Na granicy Poznania i Suchego Lasu można oglądać kratery po upadku meteorytu, a w Muzeum Ziemi - go dotknąć. - Wie pan ile jest miejsc na świecie, gdzie mamy kilka kraterów i wykopany meteoryt w samym mieście? Dokładnie jedno - mówi geolożka dr Anna Łosiak z Instytutu Nauk Geologicznych PAN. Problem w tym, że o Rezerwacie Meteoryt Morasko mało kto wie i mało kto tu dociera. - To gotowy produkt turystyczny, którego nie wykorzystujemy - mówi Piotr Ciesielski, przewodnik po Poznaniu.
19 lutego nad ranem na niebie w wielu miejscach kraju pojawiło się coś przypominającego deszcz meteorów. Jak się okazało były to spalające się w atmosferze szczątki drugiego stopnia rakiety Falcon 9 firmy SpaceX, wystrzelonej 1 lutego z kosmodromu w Kalifornii.
Około godz. 6.30 tuż za rogatkami Poznania pracownicy hurtowni w Komornikach zauważyli na terenie firmy niezidentyfikowany obiekt przypominający rozerwany zbiornik, wykonany z materiałów kompozytowych. Dwie godziny wcześniej, o godzinie 4.32, monitoring firmy zarejestrował, jak rozrzucane są nagle słupy lamp, które znajdowały się na placu.
Młodszy inspektor Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji, przekazał, że jest to najprawdopodobniej fragment zbiornika pochodzącego od rakiety Falcon. - Oczywiście możemy sobie wyobrazić, że poza konstruktorem i budowniczym tej rakiety chyba nie ma nikogo w Europie, kto byłby w stanie to jednoznacznie zidentyfikować - podkreślił.
Tajemniczy obiekt spadł pod Poznaniem
Jeszcze tego samego dnia fragmenty rakiety znaleziono nieco dalej od Poznania w lesie w Wirach i na polu w Śliwnie. Z kolei w Szamotułach 21 lutego odnaleziono obiekt na skraju lasu.
24 lutego Polska Agencja Kosmiczna potwierdziła, że te cztery obiekty najprawdopodobniej są częściami rakiety Falcon 9.
Rakieta Muska nie była pierwsza
To kolejny kosmiczny obiekt, który spadł na Poznań i jego okolice. Na północy miasta, przy granicy z Suchym Lasem znajduje się Rezerwat Meteoryt Morasko - zespół kraterów powstałych w wyniku upadku meteorytu.
Do zderzenia meteorytów z ziemią doszło pomiędzy 4000 a 3000 r. p.n.e. Powstało siedem kraterów, które leżą około pół kilometra na zachód od osiedla Morasko i pół kilometra od pierwszych zabudowań Suchego Lasu.
Historia Meteorytu Morasko rozpoczęła się w czasie I wojny światowej. W 1914 roku podczas budowy umocnień wojskowych odnaleziono niewielką, a ciężką bryłę.
Podczas prac przy szańcach znalazłem dziś w naturalnej glebie (żwirze) około pół metra pod powierzchnią bryłę metalu o wadze 75 kg. Bryła jest nieuszkodzona, z wyjątkiem małego narożnika, który odpadł i jest w moim posiadaniu
Po zbadaniu w Berlinie okazało się, że jest to meteoryt.
W 1976 roku teren o powierzchni około 55 hektarów uznano za rezerwat przyrody. Od tego czasu w okolicach Moraska znaleziono w sumie około 1,5 tony masy meteorytowej. Trzy największe w Polsce meteoryty wykopano właśnie tutaj.
Trasa, by trafił tu turysta
Kratery znajdują się na stoku Góry Moraskiej, najwyższego wzniesienia w okolicach Poznania (wysokość - 154 m n.p.m.).
- Mamy fajną perełkę, unikat w skali kontynentu, którym potrafią zachwycić się zagraniczne stacje telewizyjne i kanały przyrodnicze. To gotowy produkt turystyczny, którego nie wykorzystujemy. Coś, co mogłoby zatrzymać turystę w Poznaniu jeszcze na pół dnia czy kolejny dzień. Może to być świetny oddech i odpoczynek po zwiedzaniu zabytków i muzeów w centrum miasta, okazja na przewietrzenie głowy, spędzenie czasu blisko natury i edukację przyrodniczą. Niestety teraz taki turysta musi mieć mnóstwo samozaparcia, żeby tu dotrzeć - mówi Piotr Ciesielski, przewodnik turystyczny z grupy PoPoznaniu.pl i nauczyciel geografii w IX Liceum Ogólnokształcącym w Poznaniu.
Rozmawiam z nim gdy wchodzi na Górę Moraską z grupą licealistów z Koła Turystycznego im. Leona Mroczkiewicza i Tadeusza Perkitnego działającym w IX LO.
I uświadamia mnie, że po drodze nie minęliśmy żadnego znaku wskazującego drogę. - Powinniśmy zacząć od solidnego oznakowania szlaku, który prowadzi z osiedla Sobieskiego. Żebyś wysiadając na pętli widział kierunkowskaz "Góra Moraska - 45 minut" i mapę - mówi.
CZYTAJ TEŻ: Korona Poznania zdobyta w rekordowym czasie Jak dodaje, przydałaby się kompleksowa ścieżka piesza i trasa rowerowa. - Powinno to wyglądać tak, że turysta bierze do ręki pobrany w punkcie informacji miejskiej czy samodzielnie wydrukowany folder, gdzie ma wyznaczoną trasę porządnie oznaczonym szlakiem - mówi.
Zdaniem Ciesielskiego powinien mieć on kilka wariantów. - Wersja minimum: przyjeżdżasz autobusem, wysiadasz, robisz pętlę z Górą Moraską i oglądasz kratery. Wersja średnia: dojeżdżasz na osiedle Sobieskiego i idziesz pieszo do rezerwatu, wchodzisz na Górę Moraską, obchodzisz kratery i wsiadasz do autobusu albo wracasz alternatywną trasą. Wersja maxi: po zaliczeniu wersji średniej idziesz jeszcze na Wydział Nauk Geograficznych i Geologicznych do Muzeum Ziemi i możesz zobaczyć i dotknąć meteorytu - proponuje.
Niestety droga do tego daleka. Obecnie z parkingu jest droga prosto na kratery, ale już w kierunku Moraska i w kierunku Suchego Lasu prowadzi tylko dość ruchliwa ulica, wzdłuż której rośnie szpaler drzew. Mimo że teoretycznie jest tam wytyczony szlak pieszy, nie ma żadnego bezpiecznego ciągu pieszego. A to jest droga, którą co chwilę jeżdżą ciężarówki z odpadami na sąsiednie wysypisko. - Zdarzyło mi się tędy chodzić z uczniami. Za każdym razem stresuję się, że pojedzie ciężarówka, ktoś zrobi krok w bok i będzie tragedia. To jest newralgiczny odcinek, który by wymagał zrobienia tam leśnej ścieżki pieszo-rowerowej - wskazuje.
Potrzebny "magnes"?
Wszystkiemu - zdaniem Ciesielskiego - towarzyszyć powinna jakaś atrakcyjna infrastruktura. Jako przykład wskazuje Dolinę Gęśnika w Zielonej Górze.
- Byłem tam z rodziną, zrobiono tam bezpieczny park linowy, na który nie trzeba się wspinać. I on generuje tam ruch. Zróbmy po drodze do rezerwatu coś swojego, oryginalnego, co będzie dla ludzi takim haczykiem - mówi, wspominając, że jeden z jego byłych uczniów, Igor Stryniak w ramach pracy projektowej na Olimpiadę Geograficzną przygotował propozycje wspierające rozwój turystyki w rejonie Góry Moraskiej i jednym z elementów pracy był pomysł powstania wieży widokowej. - Może to byłby dobry pomysł? Z Góry Moraskiej, która jest najwyższym punktem miasta, nie zobaczymy Poznania, możemy zrobić sobie tam zdjęcie z tablicą i tyle. Mamy przykład po drugiej stronie Poznania - Szachty. Były w fajnym miejscu, ładna okolica, stawy. Ale większość poznaniaków odkryła je dopiero gdy powstała wieża. Nagle wszyscy chcieli tu przyjechać - zauważa.
Dzisiaj Igor Stryniak jest prezesem Akademickiego Koła Naukowego Gospodarki Przestrzennej na Wydziale Geografii Społeczno-Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zwraca uwagę, że jego pomysł to nic odkrywczego, bo temat utworzenia wieży widokowej wraca co pewien czas. - Pojawiał się regularnie w Poznańskim Budżecie Obywatelskim i zazwyczaj jest odrzucany z powodu własności terenu lub naruszenia przedmiotu ochrony rezerwatu "Meteoryt Morasko". Mój pomysł zakładał utworzenie wieży poza rezerwatem, na południowy wschód od parkingu przy ul. Meteorytowej – mówi.
Jak tłumaczy teren ten znajduje się na stosunkowo dużej wysokości (około 133 m n.p.m.), więc przypuszczalnie z wieży takiej wysokości jak na Szachtach widać byłoby panoramę Poznania, a już o połowę niższa mogłaby pozwolić dostrzec Dziewiczą Górę i poligon Biedrusko.
- Pytanie na ile potrzebny jest tu widok w kierunku Poznania – na punkcie widokowym Morenowa Funksztela w okolicach zbiorników retencyjnych można zobaczyć panoramę miasta z poziomu gruntu – zauważa.
Jego zdaniem wykorzystanie turystyczne Góry Moraskiej to skomplikowany temat. - Istnieje duże ryzyko, że w rezerwacie zostanie zaburzona równowaga ekologiczna. Dynamicznie rozwijające się miasto coraz mocniej, wręcz na naszych oczach wgryza się w lasy otaczające Górę Moraską. Istnieje ryzyko, że zbiorniki wodne i tereny podmokłe rezerwatu Meteoryt Morasko, które są głównym przedmiotem ochrony mogą ulec degradacji tak jak to stało się w przypadku pobliskiego rezerwatu Żurawiniec – wskazuje.
Lata świetlne za Termami
Czy same kratery takim magnesem już nie są? Z wyliczeń Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej wynika, że do Rezerwatu Meteoryt Morasko dociera rocznie nawet kilka tysięcy osób. W porównaniu do innych atrakcji Poznania wypada to blado. Przykładowo w 2023 r. Termy Maltańskie odwiedziło 2,11 mln osób, Nowe ZOO - 417 tys. osób, Palmiarnię - 260 tys., Muzeum Narodowe w Poznaniu - 134 tys. osób.
CZYTAJ TEŻ: Turyści nie przestraszyli się "Rozkopanego". Poznań pobił swój rekord - odwiedziło go 4 mln osób Jan Mazurczak, prezes zarządu Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, przyznaje, że potencjał tego miejsca nie jest odpowiednio wykorzystany. Niemniej nie jest też tak, że nie budzi on zainteresowania. - Wielu turystów kontaktuje się z nami i dopytuje o Morasko, przeważnie poprzez informację turystyczną - mówi.
W punktach informacji miejskiej turysta znajdzie wizytówkę poświęconą rezerwatowi Morasko. - Wydaliśmy wizytówki z około 20 najciekawszymi atrakcjami turystycznymi. Gablotki z nimi są nie tylko w punktach informacji, ale też w hotelach. Tam Rezerwat Meteoryt Morasko jest bardzo mocno eksponowany - wskazuje.
Kiedy już turysta trafi do Rezerwatu Meteoryt Morasko, to nie żałuje. - Pierwsze kratery są malutkie, ale jak dochodzimy do tego największego i zdajemy sprawę, że to nie jest zwykły staw w lesie, tylko dziura po uderzeniu meteorytu, no to robi to wrażenie - mówi
Jak mówi Mazurczak, momentem, w którym ludzie na całym świecie uświadomili sobie, że to ważne miejsce w Poznaniu, było wydanie w 2020 roku gry komputerowej Call of Duty: Black Ops Cold War, z jednej z najpopularniejszych serii strzelanek, w której pojawiła się plansza Morasko.
Według scenariusza gry naziści mieli tu pracować nad stworzeniem broni atomowej. W wyniku testu akceleratora cząstek programu dochodzi jednak do błędu, w wyniku którego uwolnione zostają zombie. Akcja gry rozgrywa się w 1983 roku, kiedy w trakcie zimnowojennej rywalizacji zespół KGB-Specnaz ponownie aktywuje akcelerator. - Gracze biegali po tych kraterach i strzelali do zombie. Zanim zaczynali misję, mapa z zaznaczonym Moraskiem ładowała się przez kilka sekund graczom, więc za każdym razem mogli zorientować się gdzie to miejsce jest - opowiada Mazurczak.
Największa kruszynka
Same kratery to nie koniec. Turysta może wybrać się stamtąd na Wydział Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM, odwiedzić Muzeum Ziemi i zobaczyć fragmenty tego co na Poznań wtedy spadło.
- Mało kto o nim wie, a niewiele jest takich miejsc, gdzie można zobaczyć i dotknąć wielkiego meteorytu - mówi Mazurczak.
Trzy największe meteoryty odnalezione w Polsce to właśnie fragmenty Meteorytu Morasko.
We wrześniu 2006 r. odkryto stop metalu i minerałów ważący 164 kilogramy.
Wynik ten niemal dwukrotnie przebito w 2012 r., gdy wykopano z ziemi meteoryt, który po oczyszczeniu waży 261,8 kg.
Jego odkrywcami są Magda Skirzewska i Łukasz Smuła, młodzi poszukiwacze z Opola. Leżał on 2,5 metra pod ziemią, szukali go przez trzy tygodnie. Meteoryt ma wysokość 50 cm, szerokość 40 cm i długość 71 cm. W najszerszym miejscu jego obwód liczy 2 metry. Jest to gruboziarnisty oktaedryt typu IAB, składający się w 93 proc. z żelaza, w 6 proc. z niklu.
- Jest meteorytem bardzo ładnym - orientowanym, co znaczy, że upadł tak jak stożek czubkiem w dół a płaską częścią leżał do góry. To jest bardzo interesujące - opowiadał TVN24 prof. Andrzej Muszyński z UAM.
Wartość rynkową meteorytu w 2012 r. szacowano na około 1,2 miliona złotych. Dla naukowców jest jednak bezcenny. - Poprzez badanie naszych meteorytów możemy brać udział w naukowej dyskusji na temat powstania Wszechświata. Wiemy, że jądro Ziemi jest z żelaza, ale nie możemy go zbadać, a tu możemy badać gościa z kosmosu, który ma podobną strukturę i może być poddany analizie. To może być bardzo ciekawe także dla laików - dodał prof. Muszyński.
Naukowcy odkryli w nim dwa niespotykane na Ziemi minerały, które rozszerzyły listę kilkunastu fosforanów znanych wcześniej z meteorytów i innych obiektów pozaziemskich.
Nazwa pierwszego minerału - moraskoit - pochodzi od nazwy dawnej miejscowości Morasko (obecnie północna część Poznania), gdzie od ponad 100 lat znajdowane są fragmenty meteorytu żelaznego. Drugi minerał - czochralskiit został nazwany na cześć polskiego metalurga, chemika i krystalografa Jana Czochralskiego (1885–1953). Jest on autorem metody syntetycznego otrzymywania kryształów krzemu, którą stosuje się przy produkcji mikroprocesorów.
- Minerały są niewidoczne gołym okiem, mają wielkość części milimetra. Oba fosforany mają niespotykany skład. Znaleziono je w specjalnych strukturach w meteorycie, niewielkich bąbelkach w masie stopu żelazowo-niklowego, które nazywamy nodulami. Gdy zauważyliśmy ich obecność, zaczęliśmy to badać z kolegami z Uniwersytetu Śląskiego na mikrosondzie elektronowej. Do pomocy przy badaniach zaprosiliśmy fizyków i chemików - wyjaśniał prof. Andrzej Muszyński.
Obydwa nowe fosforany zostały oficjalnie zatwierdzone jako nowe minerały przez Komisję Nazewnictwa i Klasyfikacji Nowych Minerałów Międzynarodowej Asocjacji Mineralogicznej (CNMNC IMA).
Oba meteoryty można zobaczyć w Muzeum Ziemi.
Pięć lat po odkopaniu większego z meteorytów, odkryto kolejny, który przebił go wagą o kolejne 10 kg. Otrzymał on nazwę "Kruszynka". Został znaleziony przez Andrzeja Owczarzaka i Michała Nebelskiego poza terenem rezerwatu. Był wystawiany w Muzeum Ziemi, ale tylko czasowo - Uniwersytetu nie było stać na jego zakup. Jego właściciel chciał otrzymać za niego 500 tys. złotych.
Dotknąć historii
Muzeum Ziemi ma jedną zasadniczą wadę - jest czynne bardzo krótko, w sumie przez 7,5 godziny w tygodniu. W lutym w ogóle było zamknięte.
PLOT przyznaje, że jest to problem. - Proponowaliśmy nawet, że jesteśmy w stanie pomóc znaleźć jakąś przestrzeń w innych muzeach, gdzie można byłoby wypożyczyć część tych eksponatów, żeby zapewnić ich odpowiednią ekspozycję - mówi Mazurczak.
Niewykluczone, że taką placówką będzie kiedyś Centrum Nauki Impakt - Morasko. - To zupełnie nowa inicjatywa parku nauki poświęconego temu co może spaść z kosmosu, ale też obserwacji nieba - wyjaśnia Mazurczak i po szczegóły odsyła mnie do Anny Łosiak, która koordynuje ten projekt.
- Chcemy wykorzystać zainteresowanie ludzi kosmosem, meteorytami i kraterami, żeby powiedzieć im również o innych tematach dotyczących naszego środowiska i pokazać w jaki sposób nasz świat jest połączony ze sobą. Stąd pomysł na Centrum Nauki Impakt Morasko – mówi dr Anna Łosiak z Instytutu Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk.
To inicjatywa grupy znajomych, głównie naukowców, ale też członków różnych organizacji pozarządowych, które zajmują się m.in. propagowaniem wiedzy o astronomii, przedstawiciele instytucji i samorządowcy. - Bez współpracy z lokalną władzą, gminą i powiatem, Centrum pozostało by miłą ideą. My jesteśmy naukowcami, znamy się na prowadzeniu badań naukowych, na popularyzacji, ale zupełnie nie znamy na prowadzeniu dużych projektów infrastrukturalnych. To nie jest coś co robimy i czym jakby jesteśmy w stanie i chcemy się zajmować, dlatego ta współpraca z lokalną władzą jest konieczna – wyjaśnia.
Ma to być placówka podobna do warszawskiego Centrum Nauki Kopernik. Jest już wskazana jej lokalizacja – przy ulicy Gajowej w Suchym Lesie, tuż za granicą rezerwatu. - Na razie jest to koncepcja, ale z deklaracjami wsparcia przy aplikowaniu o dotacje z Unii Europejskiej z różnych instytucji: z Ministerstwa Edukacji, z województwa, z Poznania. Mamy obiecaną działkę. Pieniędzy jeszcze nie mamy, ale jest dużo szans na to, że się znajdą – wyjaśnia Łosiak.
Jak dodaje, są już po rozmowach z różnymi instytucjami, które wsparły ich pomysł. Co ważne, wśród nich są Lasy Państwowe (rezerwat leży na terenie Nadleśnictwa Łopuchówko – dop. red.). - Samo centrum nie będzie zbudowane w rezerwacie, ale będzie tam trzeba wprowadzić pewne zmiany, żeby chociażby skanałować ten ruch turystyczny, który mamy nadzieję będzie generować. Z ich perspektywy zwiększenie ruchu turystycznego na tym terenie nie jest problemem. Rozsądne wykorzystanie terenu może wręcz problem, z którym teraz się zmagają – rozjeżdżania terenu quadami – mówi.
"To jest absolutnie wyjątkowe miejsce na świecie"
Jak podkreśla, Rezerwat Meteoryt Morasko to miejsce unikatowe. - Jest tylko 200 miejsc na całej Ziemi, w które uderzyła asteroida. W absolutnej większości "pamiątką" po tym zdarzeniu są tylko dziwnie wyglądające kamienie i to jeszcze w dodatku dziwnie wyglądające dopiero pod mikroskopem. Miejsc, gdzie coś po takim uderzeniu widać jest na świecie około dwadzieścia, z czego większość gdzieś na środku jakiejś pustyni, na przykład na Saharze, pośrodku Stanów Zjednoczonych, gdzieś w odludziu, miejscu, do którego dojazd zajmuje kilka godzin, albo na głębokiej Arktyce, gdzie żeby się wybrać trzeba najpierw przejść szkolenie na obsługę sztucera, by mieć czym bronić się gdy wpadniemy na niedźwiedzie polarne. Wie pan ile jest miejsc w samym mieście, gdzie mamy nie jeden a kilka kraterów i wykopany meteoryt? Dokładnie jedno, Morasko. To jest absolutnie wyjątkowe miejsce na świecie, którego potencjał jest zupełnie nie jest wykorzystany. To nas boli – mówi.
O pomyśle budowy Centrum Nauki Impakt-Morasko po raz pierwszy poinformowali w październiku zeszłego roku, gdy w Centrum Kultury i Bibliotece Publicznej gminy Suchy Las zorganizowali Dzień Kraterów Meteorytowych Morasko.
- Mieliśmy prawie 60 osób z obsługi z całej Polski. Przyjechali różni naukowcy, youtuberzy. Mieliśmy warsztaty, wykłady, wycieczki po Morasku prowadzone przez różnych specjalistów, a nawet konkurs, w którym można było wygrać meteoryty – mówi Łosiak.
W wydarzeniu uczestniczyło ponad 1000 osób.
- Byliśmy jako współorganizator zaskoczeni takim zainteresowaniem. Tego dnia, w tym miejscu to było miejsce, gdzie koncentracja ilości meteorytów na ilość mieszkańców była najwyższa w Polsce, a kto wie czy nie w Europie. Stoły uginały się od tych meteorytów. Tego było tak dużo, ze zapierało to dech. Impreza odbiła się na tyle dużym echem, że postanowiliśmy powtórzyć to w tym roku – mówi Grzegorz Wojtera, wójt gminy Suchy Las.
Jak podkreśla, założenia Centrum Nauki Impakt Morasko wskazują, że powinna być to instytucja w skali wojewódzkiej lub krajowej a nie gminnej.
- Mówimy o czymś takiego kalibru, że wymaga zaangażowania nie tylko małej gminy podmiejskiej, ale również ośrodków naukowych, być może któregoś z resortów - mówi.
Trwają już prace nie tylko nad pozyskaniem źródeł finansowania, ale też nad ekspozycją.
– Ostatni sporo czasu poświęciliśmy na wysyłaniu pism do różnych instytucji od policji po dyrektora Polskiej Agencji Kosmicznej. Próbujemy wyciągnąć kawałek przynajmniej jednej dużej części szczątków rakiety Falcon 9 dla Centrum. W ten sposób moglibyśmy doskonale opowiedzieć zarówno o tych naturalnych niebezpieczeństwach z kosmosu, to znaczy gdy asteroida nas atakuje, ale również tych niebezpieczeństwach, które są związane z naszą własną działalnością – wyjaśnia Anna Łosiak.
A Jan Mazurczak dodaje: - Nikt mi pewnie w to nie uwierzy, ale dokładnie dzień przed tym jak szczątki rakiety Falcon spadły w okolicach Poznania, rozmawiałem na temat centrum i zastanawialiśmy się co by mogło być prezentowane. Uznaliśmy, że szansa, że coś spadnie z kosmosu w Poznaniu jest zerowa, więc jedyną szansą, żeby tam coś z kosmosu mogło trafić, jest przekonanie wystawców, którzy pojawią się w 2027 roku na Międzynarodowym Kongresie Astronautyczny IAC, którego będziemy gospodarzami. Szybko się okazało, że ta szansa na to, że coś u nas to nie jest zero procent, a "trochę" więcej. Ale teraz szansa na to, że znowu coś spadnie w okolicach Poznania jest naprawdę zerowa – śmieje się, dodając, że teraz "jak mało kto w Polsce mamy mandat do tego żeby mówić o tym co spada z kosmosu czy w ogóle o kosmosie".
Epilog
Na potrzeby tego tekstu poprosiłem operatora, by nagrał film pokazujący Rezerwat Meteoryt Morasko z drona.
- Robiłem z góry zdjęcia krateru i zszedłem dronem dosłownie kilka metrów poniżej linii drzew. To nie jest gęsty las, nie ma tam wysokich napięć, dron był dosłownie 150 metrów ode mnie i nagle stracił zasięg. Na szczęście miał ustawiony automatyczny powrót. Nie wylądował w wodzie, tylko ruszył w górę i za chwilę ponownie mogłem nim sterować - mówi Adrian Półrolniczak, operator TVN24.
Czyżby krater skrywał kolejny meteoryt? Pytam o to dr Annę Łosiak. - Nie, na pewno nie - odpowiada. Jej zdaniem to zbieg okoliczności. - To miejsce jest bardzo dokładnie przebadane pod względem właśnie pola elektromagnetycznego, dlatego że czasem da się w ten sposób wykryć jakieś fragmenty meteorytów. Możemy się w środku tych kraterów spodziewać jakichś małych fragmentów co najwyżej, ale żadnego dużego - kończy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24