Na odwrocie pocztówki napisał, że udało mu się uniknąć potężnego tsunami w Azji. Życzył też „szczęśliwego 2005 roku”. Wysłał kartkę, ale ta gdzieś się zawieruszyła. Jim nie wiedział, że pocztówka nigdy nie doszła. Małgorzata nie miała pojęcia, że w ogóle ją wysłał. Kartka odnalazła się po 14 latach. Znalazłam ją na przystanku w Poznaniu. Właśnie doręczyłam ją adresatce.
9 kwietnia 2019 roku.
Przystanek tramwajowy „Poznań Główny”.
Dokładnie vis a vis dworca kolejowego, nazywanego przez złośliwych „chlebakiem”.
Południe, zatłoczony przystanek, ale nikt ze stojących tam osób nie schylił się, by podnieść kolorową kartkę w przezroczystej foli.
Mógł ją porwać wiatr.
Mógł ją zadeptać tłum pędzących podróżnych.
Ale nie. Wpadła w moje ręce. A ja już po chwili wiedziałam, że jej tak prędko nie wypuszczę.
„Happy New Year 2005”
Na pierwszy rzut oka to pocztówka jakich wiele. Widać na niej monumentalną budowlę z trzema wieżami i cztery osoby w kolorowych szatach. Typowa widokówka z wakacji. Na zdjęciu umieszczono też napis: Angkor Wat. Siem Reap Cambodia.
Angkor Wat to największa i najbardziej rozległa kamienna świątynia w dawnym Państwie Khmerów. Średniowieczne imperium istniało na terenie obecnej Kambodży w latach 802 -1432 roku. Pozostały po nim liczne świątynie i ruiny. Cały kompleks zajmuje około 400 kilometrów kwadratowych. To jeden z najcenniejszych zabytków południowo-wschodniej Azji. W 1992 roku wpisano go na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Z kolei Siem Reap to prowincja w Kambodży.
Na rewersie kartki ktoś napisał czarnym atramentem kilka zdań po angielsku.
7 stycznia 2005 roku
Droga Gosiu!
Szczęśliwego Nowego Roku! Jakoś udało mi się uniknąć tsunami. Trzy lata temu byłem/byłam w Phuket (największa wyspa należąca do Tajlandii – przyp. red.). Tym razem zatrzymałem/łam się na sześć dni w Koh Samet...
Dalszej części nie udało się odczytać, bo pocztówka była uszkodzona. Z pieczątki umieszczonej na znaczku wynika, że kartkę nadano 8 stycznia 2005 roku w Bangkoku. Z kolejnych pieczątek można się dowiedzieć, że wysłano ją pocztą lotniczą i że 15 stycznia 2005 roku trafiła do Warszawy.
Kartka była podniszczona. Nie tylko nie dało się przeczytać całej wiadomości, ale i adresu. Brakujące dane najpewniej uzupełnił pracownik poczty. Jak znalazła się na przystanku, nie wiadomo.
Co wiadomo o adresacie?
Że 14 lat temu kartka miała trafić do Małgorzaty z "English Language Center".
Adres: Flowackiego 20, Poznań.
Po szkole językowej w pięknej, secesyjnej kamienicy przy ul. Słowackiego 20 została tylko wzmianka w Internecie.
A Małgorzata od ponad trzydziestu lat posługuje się nazwiskiem innym, niż to na pocztówce
"Komu by się chciało szukać adresata starej pocztówki?"
- Mogę ją zobaczyć? – spytała Małgorzata, gdy w końcu się spotkałyśmy.
- Proszę bardzo, w końcu to pani pocztówka – powiedziałam i położyłam kartkę na stole.
Szybko przeleciała po niej wzrokiem. Najpierw po zdjęciu świątyni z Angkor. Potem po tych kilku zapisanych linijkach.
- Jestem zaskoczona, że mnie pani znalazła. To wzruszające, że komuś się chciało szukać adresata starej pocztówki. To niesamowite. Kiedy się pani do mnie odezwała byłam przekonana, że to pocztówka, którą zgubiłam, wynosząc z domu stare książki. Ale teraz widzę, że ja jej naprawdę nigdy nie dostałam – powiedziała Małgorzata.
- Zdradzi pani kto jest nadawcą? – dopytuję.
- Tak. Wszystko zaczęło się w 1984 roku…
Słowackiego 20
W 1984 roku Małgorzata studiowała anglistykę na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Była już na czwartym roku. Mieszkała z koleżanką na Łazarzu. Któregoś dnia jej współlokatorkę odwiedził Jim, młody architekt z Irlandii. Wracał z podróży w Finlandii i postanowił odwiedzić Polskę.
- Fascynowały go kraje, które walczyły o swoje prawa, o demokrację. Od zawsze był zaangażowany społecznie i politycznie. Miał lekko lewicujące poglądy. To bardzo ciekawy człowiek. W każdym razie zaprzyjaźniliśmy się wtedy i zaczęliśmy utrzymywać regularny kontakt – wspomina.
Dwa lata później Małgorzata zaczęła pracę w Studium Języka Angielskiego przy ul. Słowackiego 20.
W latach 80. studium było prestiżową szkołą językową prowadzoną pod patronatem British Council.
- Nie każdy mógł się tam uczyć i nie każdy mógł tam pracować. Mi się udało jedno i drugie. To była jedyna szkoła, w której zajęcia prowadziło kilku native speakerów. Teraz to norma, wtedy to było coś niezwykłego. Praca w szkole przy ulicy Słowackiego to był najlepszy czas w moim życiu. Rozwinęłam się zawodowo i wyszłam za mąż – wspomina Małgorzata.
Przez cały czas Małgorzata utrzymywała kontakt z Jimem. Przyjaciel sprzed lat pisał do niej listy i wysyłał pocztówki z kolejnych podbojów.
- Ta kartka, którą pani znalazła też jest od niego – tłumaczy Małgorzata.
2004/2005
W styczniu 2005 roku Jim był w Tajlandii skąd dalej miał ruszyć do Kambodży.
Kilka dni wcześniej, 26 grudnia, o godzinie 1:58 czasu warszawskiego w południowe wybrzeże Azji uderzyło tsunami. Piętnastometrowe fale zniszczyły nadmorskie miasta i wsie. Najbardziej ucierpiały Indonezja, Sri Lanka, Malezja, Szeszele, Somalia i Tajlandia (wyspa Phuket – przyp. red.).
Jak podawała Polska Agencja Prasowa, wielka fala spowodowała wówczas śmierć ponad 200 tys. ludzi z 51 państw świata.
- Doskonale pamiętam tamto tsunami, ponieważ wraz z moją rodziną spędzałam wtedy święta w Australii. Wiedzieliśmy jak wielka tragedia wydarzyła się tak naprawdę niedaleko od nas. To było przerażające. Śledziliśmy wtedy wszelkie doniesienia. Ale przez te wszystkie lata nie miałam pojęcia, że Jim był wtedy w Azji – mówi Małgorzata.
Ps.
Rok temu drogi Małgorzaty i Jima jakoś się rozeszły. Nie wymienili żadnej wiadomości.
Aż do teraz. Bo kilka dni przed Wielkanocą Małgorzata dostała od Jima kartkę życzeniami noworocznymi sprzed 14 lat.
- Może ta pocztówka to jakiś znak, żeby znów nawiązać kontakt? W końcu to, że ta kartka do mnie trafiła jest czymś niesamowitym. Czymś czym koniecznie muszę się z nim podzielić - powiedziała Małgorzata.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Aleksandra Arendt-Czekała / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 | Aleksandra Arendt-Czekała