Andrzej Duda pojechał robić zakupy na Słowację, by udowodnić, że jest tam drożej niż w Polsce i zmiana waluty na euro nie ma sensu. Materiał „Faktów” TVN udowadnia, że zależy to jednak od wyboru sklepu.
W piątek rano Andrzej Duda ruszył na Słowację, żeby porównać w sklepach ceny w euro z cenami w złotówkach. Robiąc zakupy po słowackiej oraz po polskiej stronie granicy chciał udowodnić Polakom, że przyjęcie euro oznaczałoby, iż będzie drożej.
Za olej, sok, mleko, cukier, jajko niespodziankę, margarynę, ser, chleb i trzydzieści jaj kandydat PiS na prezydenta zapłacił na Słowacji w przeliczeniu 54 zł. W Polsce - 37 zł. Zakupy w Polsce zrobił w przygranicznej Biedronce.
Dobór sklepu
Inną kwotę, znacznie wyższą, trzeba jednak zapłacić za te same produkty w osiedlowym sklepie. Reporter Maciej Knapik sprawdził ceny przy ulicy Astronautów w Warszawie. Zakupy kosztowały blisko 60 zł.
W tym samym sklepie osiedlowym z wysokimi cenami cztery lata temu standardowe zakupy robił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wtedy chciał udowodnić, że w Polsce jest bardzo drogo. Jak mówił, mógł wybrać Biedronkę, ale "to sklep dla najbiedniejszych". Jak zauważa reporter "Faktów", trik zarówno wtedy, jak i teraz polegał na doborze sklepu.
Autor: js//rzw / Źródło: Fakty TVN