Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej wniosło kasację do Sądu Najwyższego od wyroku przyznającego milion złotych zadośćuczynienia ofierze księdza. Poszkodowana, wówczas 13-letnia dziewczynka, była molestowana i wielokrotnie gwałcona przez księdza Romana B.
Prawomocny wyrok w sprawie odszkodowania zapadł w październiku ubiegłego roku w Poznaniu. Już wówczas Towarzystwo Chrystusowe zapowiadało złożenie kasacji do Sądu Najwyższego.
Jak podało Radio Zet, pismo w tej sprawie zostało właśnie złożone do Sądu Najwyższego.
Kasacja to nadzwyczajny środek odwoławczy. Jeśli zostanie przyjęta, Sąd Najwyższy zbada, czy podczas procesu w niższych instancjach nie doszło do naruszenia prawa. Sąd Najwyższy nie pochyla się natomiast nad ustaleniem faktów w danej sprawie.
Zdaniem pełnomocnika Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, "na gruncie obowiązujących przepisów prawa w Polsce", nie można przenosić odpowiedzialności za czyny karalne ze sprawcy na kościelne osoby prawne.
Chrystusowcy zwracają też uwagę na fakt, że Roman B. nie jest już członkiem ich zgromadzenia. Co prawda po wyjściu z więzieniu trafił do domu księży emerytów pod Poznaniem. Ale po procesie kościelnym B. przestał być księdzem.
Zaskarżony wyrok może zostać utrzymany w mocy albo uchylony. Wówczas sprawa zostaje przekazania do ponownego rozpoznania.
Miała być szkoła z internatem, było puste mieszkanie
Historię kobiety, którą w dzieciństwie więził i gwałcił ksiądz Roman B., opisała w "Dużym Formacie" Justyna Kopińska. Wszystko wydarzyło się w latach 2007-2008, gdy duchowny służył w jednej z miejscowości w województwie zachodniopomorskim.
Jak ustaliła Kopińska, 12-letnia wówczas Kasia miała trudną sytuację w domu. Jej rodzice nadużywali alkoholu. Któregoś dnia popłakała się w szkole. I wtedy pojawił się ksiądz Roman. Obiecywał pomoc. Dziewczynka mu zaufała. B. pojawił się u jej rodziców i zaproponował im, że zabierze dziewczynkę do szkoły z internatem w innym mieście. Tak miało być dla niej lepiej. Rodzice dziecka uwierzyli. Ksiądz podstępnie to wykorzystał.
Zamiast internatu było puste mieszkanie i wielokrotne gwałty.
- Miałam 13 lat, gdy zgwałcił mnie po raz pierwszy. Był silny, ważył sto kilo. Krzyczałam, błagałam, by przestał. Gdy skończył, owinęłam się w koc, położyłam przy ścianie i płakałam. "Jadę. Mam mszę wieczorną w Stargardzie". (...) - czytamy w reportażu Kopińskiej w "Dużym Formacie".
Z czasem ksiądz miał zmuszać Kasię do brania leków. - Byłam po nich otępiała. Bił mnie, groził, że zabije. (...) Gwałcił mnie nawet kilka razy jednej nocy - mówiła pokrzywdzona.
Dramat dziewczynki miał trwać kilkanaście miesięcy. Jak pisała Kopińska, w tym czasie ksiądz nie raz zabierał Kasię ze sobą na pielgrzymki i wyjazdy. Ale nikogo to nie dziwiło.
Pewnego dnia B. odwiózł Kasię do domu, jak gdyby nigdy nic. A dziewczyna przerwała milczenie i o wszystkim opowiedziała pedagogowi w szkole. Sprawą zajęła się policja. W 2008 roku aresztowano Romana B. Został skazany na osiem lat więzienia. Po apelacjach ostatecznie w więzieniu spędził cztery lata.
Przełomowy wyrok
Pierwszy wyrok w sprawie o zadośćuczynienie zapadł już w styczniu br. Już wtedy Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał kobiecie milion złotych zadośćuczynienia od chrystusowców oraz 800 złotych miesięcznie dożywotniej renty.
Wyrok uznano za przełomowy, bo po raz pierwszy przesądzono odpowiedzialność cywilną Kościoła.
W uzasadnieniu sędzia Anna Łosik, powoływała się na art. 430 Kodeksu cywilnego, który brzmi: "Kto na własny rachunek powierza wykonanie czynności osobie, która przy wykonywaniu tej czynności podlega jego kierownictwu i ma obowiązek stosować się do jego wskazówek, ten jest odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną z winy tej osoby przy wykonywaniu powierzonej jej czynności”.
Pełnomocnik poszkodowanej kobiety adwokat Jarosław Głuchowski powiedział wówczas dziennikarzom, że wyrok nie jest satysfakcjonujący ani dla niego, ani dla jego klientki. - Państwo w relacjach medialnych poznaliście jedynie wierzchołek góry lodowej tego, co pani Kasia przeżyła - podkreślał i dodawał, że w mniej poważnych sprawach potrafiono zasądzać wyższe kwoty.
W apelacji pokrzywdzona kobieta wnioskowała nie tylko o wyższą kwotę zadośćuczynienia i renty, ale także o pisemne przeprosiny.
Taka decyzja sądu nie satysfakcjonowała też Zgromadzenia Chrystusowego, które podważało swoją odpowiedzialność za działanie księdza Romana B.
Sąd utrzymał jednak wyrok milionowego odszkodowania dla kobiety gwałconej przez księdza.
Niespełna dwa tygodnie po tym przełomowym orzeczeniu Towarzystwo Chrystusowe wypłaciło kobiecie odszkodowanie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24