W pandemii problem spożywania alkoholu okazuje się jeszcze większy, bo więcej pijemy i więcej wydajemy na picie niż rok temu. Według danych z raportu firmy Nielsen w 2020 roku Polacy wydali na alkohol o 7 procent więcej niż rok wcześniej. Z badania wynika też, że Polacy przerzucili się na mocniejsze alkohole. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W roku pandemii koronawirusa, roku zdalnej pracy i kontaktów społecznych na odległość, w kraju wzrosło spożycie alkoholu. Według danych z raportu firmy Nielsen, w 2020 roku Polacy wydali na alkohol o 7 procent więcej niż rok wcześniej. Tym samym trunki kosztowały nas prawie 40 miliardów złotych.
- Zostaliśmy odizolowani, zablokowano możliwość większych spotkań towarzyskich, uczestniczenia w życiu codziennym, społecznym typu: wyjścia do kina, do teatru, spotkania gdzieś w restauracjach, więc to spowodowało dużo lęku i przeniosło się w zacisze domowe – wyjaśnia psycholożka Daria Suchecka ze Stowarzyszenia Monar.
"Przewidywane szkody społeczne i zdrowotne mogą być większe"
Według autorów raportu podsumowującego 2020 rok w handlu detalicznym, przez brak rozgrywek sportowych i spotkań towarzyskich, o 1,6 procenta spadła ilość kupowanego w naszym kraju piwa. Niestety nie świadczy to, że alkohol stał się mniej popularny, bo w zeszłym roku zyskały trunki mocne - whisky 15 procent, wino 8 procent, rumy 30 procent i giny 26 procent. Co według specjalistów uzależnień - może świadczyć o piciu niebezpiecznym, szkodliwym, prowadzącym do uzależnień.
- Wiadomo, że styl, który polega na piciu mocnych alkoholi w krótkim czasie jest najbardziej dla zdrowia destrukcyjny. Więc jeżeli zaczynamy się przerzucać albo zaczęlibyśmy się przerzucać na mocne alkohole kosztem słabych, no to przewidywane szkody społeczne czy zdrowotne mogą być większe – uważa kierownik Zakładu Psychoprofilaktyki i psychologii uzależnień Uniwersytetu Łódzkiego prof. Jan Chodkiewicz.
"Te kilka miesięcy są równią pochyłą, po której się zsuwamy"
Według badań przeprowadzonych we współpracy z Państwową Agencją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, około 14 procent badanych deklaruje zwiększone spożycie alkoholu w czasie pandemii, w porównaniu do 2019 roku. Wielu tłumaczy to tymczasowym zastępowaniem innych, niemożliwych do realizacji sposobów na relaks.
- Inne słowo na uzależnienie to jest przyzwyczajenie. Jeżeli ktoś przez sześć-dziesięć miesięcy posługuje się alkoholem jak lekarstwem na nudę, na zdenerwowanie, to teraz te kilka miesięcy są równią pochyłą, po której się zsuwamy bezwiednie – zwraca uwagę psycholożka i terapeutka uzależnień dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska. – Dzień, w którym człowiek wypija pół butelki wina to nie problem, ale dzień za dniem, w którym się wypija po pół butelki, a potem już coraz więcej, to zaczyna być problem – dodaje.
Każdy, kto podejrzewa u siebie problem z alkoholem powinien zasięgnąć informacji na jednej ze stron internetowych - ze wskazówkami dotyczącymi niepokojących sygnałów uzależnienia. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych udostępnia test, który można samodzielnie wypełnić. W razie potrzeby - na infolinii Anonimowych Alkoholików - dostępna jest pomoc ze strony ludzi, którzy dobrze wiedzą z czym wiąże się uzależnienie i jak się zaczyna.
- Ja też tego doświadczyłem. Najczęściej to jest tak, że jeśli jeszcze wszystkiego nie straciłeś, to posłuchaj jak mieli inni, bo być może jeszcze jesteś w takim punkcie, w którym można się zatrzymać. A jeśli tego nie zrobisz, to po prostu dotkniesz tego dnia, z którego odbić się niełatwo – podkreśla anonimowy alkoholik pracujący jako konsultant infolinii AA.
Maria Mikołajewska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock