Zaledwie 100 kilometrów od Poznania przyszedł na świat człowiek, bez którego nie odbyłaby się misja Apollo 11. Wernher von Braun, konstruktor rakiety Saturn V, urodził się w wielkopolskim Wyrzysku. Nim znalazł się w NASA, był ważnym inżynierem Hitlera. To on miał stworzyć Wunderwaffe, czyli cudowną broń.
21 lipca 1969 roku człowiek po raz pierwszy postawił stopę na innym obiekcie niebieskim niż Ziemia.
- To jest mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości - mówił Neil Armstrong, stawiając pierwszy krok na Księżycu.
Start rakiety Saturn V, która wyniosła w kosmos statek Apollo 11, nastąpił pięć dni wcześniej.
Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie Wernher von Braun. Na Niemcu ciąży odpowiedzialność za ofiary rakiet V2, ale jednocześnie zasłynął na świecie jako konstruktor rakiety Saturn V.
Mało kto pamięta, że urodził się zaledwie 100 kilometrów od Poznania.
Uciekli z Polski
Wernher von Braun przyszedł na świat 23 marca 1912 r. w dzisiejszej Wielkopolsce i tu się wychowywał. W dokumentach w rubryce "miejsce urodzenia" ma wpisane "Wirsitz". To niemieckojęzyczna nazwa dzisiejszego Wyrzyska w powiecie pilskim, w którym młody Wernher mieszkał do ósmego roku życia. Gdy po I wojnie światowej Wyrzysk, w wyniku postanowień traktatu wersalskiego, znalazł się w granicach państwa polskiego, rodzina von Brauna już tam nie mieszkała. Wyprowadzili się tuż przed Bożym Narodzeniem 1917 r.
Od 1920 r. zamieszkali w Berlinie, gdzie Wernher ukończył studia na Uniwersytecie Berlińskim i został doktorem, a w 1936 r. wstąpił do Luftwaffe i zapisał się do NSDAP. Po czterech latach został przyjęty do SS. Wtedy był już dyrektorem technicznym ośrodka, w którym powstały rakiety V2 jego autorstwa.
W schyłkowej fazie II wojny światowej miała to być cudowna "broń odwetowa", która odmieni coraz gorszą sytuację III Rzeszy. Podczas wojny rakiety V2 wystrzeliwano je z terenu Holandii. Pierwszą z nich odpalono 7 września 1944 r. i skierowano na Paryż. Odpalono łącznie 5500 rakiet V2, które zabiły ponad 7 tys. osób. Większość z nich spadła na Londyn.
Ostrzał stolicy Wielkiej Brytanii nie wpłynął na bieg wojny. Chylenie się III Rzeszy ku upadkowi nie przeszkadzało jednak von Braunowi i jego ludziom snuć szerokich wizji. Projektowali już rakiety zdolne dolecieć do Nowego Jorku. Von Braun twierdził, że już wówczas pracował z dalekosiężnym planem wysłania ludzi w kosmos.
Pod koniec wojny zespół twórców V2 zaczął działać na rzecz dostania się do niewoli amerykańskiej. Udało mu się wyjechać z centrum badań rakietowych w Peenemuende, gdzie jako pierwsi mogli dotrzeć Rosjanie. Ostatecznie trafili do Bawarii. Tam oddali się w ręce Amerykanów. W grupie około 1,5 tysiąca najważniejszych naukowców III Rzeszy wywiad USA przetransportował ich do Ameryki, gdzie szybko skierowano ich do pracy na rzecz wojska. O związkach z NSDAP i SS zapomniano.
Przeprowadzka do USA
Wernher von Braun kreślił w Stanach Zjednoczonych wizje podboju Księżyca oraz Marsa i tworzył ze swoją grupą szkice potężnych rakiet kosmicznych.
W USA pod jego kierunkiem powstał pocisk balistyczny średniego zasięgu Redstone zdolny do przenoszenia głowicy jądrowej. Na jego podstawie powstała rakieta Jupiter C, która w 1958 r. wyniosła na orbitę pierwszego amerykańskiego sztucznego satelitę Ziemi Explorer 1.
Kiedy prezydent John F. Kennedy ogłosił, że Amerykanie do końca lat 60. wyślą ludzi na Księżyc, tylko zespół von Brauna miał gotowy wstępny projekt.
Wtedy spełniło się jedno z marzeń von Brauna - został pierwszym dyrektorem centrum lotów kosmicznych w powstałej agencji kosmicznej NASA.
Gdy w 1962 roku NASA formalnie zdecydowała, jak będzie wyglądać kształt misji Apollo, uznano, że jedynie proponowana przez von Brauna rakieta C-5 ma odpowiedni potencjał i zakontraktowano jej rozwój oraz budowę. Nadano jej nazwę Saturn V.
Rakieta mierzyła 110 metrów, czyli ponad połowę Pałacu Kultury i Nauki. Gotowa do startu ważyła trzy tysiące ton. To około sześciu standardowych pociągów pasażerskich złożonych z lokomotywy i ośmiu wagonów. Jednocześnie Saturn V był w stanie dostarczyć na orbitę okołoziemską 118 ton ładunku. To więcej niż waży przeciętna lokomotywa.
Start załogi Apollo 11 zaplanowano na 16 lipca 1969 roku. Wydarzenie przyciągnęło tłumy - okolica pełna była rozbitych na dziko namiotów pasjonatów kosmosu. Samochody stały w korkach, które były tak potężne, że na trzy dni przed startem, gdy von Braun z rodziną chcieli dostać się do siedziby NASA, wysłano po nich śmigłowce. Szacuje się, że udany start rakiety oglądało na miejscu około miliona osób.
Wernher von Braun oglądał go z centrum kontroli lotów. Zachowało się zdjęcie, na którym uwieczniono go z wielką lornetką.
Samo oglądał lądowanie na Księżycu z sali VIP w centrum kontroli lotu w Houston. Kilka godzin po raporcie o szczęśliwym lądowaniu złożonym przez dowódcę Johna Houbolta, Neil Armstrong opuścił lądownik i po drabince zszedł na powierzchnię Księżyca, stawiając swój wspomniany "mały krok".
Ambitne plany
Po sukcesie misji von Braun snuł kolejne plany podboju kosmosu. Wielka stacja kosmiczna, baza wojskowa na Księżycu i lądowanie na Marsie - to wszystko chciał zrealizować do połowy lat 80, kiedy w 1970 r. został zastępcą dyrektora NASA do spraw planowania.
Szczególnie Mars interesował von Brauna. Pierwszy lot planował na 1981 r. Miał trwać prawie dwa lata. Na Czerwoną Planetę miały polecieć dwa statki i wejść na orbitę Marsa 9 sierpnia 1982. Kolejne misje planowano w 1983, 1986 i 1988 roku, a von Braun przekonywał, że przy odpowiednich nakładach finansowych możliwa jest kolonizacja Marsa w ciągu 20 lat. Plan trafił jednak do szuflady.
Brak realizacji kolejnych planów i utrata pozycji w NASA spowodowały, że w 1972 r. von Braun opuścił NASA i przeniósł się do firmy lotniczej Fairchild Aircraft. Zmarł na raka pięć lat później, 16 czerwca 1977 r.
Autor: Filip Czekała, mk/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | NASA