Pojechał usunąć gniazdo os. Po ośmiu dniach strażak zmarł w szpitalu

Straż ewakuuje obozy (zdjęcie ilustracyjne)
Michałów (woj. świętokrzyskie)
Źródło: Google Earth
Nie żyje Sławomir Nocuń z Ochotniczej Straży Pożarnej w Michałowie. Stracił przytomność podczas służby i trafił do szpitala. Miał usunąć w mieszkaniu gniazdo os, lekarze rozpoznali wstrząs anafilaktyczny po użądleniu. Walczył o życie w szpitalu osiem dni. Nikt nie zawiadomił prokuratury ani inspekcji pracy.

"Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci druha Sławomira Nocunia, strażaka Ochotniczej Straży Pożarnej w Michałowie (pow. pińczowski), który zmarł 19 września 2025 roku w wyniku obrażeń odniesionych podczas działań ratowniczych prowadzonych 11 września" - poinformował w mediach społecznościowych Związek Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polskiej.

Komunikat opublikowała także Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach.

Sławomir Nocuń miał 48 lat. Osierocił dwóch synów. Służył w straży pożarnej od 1994 roku. - Był bardzo zaangażowany, żył tą strażą - mówi Zdzisław Toboła, prezes OSP Michałów.

Co się stało 11 września

- 11 września OSP Michałów została zadysponowana przez PSP w Pińczowie do interwencji w miejscowości Zagajów w powiecie pińczowskim. Ze zgłoszenia wynikało, że na balkonie budynku mieszkalnego znajduje się gniazdo os, które zagrażają domownikom. Mieszka tam osiem osób, w tym dzieci i jedna osoba uczulona jest na jad owadów - przekazuje starszy kapitan Marcin Bajur, rzecznik PSP w Kielcach.

Gniazdo ostatecznie zostało usunięte, ale najpierw doszło do wypadku, który skończył się tragicznie dla strażaka.

Do usuwania gniazd owadów błonkoskrzydłych - to między innymi osy, pszczoły, mrówki - strażacy zakładają kombinezony pszczelarskie. Ale, jak mówi Bajur, dopiero po zweryfikowaniu zgłoszenia i rozpoznaniu zagrożenia, którego dokonuje dowódca zmiany.

- Jako dowódca, Sławuś poszedł zorientować się, co się dzieje i jak szedł, ucięła go osa - opisuje Zdzisław Toboła. - Nie miał na sobie kombinezonu. Ale to się działo na zewnątrz, nie tam, gdzie znajdował się rój - dodaje.

- Podczas rozpoznania, druh Nocuń doznał wstrząsu anafilaktycznego na skutek użądlenia przez owada - mówi Bajur. Zaznacza, że "mechanizm użądlenia nie został zaobserwowany". Nie wiadomo, jaki to był owad, ile ich było ani ile razy strażak został użądlony.

Wstrząs anafilaktyczny rozpoznali lekarze w szpitalu, ale już na miejscu strażacy domyślili się, co się stało - po charakterystycznych objawach, którymi są między innymi obrzęk, duszność, utrata przytomności. Jak mówi Toboła, "to się działo bardzo szybko". Obecni na miejscu strażacy OSP wezwali pogotowie i od razu zaczęli reanimować kolegę.

- Ratownicy przywrócili druhowi Nocuniowi funkcje życiowe, jednak trafił do szpitala nieprzytomny. W szpitalu, mimo wysiłków lekarze nie zdołali go uratować. W piątek dostaliśmy informację, że nasz druh zmarł - mówi Bajur.

Nikt nie zawiadomił prokuratora

W poniedziałek rano Marcin Bajur przekazał nam, że sprawę bada policja i prokuratura. Okazuje się jednak, że był w błędzie.

- Nie dostaliśmy żadnego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, nie zajmujemy się sprawą - powiedział nam Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach.

Policjanci byli na miejscu zdarzenia w tym samym dniu. Jak wyjaśnia młodszy aspirant Paula Kępińska, rzeczniczka policji w Pińczowie, z treści zgłoszenia wynikało, że w zwiniętym dywanie na tarasie jest gniazdo os. - Po godzinie 15 zostaliśmy tam przekierowani z PSP w Pińczowie w momencie, kiedy doszło do użądlenia strażaka. Gdy policjanci przybyli na miejsce, poszkodowanego strażaka już nie było, został zabrany przez pogotowie do szpitala - wyjaśnia Kępińska.

Dodaje, że policjanci byli później także w szpitalu. - Zdarzenie zostało uznane za wypadek losowy. Policja nie zawiadomiła prokuratury. Na ten moment nie prowadzimy żadnych czynności w tej sprawie - mówi Kępińska.

- Zawiadomiliśmy policję i byliśmy przekonani, że to policja zawiadomiła prokuraturę - wyjaśnia Bajur.

Zgodnie z Kodeksem pracy o ciężkim lub śmiertelnym wypadku przy pracy należy niezwłocznie powiadomić inspekcję pracy i prokuratora i powinien to zrobić pracodawca.

Dla Zdzisława Toboły sprawa jest oczywista - to był wypadek przy pracy. - Wyjechał na akcję i nie wrócił do domu - mówi o Nocuniu. Ale kto jest pracodawcą strażaka ochotnika?

- To funkcja społeczna. Każdy, kto chce pełnić taką funkcję, jest wysyłany na kurs, za który płaci gmina - wyjaśnia wójt Michałowa Bogusław Kowalczyk. - Jednostki OSP podlegają pode mnie organizacyjnie i finansowo, gmina płaci za ich utrzymanie i OSP Michałów dostała niedawno nowy wóz, jest jedną z najlepiej wyposażonych jednostek w gminie. Ale to nie ja wysyłam strażaków na akcje - dodaje wójt.

Strażacy nie są badani pod kątem uczulenia na owady

Marcin Bajur przyznaje, że sprawa jest skomplikowana. - PSP w Pińczowie rozważa obecnie powiadomienie Państwowej Inspekcji Pracy - informuje. - Wyjaśniamy tę sprawę wewnętrznie dla poprawienia kwestii bezpieczeństwa, aby wykluczyć w przyszłości podobne zdarzenia - zapewnia.

Jak mówi, strażacy, którzy biorą udział w akcjach, przechodzą badania profilaktyczne. - Ale nie są badani pod kątem uczulenia na jad owadów - dodaje Bajur.

- Setki razy wyjeżdżamy do usuwania gniazd owadów, zwłaszcza teraz, jesienią, gdy osy i pszczoły szukają ciepłego schronienia przed zimą. Może ktoś mądry ruszy głową i będziemy wreszcie badani, czy jesteśmy uczuleni na jad - mówi Zdzisław Toboła.

Gmina Złota w Pińczowie w sąsiedztwie Michałowa ogłosiła w poniedziałek, że zapłaci swoim strażakom ochotnikom za takie badania.

"Wójt Gminy Złota Waldemar Podsiadło zaprasza strażaków OSP z Gminy Złota biorących udział w akcjach ratowniczych na badania alergologiczne dotyczące ukąszeń przez owady. Badania będą realizowane przez SZOZ w Złotej. Koszty badań druhów są bezpłatne i zostaną pokryte z budżetu Gminy" - czytamy w komunikacie gminy.

Hołd

W związku ze śmiercią Sławomira Nocunia Związek Ochotniczych Straży Pożarnych zaapelował do wszystkich jednostek OSP i PSP o oddanie mu hołdu dzisiaj o godzinie 18 – uruchomienie syreny alarmowej sygnałem ciągłym przez jedną minutę i włączenie sygnałów świetlno–dźwiękowych w pojazdach pożarniczych.

"Niech ten wspólny gest będzie wyrazem naszej pamięci, wdzięczności i solidarności strażackiej rodziny. Druh Sławomir odszedł na wieczną służbę – Cześć Jego Pamięci" - napisali strażacy.

Czytaj także: