Jadący szybko samochód ciągnie na smyczy psa. Taki widok zarejestrował monitoring dwóch gorzowskich autobusów. Chociaż na pierwszy rzut oka sytuacja może wyglądać jednoznacznie, prokuratura nie jest tego taka pewna. - Właściciel tłumaczy, że to przez roztargnienie - mówi prokurator.
Do samej sytuacji miało dojść 22 marca, jednak akta do prokuratury dotarły wczoraj. Wcześniej sprawa trafiła na policję po tym, jak psa ciągniętego przez samochód zauważyli i nagrali kierowcy dwóch autobusów.
- Kierowca widział i od razu zgłosił do centrali tę sytuację. Tego samego dnia, po wjeździe na zajezdnię ściągnięty został monitoring - mówi Sławomir Dwojak z MZK w Gorzowie Wlkp. Na policję monitoring wraz z dokumentacją trafił kilka dni później.
"Mężczyzna tłumaczy zdarzenie roztargnieniem"
- Po przekazaniu filmu przez MZK ustaliliśmy na podstawie rejestracji właścicielkę wozu. Rozmawialiśmy z nią i jej mężem. Przedstawili sytuację, która pokrywa się z faktami. Mężczyzna tłumaczy zdarzenie roztargnieniem. Zaraz po tym jak uświadomił sobie, co zrobił, zawiózł psa do weterynarza. Tam dołożył starań, żeby pies doszedł do siebie, co kosztowało go niemało. Pies jest już z nimi w domu. Leczenie go trwało około dwóch tygodni- mówi Sławomir Konieczny z gorzowskiej policji.
Przyznaje jednak również, że mimo iż odnalezienie sprawców było proste, dużo trudniejsza jest ocena tego, co zarejestrował monitoring.
- Ustalenie właścicieli i okoliczności trwało krótko, pozostała jednak ocena prawna tego zdarzenia. Nie spotkałem się wcześniej z tego typu przypadkiem. Jak widzieliśmy filmy, to bezwzględnie byliśmy za tym, żeby to napiętnować, ale musimy mieć pewność co do okoliczności - mówi Konieczny.
Znęcanie, czy wypadek?
Na to, że sytuacja jest niejednoznaczna zwraca również uwagę prokurator Dariusz Domarecki.
- Akta wpłynęły wczoraj. Policja wszczęła też postępowanie w sprawie znęcania się nad zwierzęciem. Z jego toku wynika, że mógł być to nieszczęśliwy wypadek. Właściciel niezwłocznie udzielił psu pomocy, na co wydał sporo pieniędzy. Tłumaczy wszystko roztargnieniem. Jechał właśnie nakarmić drugiego psa, miał padać deszcz, a w aucie miało być jeszcze małe dziecko. Twierdzi, że zapomniał iż na chwilę przywiązał psa do haka samochodu. Zeznania żony są podobne- mówi Domarecki.
Jak zapowiada, prokuratura zamierza przesłuchać weterynarza, który pomagał psu. Zostanie również zabezpieczona cała dokumentacja. Prokuratura musi orzec, czy w tym przypadku można mówić o znęcaniu się nad zwierzęciem.
- Znęcanie nad zwierzęciem ma miejsce wtedy, kiedy ból jest zadawany umyślnie. Kiedy istnieje zamiar bezpośredni. Sprawa nie jest zero jedynkowa. Film jest drastyczny ale na pewno samo nagranie o niczym nie przesądzi. Póki co nikt nie ma postawionych zarzutów - mówi Domarecki. .
Autor: kk/ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: MZK Gorzów Wlkp