Wystrzelone na strzelnicy pociski przeleciały półtora kilometra i uszkodziły elewacje domów w sąsiedniej wsi. Szczęśliwie żadna z kul nikogo nie trafiła. Sprawę wyjaśnia policja, a prokuratura właśnie nakazała prewencyjnie zamknąć obiekt, z którego padły strzały.
Była niedziela, dochodziła godzina 12, gdy nagle we wrzesińskiej (Wielkopolska) komendzie policji rozdzwoniły się telefony. Mieszkańcy Opatówka twierdzili, że w ściany ich domów uderzają kule wystrzelone z pistoletów czy karabinów.
"Kule uderzały w co chciały"
Policjanci szybko ustalili, że dwa kilometry dalej w miejscowości Podstolice trwa impreza strzelecka. Pojechali na miejsce i przerwali strzelanie. Potem w Opatówku zobaczyli ślady po kulach na elewacjach kilku domów.
- Kule we wszystkie strony leciały, uderzały w co chciały. Chwilę później w tym miejscu przejeżdżało rowerami małżeństwo z dziećmi. Było duże prawdopodobieństwo trafienia kulą - mówił Zbigniew Olejniczak, mieszkaniec Opatówka.
"Obiekt być może nie spełnia wymogów"
Sprawą od razu zajęły się organy ścigania.
- Prokurator rejonowy wszczął postępowanie w kierunku narażenia osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - informował Adam Wójciński z wrzesińskiej policji.
Osobom, które usłyszałyby taki zarzut, groziłoby do 3 lat więzienia.
Pierwsze decyzje prokuratury już zapadły. Na jej wniosek strzelnica w Podstolicach została zamknięta do odwołania.
- To zdarzenie daje poważne wątpliwości, co do bezpieczeństwa korzystania z tej strzelnicy. Obiekt być może nie spełnia wymogów - wyjaśnia Krzysztof Helik, Prokurator Rejonowy we Wrześni.
Dlatego prewencyjnie została ona zamknięta.
Wyjaśniają sprawę
Jak podkreśla, sprawą zajmują się wielotorowo. Przesłuchani mają być uczestnicy imprezy na strzelnicy, mieszkańcy Opatówka. Trwa ustalanie, z jakich broni oddawano strzały, skąd dokładnie je oddano i ile ich padło.
Strzelnica, na której odbywała się impreza, znajduje się na powietrzu. Otaczają ją wały ziemi, które mają uniemożliwiać wydostanie się pocisków poza jej teren.
Przypomnijmy, policjanci zabezpieczyli na jej terenie 60 sztuk broni różnego kalibru i różnego rodzaju oraz wylegitymowali 40 osób przebywających na strzelnicy.
"Nigdy nie było tu żadnego wypadku"
Czesław Duch, były prezes Klubu Strzelectwa Myśliwskiego "Trap", do którego należy strzelnica, przekonuje z kolei, że niedzielne wydarzenia nie mają nic wspólnego z nieprawidłowościami na obiekcie.
- Nieprawidłowości leżą po stronie osób, które z niej korzystały. Nikt zdrowo myślący nie strzela w górę, a skoro kule tyle przeleciały, to musiały być to strzały oddane w górę - mówi.
Podkreśla też, że główna oś strzelnicy skierowana jest w kierunku północnym, a strzały, które oddano wylądowały w Opatówku, który leży na wschód od obiektu.
Jak dodaje, strzelnica funkcjonuje od ponad 50 lat, od 1964 roku. - Od tego czasu nie było żadnego incydentu, a co dopiero wypadku - podkreśla Duch.
Zapewnia też, że strzelnica, po ostatniej przebudowie, która miała miejsce 13 lat temu za jego kadencji, posiadała wszelkie atesty i pozwolenia.
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań