Kontrowersyjny pomysł na biznes: producent dziecięcej bielizny na pudełkach umieścił zdjęcia kilkuletnich dzieci w dwuznacznych i wyzywających pozach. Tłumaczy, że to jego własne dzieci, a zdjęcia są zupełnie niewinne. Innego zdania Rzecznik Praw Dziecka nie widzi problemu.
Właściciel firmy i jednocześnie autor kontrowersyjnej kampanii Ryszard Mokrzycki uważa, że nie ma w niej nic niestosownego. - To dziecko pokazuje jedynie dobrą bieliznę - tłumaczy.
Agnieszka Dybowska z biura Rzecznika Praw Dziecka dodaje, że to rodzice decydują czy wizerunek ich dzieci wykorzystywany na opakowaniach godzi w prawa pociech, czy też nie.
Jak z "Playboya"
Nie wszyscy jednak tak łagodnie oceniają całą sprawę. Jakub Śpiewak z Fundacji Kidprotect.pl jest zdania, że na forach pedofilskich te właśnie zdjęcia zrobiłyby furorę. - Chodzi o jednoznaczny kontekst, eksponowanie genitaliów dziecka - mówi.
Patrycja Kurowska-Kowalczyk z Komitetu Ochrony Praw Dziecka dodaje, że sześciolatka z opakowania wykonuje pozę jak z okładki "Playboya".
To jego dzieci
- Jako producent, a jednocześnie ojciec nie dopuściłbym do produkcji takich opakowań, jeśli bym miał jakiekolwiek skojarzenia pornograficzne. To są moje dzieci - tłumaczy Mokrzycki.
Istnieje jeszcze jedna możliwość: prokuratura z urzędu mogłaby wszcząć postępowanie, jeśli uznałaby, że fotografie mają charakter pornograficzny.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN