywne psy. Po kilku tygodniach od tego zdarzenia policja zakończyła swoje postępowanie i nie dopatrzyła się przestępstwa. Właścicielowi zwierząt może grozić grzywna za wykroczenie.
Pod koniec listopada ubiegłego roku dwa agresywne owczarki niemieckie zaatakowały 11-latka na boisku w Mochach (woj. wielkopolskie). Do zdarzenia doszło, gdy Bartek wraz z kolegami kończył trening i schodził do szatni.
- Trener podziękował zawodnikom, a ci ruszyli do szatni po swoje rzeczy. Jedną z pierwszych osób, które ruszyły do szatni, był Bartek i to jego zaatakowały owczarki niemieckie. Ruszyliśmy z Tomkiem i mamą Bartka, żeby odgonić te psy. Trener poprosił, żebym wziął Bartka na ręce i wybiegł z nim poza stadion. Jego stan był wtedy w miarę dobry, potem zaczął mdleć - opowiada TVN24 Łukasz Kupczyk, działacz klubu sportowego w Mochach.
W wyniku pogryzienia chłopiec miał rany szarpane na plecach i z tyłu głowy. 11-latek trafił do szpitala w Poznaniu.
To wykroczenie, nie przestępstwo
Okoliczności zdarzenia badała wschowska policja. Po tym, jak sprawa została nagłośniona w mediach, z policjantami skontaktowała się żona właściciela psów. Funkcjonariusze przesłuchali też świadków zdarzenia i rodziców poszkodowanego chłopca. Teraz, po kilku tygodniach zakończyli postępowanie.
- Zostało umorzone. Z naszych ustaleń wynika, że nie zostały wyczerpane znamiona artykułu 157 Kodeksu karnego, który dotyczy spowodowania średniego uszczerbku na zdrowiu. W związku z tym, automatycznie ta sprawa zostaje skierowana do wydziału, który rozpatrzy ją już pod kątem wykroczenia. Podejrzewam, że właściciel psów może usłyszeć zarzut z artykułu 77 Kodeksu wykroczeń. Wówczas groziłaby mu kara grzywny. Rodzice chłopca mogą się domagać odszkodowania w postępowaniu cywilnym przed sądem - tłumaczy aspirant sztabowy Wojciech Adamski, rzecznik wolsztyńskiej policji.
Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24