Bożena Batycka przez lata tworzyła markę, która dla wielu Polek była synonimem luksusu. Wiele lat po dramatycznym rozstaniu z firmą, w której była projektantką i prezeską, postanowiła opowiedzieć swoją historię. - Ludzie, którzy ze mną obcują, wiedzą, jaka jestem, jak łatwo jest mnie owinąć wokół palca - mówiła w rozmowie w "Dzień dobry TVN".
Gościnią programu "Dzień dobry TVN" była Bożena Batycka, niegdyś znana projektantka w firmie Batycki, którą założył jej teść. Pracę w firmie rozpoczęła w 1989 roku, a od 1997 roku była projektantką kolekcji galanterii skórzanej i biżuterii domu mody Batycki. O torebkach jej projektu marzyły kiedyś wszystkie Polki. Była wymieniana wśród najbardziej wpływowych kobiet biznesu i mody. Batycka przez wiele lat była także prezeską firmy. Jednak straciła wszystko.
- Umiałam się otrząsnąć z tego dramatu. Tragicznej sytuacji, która odebrała mi poczucie bezpieczeństwa. Poczucie sensu życia - powiedziała w "Dzień dobry TVN" Bożena Batycka.
"Do tego mnie namówili, strasząc różnymi okropnościami"
Jak wyjaśniła, firma w 2015 roku "wpadła w tarapaty". - Miała duże problemy finansowe, o czym ja oczywiście dowiedziałam się ostatnia - powiedziała Batycka. Jak dodała, wówczas ponownie włączyła się w prowadzenie firmy. - Wcześniej się już wycofywałam. Już nie dawałam rady. I pozostawiłam trzy menadżerki, które zarządzały firmą - zaznaczyła.
- One odpowiadały za wszystko - powiedziała. - Ja w tej przestrzeni biznesowej się kompletnie nie znajduję. To nie jest mój film. Ja jestem projektantką - byłam osobą od marketingu - dodała gościni programu "Dzień dobry TVN".
- Efekt był taki, że w 2015 roku w zasadzie została tylko jedna z tych zarządzających osób, która dobrała - za moją zgodą, pana, który miał zrestrukturyzować firmę - wyjaśniła.
- Tak zrestrukturyzował firmę za pieniądze firmy, że firma stała się własnością tej pani (menadżerki - red.) - dodała. - Mało tego, również zażądała mieszkania - zaznaczyła, wyjaśniając, że "wszystko zapisała faktycznie na nią notarialnie". - Do tego mnie namówili, strasząc różnymi okropnościami - powiedziała.
Jak wyjaśniła, "została z niczym". Przegrała wszystkie sprawy sądowe. - Podstępnie mnie nakłoniono do przeróżnych działań i sąd uważa, że to jest w porządku - powiedziała. - Ja byłam pewna, że wygram w sądzie. Że są na to wystarczające dowody.
Firma nadal istnieje na rynku, jednak Bożena Batycka nie ma z nią już nic wspólnego. Zapytana, czy to, co się wydarzyło, jednak nie pozwoliło uratować wówczas bardzo zadłużonej, marki, odpowiedziała, że "tak, ale można było to zrobić ze mną. A zrobiono to beze mnie".
"Wiele osób mi mówi: ale przecież to ty się do tego przyczyniłaś"
Jak mówiła dalej Batycka, była bardzo ufna, ale też w tym czasie chorowała. - Chodzi mi o to, że wiele osób mi mówi: "ale przecież to ty się do tego przyczyniłaś" - powiedziała.
- Tak, to prawda. Ale proszę wziąć pod uwagę moją osobowość, moją naturę - dodała. - Ludzie, którzy ze mną obcują, wiedzą, jaka jestem, jak łatwo jest mnie owinąć wokół palca - powiedziała Batycka.
Dodała, że w tym czasie, oprócz niej, chorował także jej syn, który finalnie zmarł. - A jak choruje dziecko, to matka wariuje. Matka traci rozum. Przede wszystkim się skupia na tym, żeby pomóc swojemu dziecku - zaznaczyła.
O swoim życiu opowiedziała teraz w napisanej wraz z Magdaleną Kuszewską książce "Batycka. Gorzki smak sukcesu", która ukazała się właśnie nadkładem Wydawnictwa Otwartego.
Batycka o otrząśnięciu się z dramatu
Zapytana o podniesienie się po porażce mówi, że "to jest proces". - Jak dotykają nas straszne rzeczy, to jesteśmy w czarnej dziurze. Otacza nas smoła. Nie widzimy nic. Nie widzimy sensu życia - powiedziała. - I tak było. Na pewno - dodała.
- A potem jest życie. Potem to życie nakazuje ruszyć się - zaznaczyła.
Wyjaśniła, że obecnie mieszka z drugim synem, który cierpi na depresję dwubiegunową, w maleńkim mieszkanku w Redłowie.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN