- Redakcje, które mają dostęp do Pentagonu, otrzymały 17-stronicowy dokument z nowymi ograniczeniami.
- Kontrowersyjny dla reporterów okazał się zapis, który mówi o "zatwierdzaniu informacji, nawet jeśli są jawne", przez "odpowiedniego urzędnika" przed ich upublicznieniem.
- Spotkało się to z krytyką ze strony organizacji zrzeszającej dziennikarzy.
Przedstawiciele mediów otrzymali w ostatnim tygodniu notę z zasadami, których muszą przestrzegać, by utrzymać akredytacje i mieć dostęp do budynku Pentagonu. Obecnie znajduje się tam Departament Wojny (Departament Obrony). O zmianie nazwy zdecydował Donald Trump, podpisując 5 września rozporządzenie w tej sprawie. Administracja stara się o zatwierdzenie tej zmiany przez Kongres.
Jak podaje stacja BBC, kontrowersyjny dla reporterów okazał się zapis, który mówi o "zatwierdzaniu informacji, nawet jeśli są jawne", przez "odpowiedniego urzędnika" przed ich upublicznieniem. Z zapisu 17-stronicowego dokumentu wynika, że nieprzestrzeganie tych zasad i publikowanie "nieautoryzowanych informacji" czy próba "nieautoryzowanego dostępu do nich" może skutkować zawieszeniem lub cofnięciem przepustki i utratą dostępu.
Szef Pentagonu sam doprowadził do wycieku informacji
Pete Hegseth, który niedawno otrzymał nowy tytuł sekretarza wojny, napisał w mediach społecznościowych, że to nie "prasa" rządzi Pentagonem, ale ludzie. "Prasa nie może już swobodnie poruszać się po korytarzach strzeżonego obiektu. Noś plakietkę i przestrzegaj zasad albo wracaj do domu", wynika z wpisu. Hegseth sam w marcu ujawnił poufne informacje, gdy na czacie grupowym podzielił się szczegółami dotyczącymi bombardowania Jemenu. Uczestnikiem tej dyskusji był reporter, nieuważnie dodany do konwersacji przez byłego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego, Michaela Waltza.
Bunt przeciwko ograniczeniom
Rzecznik Pentagonu Sean Parnell stwierdził w oświadczeniu, że "wytyczne zawarte w notatce przekazanej akredytowanym przedstawicielom mediów w Pentagonie potwierdzają standardy, które są już zgodne z normami obowiązującymi w każdej innej bazie wojskowej w kraju". Dodał, że to "podstawowe, zdroworozsądkowe wytyczne", których celem jest ochrona nie tylko poufnych informacji, ale też wszystkich pracowników Pentagonu i dbanie o bezpieczeństwo narodowe. Prezydent podczas sobotniej konferencji zbagatelizował wpływ tych ograniczeń na wolność prasy przyznając, że "nic nie powstrzyma reporterów".
Decyzja ta spotkała się z potępieniem wśród parlamentarzystów i prasy. National Press Club, amerykańska organizacja zrzeszająca krajowych dziennikarzy, określiła te wytyczne "bezpośrednim atakiem na niezależne dziennikarstwo w miejscu, gdzie niezależna kontrola ma największe znaczenie: w armii USA". Senator Jack Reed nazwał je "nierozważnym afrontem dla wolności słowa i prasy".
Autorka/Autor: zeb//az
Źródło: The Hill, BBC
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/WILL OLIVER