Szpital w Krotoszynie pod lupą prokuratury. Dyrektor odpiera zarzuty NFZ

Szpital w Krotoszynie
Szpital w Krotoszynie o zawiadomieniu do prokuratury

Prokuratura bada działanie szpitala w Krotoszynie podczas epidemii. Zdaniem wielkopolskiego NFZ w placówce mogło dochodzić do nieprawidłowości. Dyrektor szpitala odpiera te zarzuty.

KORONAWIRUS W POLSCE. RAPORT TVN24 >>>

„KORONAWIRUS. RAPORT”. EKSPERCI ODPOWIADAJĄ NA WASZE PYTANIA 

Szpital w Krotoszynie wydał oświadczenie, w którym odniósł się do zawiadomienia, które wielkopolski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia złożył do prokuratury.

- W zawiadomieniu poruszone zostały dwa wątki. Pierwsza rzecz to przemieszanie pacjentów między oddziałami szpitala w Krotoszynie. Druga kwestia to przeniesienie dwóch pacjentów na oddział paliatywny szpitala w Pleszewie. Rzeczy te działy się w czasie, w którym można było przypuszczać, że w szpitalu w Krotoszynie mogą przebywać pacjenci zakażeni koronawirusem. Nawet jeśli nie było wyników badań wskazujących na to zakażenie, to obraz kliniczny pacjentów mógł na to wskazywać - powiedziała Marta Żbikowska-Cieśla z biura prasowego wielkopolskiego NFZ.

NFZ chce, by prokuratura sprawdziła szpital w Krotoszynie

Jak twierdzą władze szpitala, o zawiadomieniu dowiedziały się z mediów.

"Nie znamy oficjalnej treści zawiadomienia. Ani NFZ, ani prokuratura – jak dotąd - nie poinformowała szpitala o swoich działaniach. Pragnę jeszcze raz poinformować, że dwaj pacjenci, którzy 27 i 30 marca w trybie planowym przekazani zostali na Oddział Paliatywny Pleszewskiego Centrum Medycznego. Nie mieli w Krotoszynie zdiagnozowanego zakażenia koronawirusem. Nasi lekarze nie podejrzewali również u nich tej choroby. Gdyby tak było, pacjenci nie zostaliby przekazani do szpitala niezakaźnego" - napisał Krzysztof Kurowski, dyrektor szpitala w Krotoszynie.

Kurowski podkreślił również, że diagnostyka pozostałych pacjentów na oddziale wewnętrznym rozpoczęła się po tym, jak mężczyźni zostali przekazani do szpitala w Pleszewie.

"Oddział, na który trafili, został poinformowany o sytuacji w Krotoszynie, gdy okazało się, że na Oddziale Wewnętrznym wykryto zakażenia koronawirusem. Nie zgadzam się więc z zarzutem, że lekarze z Krotoszyna mieliby się przyczynić do zachorowania i śmierci pacjentów w Pleszewie, a nawet jak niektóre media sugerują – że popełnili przestępstwo i podesłali czy podrzucili chorych do innego szpitala.   Ani szpital, ani tym bardziej nasz personel, który w krytycznej sytuacji stanął na wysokości zadania, nie zasługuje na to, by zarzucać mu podejmowanie działań na szkodę pacjentów i narażania ich na szerzenie się choroby zakaźnej" - czytamy w oświadczeniu.

Postępowanie na wstępnym etapie

Sposób funkcjonowania szpitala w czasie epidemii zbada Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim.

Postępowanie toczy się w związku ze sprowadzeniem niebezpieczeństwa dla życia wielu osób i spowodowania zagrożenia epidemiologicznego przez szerzenie się choroby zakaźnej. Na razie postępowanie jest na wstępnym etapie. - Zawiadomienie wpłynęło 6 kwietnia. Gromadzimy materiał dowodowy. W obecnej sytuacji nie jest to łatwe, ale te czynności, które są możliwe, zostaną wykonane - tłumaczy Maciej Meler, rzecznik ostrowskiej prokuratury.

Prokuratura zamierza zabezpieczyć dokumentację medyczną oraz w miarę możliwości przesłuchać świadków.

Najwięcej zakażonych w Wielkopolsce jest z tego powiatu

Liczący około 30 tysięcy mieszkańców Krotoszyn w województwie wielkopolskim nazywany jest przez lokalne media "polskim Bergamo". Przeprowadzane w nim dezynfekcje bloków, przystanków autobusowych czy ławek w miejscach publicznych to codzienność. Co czwarty zakażony koronawirusem w województwie mieszka w powiecie krotoszyńskim - do tej pory wykryto tu ponad 140 przypadków.

Reporterzy "Czarno na białym" rozmawiali z pracownicą szpitala w Krotoszynie. Kobieta nie ma wątpliwości: jej choroba to efekt łamania procedur. Twierdzi, że placówka przyczyniła się do rozprzestrzenienia wirusa. Mówi, że sytuacja w szpitalu jest krytyczna. - Płacz, przerażenie, jeden drugiego się obawiał. Brak sprzętu - wylicza pracownica szpitala, która chce zachować anonimowość.

Zapytana o środki ochrony osobistej, odpowiada, że personel medyczny był wyśmiewany i szykanowany. - Że straszymy pacjentów. Ta sprawa nadaje się do sądu - uważa.

- Do mnie takie informacje nie docierały. Jeżeli były zgłaszane braki, to one były uzupełniane - zapewnia rzecznik szpitala w Krotoszynie Sławomir Pałasz. - Poczekajmy na ustalenia naszego zespołu do spraw zakażeń. Na pewno sanepid będzie wdrażał odpowiednie procedury wyjaśniające i wtedy dopiero będzie można powiedzieć, jak było naprawdę - dodaje.

ZOBACZ MATERIAŁ CYPRIANA JOPKA W "CZARNO NA BIAŁYM"

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE PRZEZ TVN24GO

Czytaj także: