- Zespół ekspertów z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie szukał odpowiedzi na pytanie, dlaczego rodzice, wiedząc, że ekrany nie są wskazane dla dzieci do drugiego roku życia, i tak dają im smartfony.
- Jak dużo czasu dziennie powinny korzystać z takich urządzeń dzieci w wieku przedszkolnym?
- Dziecko uczy się regulować emocje za pomocą ekranu, a rodzic utrwala w sobie przekonanie, że to skuteczna metoda - tłumaczą badacze. Czym grozi nadużywanie niebieskich ekranów?
- Więcej tekstów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "zdrowie" w tvn24.pl
Czy i jak długo małe dzieci mogą korzystać z ekranów, np. tabletu? Te wątpliwości rozwiewa najnowsza analiza, przeprowadzona przez zespół pedagogów pod kierunkiem dr Magdaleny Rowickiej z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.
Badanie "Brzdąc w sieci 3.0" jest kontynuacją dwóch wcześniejszych edycji, które pokazały, że już jedna trzecia dzieci w Polsce korzysta z urządzeń ekranowych przed ukończeniem drugiego roku życia. - Rodzice wiedzą, że WHO odradza ekrany dla dzieci do drugiego roku życia, ale i tak dają im smartfony – powiedziała dr Magdalena Rowicka. Jej zespół zbadał, dlaczego tak się dzieje.
Badanie zostało przeprowadzone na reprezentatywnej próbie rodziców dzieci w wieku od 3 do 6 lat, czyli w grupie przedszkolnej. Łącznie przebadano ponad 1600 rodziców, z czego 1000 stanowili opiekunowie dzieci korzystających z urządzeń ekranowych. Pozostałą część stanowili rodzice dzieci, które nie mają kontaktu z tego typu technologią. Dzięki temu możliwe było porównanie obu grup i kontrola rzetelności uzyskanych wyników. Podział badanych dzieci był równomierny, zarówno pod względem wieku, jak i płci.
"Smartfon staje się szybkim i łatwym rozwiązaniem"
- Widzimy bardzo wyraźnie, że kontakt dzieci z ekranami rozpoczyna się w Polsce znacznie wcześniej, niż zalecają eksperci – podkreśliła dr Rowicka. - Nawet maluchy poniżej drugiego roku życia spędzają czas ze smartfonem czy tabletem. Rodzice często traktują to jako coś zupełnie naturalnego, tymczasem konsekwencje dla rozwoju emocjonalnego i poznawczego mogą być poważne - dodała. Światowa Organizacja Zdrowia i międzynarodowe towarzystwa pediatryczne rekomendują, by dzieci do drugiego roku życia w ogóle nie miały kontaktu z urządzeniami ekranowymi. Dzieci w wieku przedszkolnym mogą korzystać z nich co najwyżej przez jedną godzinę dziennie, i to najlepiej wspólnie z rodzicem, w kontekście aktywnej rozmowy i interpretacji treści. Wyniki badań "Brzdąc w sieci 1.0" i "Brzdąc w sieci 2.0" pokazały jednak, że najmłodsi korzystają z ekranów znacznie dłużej, często w samotności i w sytuacjach, które szczególnie zaburzają rytm dnia, jak tuż przed snem. - Rodzice wiedzą, co mówią rekomendacje. Problemem nie jest brak wiedzy, lecz brak siły, aby ją wdrożyć w codzienność – zauważyła dr Rowicka. - Kiedy dziecko się nudzi, krzyczy, kłóci się z rodzeństwem, kiedy rodzic sam jest przemęczony po pracy - smartfon staje się szybkim i łatwym rozwiązaniem - wskazała. Jednym z głównych wniosków "Brzdąca w sieci 3.0" jest ogromne znaczenie stresu rodzicielskiego i wynikającej z niego frustracji rodzica w podejmowaniu decyzji o udostępnianiu dzieciom ekranów. Badacze zauważają, że im wyższy poziom obciążenia psychicznego u rodzica, tym częściej dziecko dostaje telefon "na uspokojenie" lub "żeby zająć się sobą". - Rodzic, który sam jest przeciążony, często nie ma zasobów, żeby wchodzić w dialog czy proponować alternatywne aktywności. Włączenie bajki wydaje się najprostszym wyjściem. To jest zrozumiałe, ale nie jest bezpieczne - wyjaśniła dr Rowicka. - Tak zaczyna się mechanizm błędnego koła. Dziecko uczy się regulować emocje za pomocą ekranu, a rodzic utrwala w sobie przekonanie, że to skuteczna metoda - dodała.
Zbyt duża doza przyjemności
O tym, jak powszechny jest to problem, mówiła już w styczniu br. w programie "Wstajesz i weekend" Irena Koźmińska, prezeska i założycielka fundacji Cała Polska Czyta Dzieciom. - Okazuje się, że w Polsce, 10 procent dzieci przed ukończeniem 1. roku życia dostaje do rączki smartfon lub tablet, bo to daje rodzicom swobodę, czas, nie muszą się dzieckiem zajmować. Ale to jest zgubne. Potem, jeśli chodzi o nastolatki, to około 30 procent jest już uzależnionych od mediów społecznościowych. Na pewno przyczynia się do tego technologia, ale myślę też, że styl życia. Bo jeżeli mamy samotną matkę, która wychowuje dzieci i pracuje, to ona nie ma już tej energii do rozmowy, czy do czytania. Natomiast brakuje świadomości, że jest to absolutnie fundamentalne do rozwoju dziecka, do sukcesu w szkole i w życiu - sygnalizowała Koźmińska.
