Można było naprawę mediów publicznych przeprowadzić zgodnie z prawem. Nowy rząd wybrał drogę działania bezprawnego - ocenił prezydencki doradca Andrzej Zybertowicz. Piotr Zgorzelski wyjaśniał, że postawienie mediów publicznych w stan likwidacji to nie jest ich likwidacja, tylko zlikwidowanie "szarogęszenia się" przedstawicieli PiS w TVP i Polskim Radiu.
Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz zdecydował o postawieniu w stan likwidacji Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej. Nastąpiło to - jak wyjaśniono - w związku z decyzją prezydenta o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych.
O zmianach w mediach publicznych dyskutowali w niedzielę goście "Kawy na ławę" w TVN24.
Zybertowicz: naprawę mediów publicznych można było podjąć zgodnie z prawem
Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta, ocenił, że władza łamie prawo. - Media publiczne potrzebowały naprawy i można było podjąć tę naprawę zgodnie z prawem - mówił.
W jaki sposób? - Porozumiewając się albo z główną partią opozycyjną, czyli Prawem i Sprawiedliwością, albo jednocześnie, czy przede wszystkim z prezydentem, wypracowując ścieżkę ustawowej naprawy tych mediów - powiedział Zybertowicz. - Wybrano drogę działania bezprawnego, co nie ulega wątpliwości dla wielu prawników - dodał.
Zgorzelski: to jest likwidacja waszego szarogęszenia
Piotr Zgorzelski z PSL mówił, że "nie zgadza się z tezą, która twierdzi, że zostało dokonane jakiekolwiek bezprawie". - Bo bezprawie to zafundowaliście wy, rządząc od 2015 roku, tworząc bałagan w obszarze spółek Skarbu Państwa, w tym Telewizji Publicznej i Radia Publicznego - dodał.
- Postawienie mediów publicznych w stan likwidacji to nie jest likwidacja mediów publicznych. To jest likwidacja waszego szarogęszenia się jako jednej partii politycznej za pieniądze obywateli w tej spółce - powiedział polityk PSL, zwracając się do przedstawicieli obozu opozycji.
Przydacz: działania ministra Sienkiewicza nie mają podstawy prawnej
Marcin Przydacz z PiS ocenił, że "to, co robi minister Sienkiewicz, nie ma podstawy prawnej od samego początku". - Najpierw zupełnie na rympał, bez podstawy prawnej, powołał sobie rady nadzorcze i prezesów mimo obowiązujących ustaw. Później zrozumiał, chyba pod naporem opinii publicznej i szeregu prawników i wycofał się z tego scenariusza, czym przyznał, że tak naprawdę to poprzednie działanie było bezprawne - przekonywał Przydacz.
Odnosząc się do postawienia mediów publicznych w stan likwidacji, stwierdził: - Ustawa mówi wprost: polskie radio i polska telewizja muszą istnieć.
Halicki: będzie ustawa
Andrzej Halicki z Koalicji Obywatelskiej podkreślał, że "media publiczne muszą stać się mediami publicznymi". - Do tego potrzebna jest ustawa. Ustawa będzie - zapowiedział. Zaznaczył jednocześnie, że "najpierw musi być zatrzymanie hejtu, tego wszystkiego, co się działo bezprawnie i na szkodę polskiego państwa i polskiego społeczeństwa".
- To jest proces, który zakończy się powstaniem takiego dokumentu ustawowego, który będzie określał ustrój mediów publicznych w Polsce. Nie będzie robiony z dnia na dzień, czy w nocy, uchwalany na kolanie i tak dalej. Będzie pisany po konsultacjach społecznych, z ekspertami, ze środowiskiem dziennikarskim, w ludzki sposób - powiedział poseł KO.
Bosak: nowa koalicja rządząca nie chciała pisać ustawy, chciała zadziałać siłowo
Krzysztof Bosak z Konfederacji stwierdził, że "powinny partie nowej koalicji usiąść, przygotować nową ustawę medialną". - Tak było zawsze przy przejmowaniu władz w mediach publicznych. Następnie tę ustawę podać pod głosowanie i zobaczyć, czy prezydent zdecyduje się ją podpisać, czy nie. Jak nie, to negocjować. To byłyby normalne metody - stwierdził.
Jego zdaniem "można było to zrobić dość szybko i sprawnie". - A nowa koalicja nie chciała pisać nowej ustawy, nie chciała spotykać się z prezydentem, nie chciała żadnych negocjacji. Chciała zadziałać siłowo i bezprawnie. W mojej opinii każdy, kto uczciwie zapoznał się ze wszystkimi dostępnymi opiniami prawnymi, przyzna, że to jest działanie bezprawne - mówił Bosak.
Biejat: należało działać szybko, bo z TVP lał się hejt
- Jeśli chodzi o to, dlaczego należało działać szybko, to odpowiedź jest bardzo prosta. Był hejt lejący się na mniejszości, na pracowników, na przedstawicieli różnych zawodów. I jeżeli był jakiś powód, dla którego trzeba było jak najszybciej przerwać to, co się działo w mediach tak zwanych publicznych, to było przerwanie tego lejącego się hejtu, który zatruwał nasze społeczeństwo - powiedziała Magdalena Biejat z Lewicy
Podkreśliła, że "to należało przerwać jak najszybciej". - Co się teraz powinno wydarzyć? Nie możemy się zgadzać na to i nie możemy kontynuować tej atmosfery wojny - podkreśliła. - Po sytuacji oczyszczenia tego, co się dzieje w TVP i w mediach publicznych musimy doprowadzić do tego, że one rzeczywiście staną się publiczne. Tego nie da się załatwić szybko. Tego się nie da załatwić w pięć minut. Do tego potrzebujemy szerokich konsultacji - zaznaczyła Biejat.
Źródło: TVN24