- Zatrucia fosforkiem glinu nie mieliśmy w Poznaniu od kilku, może nawet od kilkunastu lat - mówi toksykolog dr Eryk Matuszkiewicz i przypomina, że groźne dla zdrowia i życia mogą być nie tylko różnego rodzaju preparaty do zwalczania szkodników, ale i chemia domowa. Szczególnie, gdy chodzi o dzieci.
Zaledwie kilka tygodni temu informowaliśmy o niebezpiecznej sytuacji w jednym z gospodarstw rolnych w okolicach Płońska. Dziewięcioletnie bliźnięta zatruły się oparami preparatu, który ich ojciec stosował do zwalczania nornic. Dzieci w ciężkim stanie trafiły do szpitala. To, czy trutka znajdowała się w domu czy na polu badają teraz śledczy.
W Wielkopolsce podobna sytuacja zakończyła się tragicznie. W środę w szpitalu w Nowym Tomyślu zmarła trzyletnia dziewczynka. Do placówki trafiła również jej mama i siostra. Służby podejrzewają, że i w tym przypadku dziecko mogło zatruć się silnymi oparami preparatu przeciwko gryzoniom.
O tym jak bezpiecznie stosować środki chemiczne i na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę, mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 toksykolog dr Eryk Matuszkiewicz ze Szpitala Miejskiego w Poznaniu.
"Uważnie czytajmy etykiety"
- Mówi się, że nieznajomość prawa szkodzi, ale nieznajomość medycyny i środków chemicznych, z jakimi często mamy do czynienia również szkodzi. Tymczasem substancje, których chcemy użyć, by tak jak w tych przypadkach ochronić się przed gryzoniami, mogą być dla nas śmiertelnie niebezpieczne. Dlatego przede wszystkim warto uważnie przeczytać etykiety, a jeśli to za mało, to zapytać kogoś, kto po prostu lepiej się na tym zna – mówi dr Eryk Matuszkiewicz.
Toksykolog zwraca uwagę, że na rynku jest dostępna dość szeroka gama różnego rodzaju środków biobójczych, które różnią się składem chemicznym, sposobem użycia oraz mocą. Niektóre jak pokazują zdarzenia z ostatnich tygodni, mogą być poważnym zagrożeniem.
- Przez kilka albo nawet kilkanaście lat nie odnotowaliśmy żadnego przypadku zatrucia środkami zawierającymi fosforek glinu (w Szpitalu Miejskim w Poznaniu - przyp. red.), który jest negatywnym bohaterem tej opowieści. Nie wiem, co się zadziało, czy została uśpiona nasza czujność, czy nie docenialiśmy ryzyka. Może ktoś nas nie uprzedził, a może to my byliśmy za mało dociekliwi. Wobec tego rodzaju substancji powinniśmy ważyć ryzyko jakie niesie używanie takich substancji - tłumaczy specjalista.
Poza zasięgiem dzieci
Ryzyko dla zdrowia może nieść niemal każdy środek chemiczny. Zwłaszcza, gdy chodzi o małe dzieci. - Masa ciała jest tutaj kluczowa. Potrzeba mniej danego środka, żeby spowodować negatywne skutki dla zdrowia czy życia. To ważenie ryzyka jest kluczowe. Bo paradoksalnie sami możemy stać się ofiarami – dodaje Matuszkiewicz.
Warto też pamiętać o tym, że nawet środek chemiczny, którego używamy od lat może mieć zmieniony skład albo sposób użycia. – Domyślam się, że mało kto w sklepie uważnie studiuje etykietę, ale jeśli nie mamy na to czasu to chociaż zawróćmy uwagę na piktogramy, które też już wiele mówią. A kolejna ważna rzecz to to, by zawsze preparaty chemii domowej trzymać w bezpiecznym miejscu, z dala od dzieci. Chociaż wiem, że dzieci potrafią być przedsiębiorcze. Mnie czasem jest ciężko otworzyć pojemnik z kapsułkami do prania, a dziecko potrafi w jakiś przedziwny sposób zrobić to szybko. Pamiętajmy, że nawet niepozorne substancje w dużym stężeniu mogą być niebezpieczne po kontakcie ze śluzówką - dodaje toksykolog.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Pixel-Shot/Shutterstock