Wszystko wskazuje na to, że rosyjskie służby specjalne, atakując tę magistralę, pokazują Zachodowi, że mają zdolności techniczne uderzania w gazociągi podmorskie - tak o wyciekach z gazociągów Nord Stream na Bałtyku mówił w programie "Wstajesz i Wiesz" w TVN24 Robert Tomaszewski, analityk do spraw gospodarczych i energetycznych z Polityki Insight. W jego ocenie "to jest rodzaj ostrzeżenia, rodzaj kolejnej groźby ze strony Moskwy pod adresem Europy, że na liście do ataku mogą się znaleźć właśnie magistrale takie, jak Baltic Pipe oraz gazociągi łączące Norwegię z Europą Zachodnią".
W poniedziałek myśliwiec F-16 duńskich sił powietrznych rozpoznał wyciek gazu z dwóch gazociągów Nord Stream na Morzu Bałtyckim. Do wycieków doszło w jednym miejscu w gazociągu Nord Stream 2 na południowy wschód od Bornholmu oraz w dwóch miejscach w gazociągu Nord Stream 1 na północny wschód od Bornholmu.
"Wszystko wskazuje na to, że to nie był przypadek"
O przyczynach i konsekwencjach tych zdarzeń mówił w TVN24 Robert Tomaszewski, analityk do spraw gospodarczych i energetycznych z Polityki Insight.
- Wszystko wskazuje na to, że to nie był przypadek - ocenił. Zwrócił uwagę, że wycieki zbiegły się z momentem uruchomienia przez Polskę gazociągu Baltic Pipe, który "ma symbolicznie zakończyć naszą zależność od importu rosyjskiego gazu". Jego zdaniem "wiele wskazuje na to, że jest to prowokacja rosyjska".
Zauważył, że uderzenia zostały wykonane na gazociągi, które nie są aktywne komercyjnie. Nord Stream 2 nigdy nie został komercyjnie uruchomiony, z kolei Nord Stream 1 został wyłączony przez stronę rosyjską w sierpniu ze względu na rzekomą awarię turbiny.
- Wszystko wskazuje na to, że rosyjskie wojsko, rosyjskie służby specjalne, atakując tę magistralę, pokazują Zachodowi, że mają zdolności techniczne uderzania w gazociągi podmorskie. To jest rodzaj ostrzeżenia, rodzaj kolejnej groźby ze strony Moskwy pod adresem Europy, że na liście do ataku mogą się znaleźć właśnie magistrale takie, jak Baltic Pipe oraz gazociągi łączące Norwegię z Europą Zachodnią - mówił ekspert.
"To tworzy ryzyka nie tylko klimatyczne, ale również nawigacyjne"
Tomaszewski powiedział, że wszystko na to wskazuje, że eksplozje były bardzo rozległe i uszkodziły znaczną część magistral.
- Służby europejskie potwierdzają, że stopień rozszczelnienia się wszystkich trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2 jest znaczący. To tworzy ryzyka nie tylko klimatyczne, ale również nawigacyjne. Statki nie mogą wpływać w obszary, w których znajdują się te wycieki, ponieważ są to chmury gazu, które przy jakimś incydencie mogłyby zająć się ogniem i doprowadzić do kolejnych wybuchów - tłumaczył ekspert.
W jego ocenie w tej sytuacji operatorzy gazociągów powinni odcinać dostęp surowca, by uniknąć dalszego wycieku. - Jeżeli Rosja będzie dalej wtłaczała surowiec do rury, to ta sytuacja szybko nie przeminie, będziemy mieli do czynienia z długotrwałym wyciekiem - ostrzegł.
Tomaszewski zwrócił uwagę, że wycieki nastąpiły bardzo blisko miejsca przecięcia się Nord Stream 1 i Nord Stream 2 z Baltic Pipe. - To jest dodatkowa przesłanka świadcząca o tym, że jest to rodzaj groźby pod adresem Zachodu. Baltic Pipe jest rurą, która ma nam umożliwić pełne uniezależnienie się od rosyjskiego gazu, więc jest wbrew rosyjskim interesom. Oczywiście Moskwie nie zależy na tym, żeby Europa była niezależna energetycznie, chce wracać do zależności, ale jednocześnie wysadza własne magistrale - powiedział analityk.
"Stawka w tej grze jest niewyobrażalnie wysoka"
Tomaszewski zaznaczył, że "każdy krok ze strony Rosji, który uderzałby w infrastrukturę krytyczną należącą do państw europejskich, byłby niesamowitą eskalacją".
- Zachód może oczywiście przeciwdziałać temu, może zwiększyć czujność, jeżeli chodzi o kontrolę i sprawdzanie gazociągów, ale nie oszukujmy się – to są tysiące kilometrów rurociągów, które są położone na dnie morza, nie ma technicznej możliwości, która pozwalałaby w sposób efektywny uchronić tego typu infrastrukturę przed uderzeniami, szczególnie asymetrycznymi - podkreślił gość. Jak dodał, "Zachód musi w jakiś sposób odpowiedzieć, musi zwiększyć bezpieczeństwo tej krytycznej infrastruktury, bo ewidentnie o to idzie teraz gra".
- Jeżeli będziemy mieli do czynienia z sytuacją, w której Rosja będzie w stanie uderzać w naszą infrastrukturę krytyczną, w tym przypadku gazową, wówczas ceny gazu i kryzys energetyczny, który obecnie przechodzimy, jeszcze bardziej się pogłębi. Więc stawka w tej grze jest niewyobrażalnie wysoka - ocenił.
Źródło: TVN24