Dziennik zwraca uwagę, że mail przyszedł dwa dni przed wyjazdem ówczesnego komendanta głównego Jarosława Szymczyka do Kijowa. Dostał tam w prezencie granatnik, który miał być "pustą tubą". Potem eksplodował w jego rękach w KGP.
Przysłaną wiadomość potraktowano jako fałszywy donos o alarmie bombowym, nie powiązano jej z późniejszym wybuchem granatnika - pisze "Rzeczpospolita", zaznaczając, że poza KGP adresatem było też kilka instytucji na Łotwie. Gazeta dodaje, że policja, zapytana o całą sprawę, odpowiedziała, iż mail zatytułowany był "Bomba" i mówił o podłożonym rzekomo ładunku wybuchowym, nie precyzując gdzie. Jednak z jego powodu dokonano sprawdzenia pirotechnicznego budynku KGP, które nie potwierdziło zagrożenia.
"Rzeczpospolita" napisała, że policjanci, odpowiadający za przygotowanie wyjazdu szefa policji do Kijowa, kiedy dowiedzieli się o istnieniu ostrzegawczego maila, stwierdzili, że gdyby o nim wiedzieli, wyjazdu zapewne w ogóle by nie było.
Robert Szumiata, rzecznik komendy stołecznej, na pytania "Rzeczpospolitej" odpowiedział tak: "Informacja ze wspomnianego przez Panią maila nie mówiła wprost o możliwości wybuchu konkretnie w KGP, mail zatytułowany był 'Bomba' i tyle. Mówił o podłożonym rzekomo ładunku wybuchowym tyle tylko, nie precyzując gdzie. Treść napisana była w języku łotewskim. Poza KGP jego adresatem było też kilka instytucji na Łotwie. W związku z wpłynięciem tego maila dokonano wtedy sprawdzenia pirotechnicznego budynku KGP, które nie potwierdziło zagrożenia. Policjanci z Mokotowa wystąpili też do Prokuratury Rejonowej z wnioskiem o wszczęcie śledztwa z art.224a par.1 k.k. Prokuratura odmówiła jego wszczęcia".
Co zastanawiające, w ramach głębokiego audytu, prowadzonego w Komendzie Głównej Policji już przez MSWiA pod rządami ministra Michała Kierwińskiego, sprawa e-maila nie wyszła na jaw - dodaje gazeta.
Odpowiedź MSWiA. "Przeprowadzono kontrolę"
Redakcja tvn24.pl zwróciła się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji i Komendy Głównej Policji z pytaniami dotyczącymi wspomnianego maila. Jak przekazano, od 3 stycznia do 15 lutego zeszłego roku Departament Kontroli resortu "przeprowadził kontrolę doraźną mającą na celu wyjaśnienie przyczyn, okoliczności oraz skutków zdarzenia nadzwyczajnego z udziałem Komendanta Głównego Policji".
"Zakresem przedmiotowym kontroli objęto realizację zadań służbowych pozostających w bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym z tym zdarzeniem. Dotyczyły one w szczególności zarówno przygotowania wizyty Komendanta Głównego Policji na Ukrainie, jak również jego pobytu w tym kraju oraz powrotu, łącznie z dniem zdarzenia (ze szczególnym uwzględnieniem zadań i czynności podjętych po wystąpieniu zdarzenia nadzwyczajnego)" - czytamy.
MSWiA jednocześnie poinformowało, że "obecnie sprawa jest na etapie postępowania sądowego, a zatem wszystkie nowe wątki powinny być wyjaśnione w trakcie rozpraw prowadzonych w ramach tego postępowania".
Czemu prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania?
Skierowaliśmy również pytanie do stołecznej prokuratury okręgowej o powód odmowy wszczęcia postępowania w tej sprawie. Jej rzecznik Piotr Antoni Skiba w odpowiedzi przekazał, że sprawą zajmowała się Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów.
Poinformował, że "na adres mailowy' gabinetkgp@policja.gov.pl z adresu mishuyev99@mail.ru w dniu 08 grudnia 2022 r. wpłynęła wiadomość mailowa sugerująca podłożenie ładunku wybuchowego". "Wiadomość została następnie przesłana przez pracownika, który odczytał wiadomość do dyżurnego Sztabu Komendy Głównej Policji. W wyniku treści wiadomości, w tym samym dniu przeprowadzono czynności z psem służbowym Policji, w celu wyszukiwania zapachów i materiałów wybuchowych, dokonano również rozpoznania minersko-pirotechnicznego. Działania te zakończyły się wynikiem negatywnym" - przekazał.
Zapytaliśmy Prokuraturę Regionalną w Warszawie o to, na jakim etapie jest śledztwo w sprawie wybuchu granatnika, w którym generał Szymczyk ma status pokrzywdzonego. Czekamy na odpowiedź.
Granatnik był prezentem przywiezionym z Ukrainy
Do eksplozji w siedzibie KGP doszło w połowie grudnia 2022 roku po wizycie generała inspektora Jarosława Szymczyka w Ukrainie. Były komendant - jak sam tłumaczył w mediach - od szefów tamtejszych służb dostał w prezencie granatniki, które miały być zużyte i które przywiózł do Polski. Jeden z nich wybuchł jednak na zapleczu jego gabinetu. Sam komendant został niegroźnie ranny w ucho.
Pod koniec stycznia do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów został przesłany akt oskarżenia w sprawie byłego komendanta głównego policji, generała inspektora Jarosława Szymczyka. Na 13 listopada wyznaczono termin rozpoczęcia rozprawy.
Szymczyk został oskarżony o to, że w dniach 12-14 grudnia 2022 roku miał granatnik RGW-90 bez wymaganej koncesji. Były szef policji oskarżony jest też o przewiezienie granatnika z Ukrainy do Polski bez zgłoszenia tego funkcjonariuszom Służby Celno-Skarbowej podczas kontroli na drogowym przejściu granicznym w Dorohusku, a także o to, że 14 grudnia 2022 r. w siedzibie KGP przy ul. Puławskiej w Warszawie "nieumyślnie sprowadził zdarzenie zagrażające życiu i zdrowiu wielu osób przebywających na terenie KGP i mieniu w wielkich rozmiarach w postaci budynku KGP".
"W ten sposób, że dokonał zwolnienia zabezpieczeń granatnika RGW-90, a następnie doprowadził do jego wystrzału i gwałtownego wyzwolenia energii, powodującego uszkodzenie konstrukcji pomieszczeń Komendy Głównej Policji i stwarzającego zagrożenie wybuchem pocisku zawierającego ładunek wybuchowy w postaci oktogenu, do eksplozji którego nie doszło z uwagi na nieuzbrojenie się pocisku w małej przestrzeni, tj. o czyn z art. 163 § 1 pkt 3 i § 2 kk (sprowadzenie zdarzenia powszechnie niebezpiecznego – red.)" - wyjaśniła warszawska prokuratura.
Pierwszy czyn zarzucany Szymczykowi zagrożony jest karą więzienia od 6 miesięcy do 8 lat, a drugi grozi więzieniem od 3 miesięcy do 5 lat.
Autorka/Autor: js/akw
Źródło: Rzeczpospolita, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Brejza