Z kolei prof. Zbigniew Jędrzejko, pedagog i socjolog, logoterapeuta, profesor Akademii Piotrkowskiej, zwracał uwagę, że mózg dziecka na wczesnym etapie "jest niezdolny do przyjmowania wielkich fal informacyjnych i fal obrazów". Jak tłumaczył przednie płaty mózgowe, odpowiedzialne za myślenie abstrakcyjne i poznawcze, w tak młodym wieku nie potrafią przerobić takiej ilości informacji i nie potrafią ich uporządkować. Prof. Jędrzejko był jednym z sygnatariuszy apelu do Ministerstwa Edukacji Narodowej o "wprowadzenie jednolitych zasad higieny cyfrowej dotyczących używania telefonów komórkowych i innych indywidualnych urządzeń cyfrowych w żłobkach, przedszkolach i szkołach podstawowych" w 2024 roku.
Jak wskazywał wtedy ekspert, światło niebieskie, emitowane przez ekrany, jest związane z pobudzaniem układu dopaminergicznego. Małe dziecko oglądając np. filmiki puszczane na takim urządzeniu, choć nie rozumie, o co w nich chodzi, "doznaje pobudzenia tego układu, a wówczas pojawia się duża ilość przyjemności". Mózg dziecka "bardzo szybko się do tej przyjemności przyzwyczaja i zaczyna traktować uczucie doznawanej przyjemności jako stan naturalny".
Ważne, ile i co ogląda dziecko
Wielu rodziców wierzy również, że aplikacje reklamowane jako edukacyjne rozwijają dziecko szybciej i skuteczniej niż tradycyjne formy zabawy. - To jeden z największych mitów. Analizy pokazują, że zdecydowana większość popularnych aplikacji ma niską wartość edukacyjną. Dzieci klikają w migające obrazki, zbierają punkty i nagrody, ale nie uczą się niczego, co wspierałoby ich pamięć, koncentrację czy kreatywność - wskazała dr Rowicka. - Widzimy wręcz, że nadmiar takich bodźców osłabia funkcje poznawcze i może prowadzić do trudności w nauce - oceniła. Podobnie jak w przypadku aplikacji ogromne znaczenie ma jakość oglądanych treści. Zespół badawczy wskazuje, że wiele popularnych bajek, takich jak "Masza i Niedźwiedź" czy "Lemingi", może modelować negatywne emocje i zachowania, utrwalając agresywne wzorce czy brak szacunku dla dorosłych. Jednocześnie istnieją pozytywne przykłady, jak australijski serial "Bluey", który promuje współpracę, empatię i radzenie sobie z emocjami. - Treści mają znaczenie. Nie chodzi tylko o to, ile dziecko spędza czasu przed ekranem, ale też o to, co ogląda i w jaki sposób. Bajka, która pokazuje konstruktywne sposoby radzenia sobie z emocjami, może wspierać rozwój. Ale bajka, która promuje chaos i agresję, robi dokładnie odwrotnie - zaznaczyła dr Rowicka.
Zespół badawczy zauważył, że nawet pozornie niewinne sytuacje, w których dziecko dostaje telefon, by się uspokoić, uruchamiają łańcuch mechanizmów ryzyka. Dziecko uczy się, że tylko ekran pozwala mu poradzić sobie z frustracją, a rodzic nabiera przekonania, że technologia rozwiązuje problem szybciej niż rozmowa czy wspólna zabawa. - Jeśli ten wzorzec powtarza się wielokrotnie, ryzyko problemowego używania mediów w przyszłości rośnie. To może być pierwszy krok do uzależnienia od technologii w wieku szkolnym i nastoletnim - przestrzegła dr Rowicka. Zaznaczyła jednak, że to nie jest tak, że technologia jest zła. - Smartfon czy tablet to tylko narzędzie, które może być użyte mądrze albo w sposób ryzykowny. Problem zaczyna się wtedy, gdy ekran zastępuje rozmowę, bliskość i wspólne przeżywanie emocji - podsumowała badaczka. - Naszym celem nie jest straszenie, lecz pokazanie rodzicom, że mają realny wpływ na to, jak ich dzieci będą korzystać z mediów w przyszłości - dodała.
Projekt badawczy "Brzdąc w sieci" został dofinansowany ze środków Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych na zlecenie Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. Celem badań zainicjowanych przez dr Magdalenę Rowicką jest poszerzenie wiedzy na temat wpływu korzystania z urządzeń cyfrowych przez małe dzieci na ich rozwój psychofizyczny oraz analiza roli rodziców w kształtowaniu tych nawyków.
Autorka/Autor: ap
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock