Parlamentarzyści po obu stronach politycznej barykady w USA reagują na tragiczne wydarzenia, do których doszło w środę na uniwersytecie w Utah - zabójstwo Charliego Kirka, wpływowego konserwatywnego aktywisty. Jak zauważył tygodnik "Time", w ostatnich latach "wizja politycznego zamachu, dokonanego na oczach oszołomionego tłumu w biały dzień, wisiała nad narodem", ale jej spełnienie sprawiło, że wielu polityków poczuło przerażenie.
O potrzebie wzmocnienia bezpieczeństwa dla parlamentarzystów mówiono niedługo po uczczeniu minutą ciszy śmierci Charliego Kirka. - Żyjemy w niebezpiecznym społeczeństwie - stwierdził w Kongresie przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson. - Ciężko jest ochronić nawet samego prezydenta z każdej strony.
Odwołują spotkania, zamierzają nosić przy sobie broń
Alexandria Ocasio-Cortez, kongresmenka reprezentująca demokratów, mówiła w rozmowie z mediami, że "od momentu, gdy została wybrana, czuła, że akceptuje pewien poziom ryzyka, jaki niesie za sobą ta praca". Jednak w ten czwartek, w następstwie zabójstwa Charliego Kirka, poinformowała, że odwołuje najbliższe wydarzenia w Karolinie Północnej - z obawy o swoje bezpieczeństwo. Przyznała, jak przekazuje "Time", że istniejące protokoły bezpieczeństwa dla członków Kongresu "nie zostały zaprojektowane z myślą o erze zagrożeń cyfrowych".
Podobne zdanie ma Jared Moskowitz, również demokrata. - Ludzie w tym budynku (Kapitolu - red.) są śmiertelnie przerażeni. Niewielu z nich przyzna to publicznie. Na pewno zawnioskują o dodatkową ochronę - przekazał.
Nancy Mace, republikanka, zapowiedziała, że odwołuje wydarzenia na otwartej przestrzeni "w najbliższej przyszłości" oraz zamierza nosić przy sobie broń. W rozmowie z reporterami przed Kapitolem mówiła, że "każdy urzędnik, który wyraża głośno swoje zdanie, tym samym ryzykuje życie". Jak ustaliła stacja NBC News, Mace doświadczyła w ostatnim czasie "wzrostu liczby gróźb przemocy", zwróciła się także z wnioskiem o dodatkową ochronę.
- Niestety, agresywna retoryka w połączeniu z powszechną dostępnością do różnego rodzaju broni palnej sprzyja brutalnej przemocy politycznej. Możemy kontrolować obie te rzeczy, ale tego nie zrobiliśmy - mówił anonimowo jeden kongresmenów w rozmowie z NBC News.
Zabójstwo Kirka miało "wzbudzić strach"
Republikanin Thomas Massie stwierdził, że jego zdaniem to, co wydarzyło się na uniwersytecie w Utah, miało "wzbudzić strach". - Gdyby ktoś chciał, żeby Charlie Kirk zniknął, to łatwiej byłoby to zrobić, gdyby spotkał go w teatrze czy restauracji. To, co się wydarzyło, było prawdopodobnie wyczynem osoby szalonej. Nie możemy pozwolić, żeby ona wygrała - mówił w rozmowie z telewizją.
Republikanin Josh Hawley uważa, że musi po tym, co się stało, żyć "normalnie". - Ważne jest, abym nadal wychodził i robił to, co normalnie robię. Nie chcemy ulegać kulturze strachu i wycofywać się - dodał. Kongresmen Tim Burchett z tej samej partii obawia się, że "wydarzy się coś naprawdę złego, zanim cokolwiek zrobimy".
Trump obwinia lewicę
Jak zauważa NBC News, głosy w mediach społecznościowych wzywały do zemsty na lewicy, gdy tożsamość ani motyw strzelca nie były jeszcze znane. W tym samym tonie wypowiadał się po zabójstwie Kirka prezydent Stanów Zjednoczonych, który zaatakował lewicę zarzucając, że jej ostra retoryka jest "bezpośrednią przyczyną terroryzmu, którego jesteśmy dziś świadkami w naszym kraju".
"Po morderstwie Kirka zagrożony jest cały sposób uprawiania polityki", pisze CNN. Senator Markwayne Mullin w rozmowie ze stacją przyznał, że "frustrujące w tym wszystkim jest to, że Kirk nie był politykiem". Spotykał się z ludźmi, by wymieniać poglądy. -Dlaczego miałby być dla kogoś zagrożeniem? - dodał.
Jak zauważa stacja, śmierć Charliego Kirka "prawdopodobnie niczego nie zmieni". Podziały w społeczeństwie są coraz większe, a Amerykanie "znajdują wrogów we własnym kraju".
Autorka/Autor: zeb//az
Źródło: TIME, NBC News, CNN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/GRAEME SLOAN