Kandydatka na radną stwierdza, że "polityka nie powinna wyglądać jak smutny starszy pan" i na cukierkowej grafice życzy smacznej kawusi, prosząc o głosy wyborców. Nie ona jedna. Ubiegający się o urząd fotografują się z jeżami, surykatkami i końmi, prezentują rekwizyty lub nagie torsy. Czasem rymują, stają na głowie lub sięgają po humor fekalny. Wyścig po fotel w samorządzie zaczyna się od wyścigu o zapadnięcie w pamięć wyborcom.
Klasyczne fotografie lekko uśmiechniętych mężów i żon stanu, na błękitnym lub zielonym tle i z dłońmi złożonymi w piramidkę? Tak, takie plakaty w czasie kampanii przed wyborami samorządowymi 2024 wciąż stanowią większość. Ale to nie o nich jest głośno w internecie, to nie z nich tiktokowi twórcy tworzą kompilacje, a satyryczne portale - artykuł o tytułach takich, jak "Nie uwierzysz w plakaty tych polityków", "10 najlepszych bannerów w tej kampanii" i "Ci kandydaci nie mają hamulców [ZOBACZ ZDJECIA]".
To samo z hasłami wyborczymi – można napisać "proszę o twój głos" lub "twój kandydat na stanowisko w samorządzie", ale można też zaskoczyć, zaszokować, a nawet rozśmieszyć. Jak to zrobić? Podejścia są różne.
Po angielsku i nie tylko
Na liście Trzeciej Drogi w wyborach do Sejmiku Województwa Pomorskiego znalazł się Artur Dziambor. Na banerach można go zobaczyć do góry nogami – to popularny w tej kampanii trend. Opadający na twarz krawat tylko nieznacznie utrudnia zidentyfikowanie polityka. Dziambor nie pozwala zapomnieć o swoich sympatiach i nawet w czasie wyborczej gorączki zdjęcie w tle jego profilu na Facebooku przedstawia Donalda Trumpa. To element innej akcji promocyjnej, dotyczącej książki opublikowanej przez Dziambora.
Po zagraniczną inspirację sięgnął też Sebastian Reinhold Handÿ-Fisher, kandydat na burmistrza i radnego gminy Łaziska Górne, startujący z komitetu Ruchu Autonomii Śląska. Jego plakat to prawdziwa wieża Babel – treść jest w większości po śląsku, nazwa komitetu jest po polsku, a hasło wyborcze "Make Laziska Great Again" – po angielsku. W kategorii "cytaty znanych ludzi" wystąpił też Mateusz Al Najar z Łodzi, korzystający ze skróconej wersji ikonicznej wypowiedzi Bogusława Lindy w "Psach" i startujący w wyborach "w imię zasad". Kandydat, zachęcany w komentarzach na Facebooku do dokończenia cytatu, z rozbrajającą szczerością przyznaje, że żona mu na to nie pozwala.
Z kolei kandydat na burmistrza Przysuchy wybrał to, co rozpoznawalne lokalnie – i na plakacie przedstawia się jako Edgar Piotr Tomaszewicz "Pepe". Nie on jeden uznał, że bardziej kojarzony jest pod pseudonimem niż pod nazwiskiem: Daniel Frącz, kandydujący do rady powiatu sławieńskiego z poparciem Koalicji Obywatelskiej wkomponował w plakat swój pseudonim "6onzay" ("Bonzay"), pod którym występuje na lokalnej scenie hiphopowej. "Słucham Was!" – zapewnia kandydat, na plakacie prezentujący się w zawadiacko założonej czapeczce z daszkiem.
Jedno z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w Polsce postanowił wykorzystać Adam Małysz. Kandydat do rady powiatu cieszyńskiego. Bynajmniej nie jest to nasz wielki skoczek narciarski. To 24-letni mieszkaniec Zaborza, startujący z list Konfederacji.
Podobny zabieg zastosował Lech Wałęsa, kandydat KO do rady miasta Gdańsk. Kandydat takim nazwiskiem może pochwalić się od niespełna pięciu lat. Pod koniec sierpnia 2019 roku gdański radny Koalicji Obywatelskiej wziął ślub z najstarszą córką Lecha Wałęsy - Magdaleną i przyjął nazwisko żony. Dzięki temu Lech Kazimierczak został Lechem Wałęsą.
Humor toaletowy
"Pszem pani ja chce siku" - głosi ulotka Jeremiego Czarneckiego, startującego z 4. miejsca listy Lewicy do Rady Dzielnicy Kabaty. To nawiązanie do działalności społecznej Czarneckiego, który jako aktywista walczy o otwarcie toalety w parku Przy Bażantarni. W skali kraju kandydat wywołał pewne zniesmaczenie swoim hasłem – lokalnie kwestia braku sanitariatu w parku nadaje takiej autoprezentacji nieco inny kontekst.
Czarnecki chce siku, a kandydat do Rady Dzielnicy Wesoła w Warszawie zachęca do "postawienia na dwójkę". Maciej Klocek w swoim biogramie na Facebooku informuje, że "kiedy sytuacja robi się stresowa lubi ją rozładować żartem" – i udowadnia to swoim hasłem. Jednym z trzech, jednak dwa pozostałe są bardziej konserwatywne: "Wybierz społecznika zamiast polityka" i "Poukładajmy Starą Miłosnę".
Prężą muskuły i świecą klatą
Dariusz Jasak, startujący z 4. miejsca listy PiS do Sejmiku Wielkopolskiego, postawił na imponowanie walorami fizycznymi. Na plakacie, który szybko stał się viralem, polityk pozuje w białej koszulce bez rękawów, prężąc muskuły w klasycznej pozie atlety. Towarzyszy mu hasło "Wiara, siła, męstwo – to nasze zwycięstwo". Ten plakat to "edycja limitowana", którą Jasak zamówił z okazji dnia mężczyzny. Na głównej serii swoich plakatów wyborczych kandydat (już w pełni ubrany) ściska dłoń między innymi senatora Leszka Galemby z PiS (również w pełni ubranego). Hasło pozostaje bez zmian.
Nieco dyskretniejszym dekoltem kusi wyborców Andrzej Perkowski z Białegostoku. Startujący do rady miasta pod hasłem "W zdrowym ciele zdrowy duch" kandydat, popierany przez Koalicję Obywatelską, prezentuje się na plakacie w starannie zapiętej na nagiej piersi marynarce. Brak koszuli jest rekompensowany poszetką. Wcześniej Perkowski skonsultował wybór zdjęcia ze swoimi fanami i znajomymi na Facebooku, a ci byli niemal jednogłośni. Zdjęcie ze standardową liczbą warstw tekstyliów zostało odrzucone.
Na wezwanie Olivii Newton-John, śpiewającej "let’s get phisical" odpowiedział też kandydat ze Złotoryi na Dolnym Śląsku. Startujący do rady miasta Andrzej Kocyła na plakacie pozuje ze złotymi hantlami w dłoniach i hasłem "Silny radny silne miasto Złotoryja". Na innym plakacie Kocyła konsekwentnie otacza się sportową scenografią, z chłopcami noszącymi rękawice bokserskie i z dziećmi uczestniczącymi w zajęciach sportowych.
Z twarzą i bez twarzy
W odwrotnym kierunku podążył Mateusz Czarnota, kandydat Alternatywy dla Częstochowy do rady miasta. Zamiast imponować tężyzną fizyczną lub nagimi przedramionami, częstochowianin pojawił się na plakacie w bluzie z golfem naciągniętym aż na nos. Zapewnia wyborców, że "poznają go po czynach, nie po twarzy". Okazuje się, że ta częściowa anonimizacja ma dla Czarnoty znaczenie symboliczne – w mediach społecznościowych wyjaśnił, że "w ten sposób chce pokazać, że nie idzie po ‘stołek’, ani dla lansu i fejmu tylko dla misji i idei, którą jest zmiana rzeczywistości na lepszą w Świętym Mieście".
O częściowej anonimowości na plakacie wie też coś Andrzej Akier, kandydat do rady powiatu w Wyszkowie, któremu połowę twarzy na plakacie przysłania maska Spidermana. "Biegiem ku lepszemu powiatowi. Wyszkowski Spider Man" – głosi hasło. Wyszkowianin jest znany z tego, że w przebraniu superbohatera odwiedza między innymi małych jubilatów. Tadeusz Sikora z PiS, kandydujący do rady powiatu skarżyskiego, twarzy na plakacie nie pokazał natomiast wcale i zastąpił ją zdjęciem sikorki.
Kandydatów o dwóch twarzach jest więcej – między innymi Tomasz Deutryk, startujący do rady powiatu świdnickiego. Profesjonalny garnitur czy bezpretensjonalny bucket hat i bluza z nadrukiem? Deutryk uznał, że nie musi wybierać i na plakacie prezentuje dokładnie po połowie każdej ze stylizacji. Nie dostarczył wyborcom co prawda błyskotliwej rymowanki ani gry słów, za to umieszczenie swojego pełnowymiarowego baneru koło miejskiego Ośrodka Kultury w Świdniku obwieścił w mediach społecznościowych słowami "stanąłem w rozkroku koło MOK-u".
By zwrócić uwagę na problem niedostępności komunikacji zbiorowej, Paweł Bartkowiak wsiadł za stery rysunkowego pociągu – tym razem nie na oficjalnym plakacie, a na stworzonym przez siebie memie. W ten sposób, jak tłumaczy kandydat Lewicy do rady powiatu gnieźnieńskiego, chciał przyłączyć się do "radosnej twórczości kandydackiej". Jednocześnie uderzył jednak w poważniejsze tony, przypominając, że łatwy dostęp do komunikacji publicznej i dofinansowanie jej mogą przełożyć się na zmniejszenie ruchu samochodowego i równy dostęp do szkół i urzędów dla mieszkańców powiatu.
Gach w samorządzie i Świerk w powiecie
Kandydaci nie stronią od gier słownych nawiązujących do nazwisk – w tej sposób Krzysztof Świerk (jedynka na liście Powiatowej Koalicji Samorządowej w wyborach do Rady Powiatu w Turku) zachęca na plakacie do "posadzenia Świerka w Powiecie". W ramach swojej akcji wyborczej rozesłał mieszkańcom miasta 40 tysięcy nasion tego iglastego drzewa razem z instrukcją sadzenia. Ma to, jak tłumaczy kandydat w mediach społecznościowych, "likwidować efekt produkcji materiałów wyborczych".
Jako "Twój gach w samorządzie" reklamuje się Zbigniew Gach, kandydat komitetu wyborczego Słupsk Wspólnie. Ulotkę, na której pozuje z miną sugerującą radosny okrzyk, zamieścił w mediach społecznościowych, pytając fanów, czy ten materiał nie odstraszy potencjalnych wyborców. Ostateczna odpowiedź na to pytanie zostanie udzielona 7 kwietnia.
Popierana przez Koalicję Obywatelską Julia Senator-Kaczprzak o głos wyborców zabiega hasłem "Senator od urodzenia, radna z wyboru". Można domyślać się, w jakim kierunku pójdzie jej kampania, jeśli obecna kandydatka do rady dzielnicy Ochota w Warszawie zdecyduje się na karierę w polityce na szczeblu krajowym. Z kolei Radomir Piorun, popierany przez Prawo i Sprawiedliwość w powiecie kolskim, zachęca do "zmieniania powiatu piorunem". Beata Klima, walcząca o stanowisko burmistrzyni Radlina, reklamuje się jako "Lepszy klima(t)".
Częstochowa w każdym powiecie
Konrad Rączka (kandydat komitetu Twój Samorząd Teraz w wyborach do rady miejskiej w Starachowicach) zdecydował, że jego nazwisko najskuteczniej zapadnie w pamięć wyborcom przy użyciu rymu częstochowskiego. W ten sposób na plakaty trafiło nowatorskie również pod względem interpunkcji hasło "Jak jest problem, czy bolączka? Czeka na was Konrad Rączka".
W moc rymowanek uwierzyła też kandydatka Koalicji dla Sopotu, reklamująca się hasłem "Z troską w sercu, mądrości czara, najlepszy wybór to Brzezicka Barbara". Wyborcom, którzy nie zapamiętują nazwisk i haseł, z pomocą przyjdzie sam plakat – Brzezicka jest na nim otoczona różowymi serduszkami, kwiatkami, motylami, nadgryzionym kawałkiem tortu, małym kotkiem i życzeniami smacznej kawusi i miłego dnia.
Na życzenia smacznej kawusi mogą też liczyć mieszkańcy powiatu sieradzkiego. Tam na czwartym miejscu komitetu Ziemia Sieradzka do rady powiatu znalazła się Anna Sikora. Jej hasło to "Mądrość, kawusia i wielka pokora, najlepszy wybór to Anna Sikora!". Wcześniej kandydatka zachęcała swoich zwolenników do wywieszenia jej banerów z hasłem "Sikory na płoty". We wpisie na Facebooku Sikora zdradza, że jej plakat powstał dzięki wspólnemu wysiłkowi – hasło wymyślił jej kolega z pracy, kolejny zrobił zdjęcie, a widoczne na grafice zwierzęta (kota, królika i motyle) kandydatka umieściła tam własnoręcznie. Zainspirowała się krążącymi po internecie obrazkami z życzeniami "miłego dzionka i smacznej kawusi". "Można dyskutować o ich estetyce, ja sama uważam, że są urocze i niosą pozytywny przekaz" – pisze Sikora.
"Postanowiłam dołączyć do trendu wesołej kampanii, bo polityka nie powinna wyglądać jak smutny, starszy pan w garniturze" – pisze Emilia Drobot, kandydatka na radną z Krakowa, i zamieszcza obrazek w podobnej estetyce, jak te promujące kandydatki z Sopotu i Sieradza: kwiaty, motyle, kot grający na banjo, filiżanka i wierszyk: "smacznej kawusi i pysznego ciasta, głosuj na rudą do Rady Miasta!".
W potęgę programów graficznych uwierzyła też kandydatka Koalicji Obywatelskiej do rady miasta w Białymstoku Patrycja Kaszyńska. Na plakacie z jej palców unoszą się iskry, a białostoczanka informuje: "mam supermoce!". Podobny pomysł na kampanię miał Marcin Magier, walczący o stanowisko burmistrza Świdnika – na bilboardzie kandydat w stylu Supermana rozrywa koszulę, ujawniając znajdujący się pod spodem kostium superbohatera.
Daniel Kusz, starający się z ramienia Trzeciej Drogi o miejsce w radzie powiatu, skorzystał z mocy rekwizytów i sprytnej gry słownej. Wiceprezes OSP w Brudzewie i członek tamtejszej orkiestry dętej na plakacie pozuje z tubą, a jego hasło to "Edukacja, szpital, drogi. Żeby wszystko grało".
Poważne plany na swoją kadencję ma Kamil Deptuła, który ze wsparciem Koalicji Obywatelskiej walczy o miejsce w Sejmiku Łódzkim. Na plakacie pozuje z miotłą, a jego hasło to "Czas posprzątać sejmik".
W wyborach parlamentarnych Hanna Boczek pozowała na plakacie z dwoma kawałkami usmażonego bekonu, ułożonymi w zgrabne V, oraz hasłem "wybieram Boczek". Nie zapewniło jej to mandatu. Teraz kandydatka Konfederacji startuje do Sejmiku Województwa Śląskiego z bardziej konwencjonalnym plakatem, i tylko pofalowane "B" w nazwisku przypomina o jego wieloznaczności. Po spożywcze inspiracje sięgnęła też Zuzanna Piekarz z Krakowa, która o miejsce w radzie miasta walczy z pszennym bochenkiem w rękach i życzeniami "smacznego chlebusia" na plakacie.
Diabeł ubiera się u Prady, a kandydat na radnego?
Różne są też stylizacje: Grzegorz Dybalski, kandydujący do rady miasta w Ostrzeszowie, przyszedł na plan zdjęciowy prosto z rekonstrukcji historycznej, w której prawdopodobnie odgrywał łucznika, Anna Gach-Gąsiorczyk z Żor prezentuje się na plakatach w ciepłym swetrze i futrze, a Jarosław Borkowski dzięki wsparciu programów graficznych lub pomocy brata bliźniaka na plakacie występuje w dwóch osobach: cywilnej i strażackiej.
Pewne zamieszanie w kibicowskim świecie wywołał Winicjusz Sokół, który jako fan Legii zapozował do zdjęcia na plakat w szaliku swojej drużyny. Nie przewidział jednak, że "L" ułożone z palców po wydrukowaniu będzie widoczne w lustrzanym odbiciu. Popierany przez PiS kandydat na radnego Warszawy tłumaczył to w mediach społecznościowych tak: "Nie wszyscy kibice są praworęczni. Dajcie szansę też tym leworęcznym". Zdjęcia kibicowskiego plakatu na jego profilu jednak nie ma.
Bogumiła Skóra, popierana przez PiS kandydatka do rady miejskiej w Malborku, postanowiła przekonać wyborców, że ostro pracuje i podobnie imprezuje – i na materiałach wyborczych wykorzystała dynamiczne zdjęcie zrobione podczas imprezy. "Głosuj Na Mnie. Uczciwość To Radość" – brzmi hasło Skóry.
Animal instinct
Szczególnym rodzajem "rekwizytów" towarzyszących kandydatom na plakatach są zwierzęta. Natalii Bobrowskiej z Wągrowca na plakacie asystuje rysunkowy bóbr, Robertowi Alefierowiczowi z Wschowy - kosmita Alf z serialu, a Markowi Wieczorkowi z Lubelszczyzny - dwa psy rasy cavalier. Kandydat na wójta gminy Wilga na plakacie podpisuje się jako Rafał Szydłowski "Świstak" i taki gryzoń jest widoczny na jego banerze, razem z transparentem "Głosuj na świstaka".
Element zaskoczenia w zwierzęcych kategoriach kampanii wprowadziła Marta Wróbel, walcząca o miejsce w radzie powiatu świdnickiego. Kandydatka popierana przez Konfederację zapozowała do zdjęcia nie z ptakiem typu Passer domesticus, a z surykatką. "Z sercem do zwierząt i powiatu!" – zapewnia Wróbel. Podobną woltę wykonał Łukasz Gąsiorowski z Gdańska, kandydujący do rady miasta, i zamiast na drób postawił na trzymanego w rękach jeża.
Artur Wieczorek, kandydat do rady miasta w Katowicach popierany przez Koalicję Obywatelską, na plakacie przedstawia wyniki wstępnych sondaży wśród czworonogów i zapewnia: "Twój kot głosowałby na mnie!". W radzie miasta zasiąść może z kandydatem PiS Grzegorzem Czoikiem, który z kolei deklaruje, że "ma kota na punkcie Katowic" i pozuje do zdjęcia z mruczkiem.
Łukasz Pankiewicz z Wieliczki pozuje na plakacie z psem i hasłem "daj głos!", a jego ojciec Lech – z koniem i hasłem "Popieram rolników". Na egzotyczną zwierzynę postawił Marek Badawika, kandydujący do rady miasta w Tarnobrzegu. Zapozował z małym gadem - prawdopodobnie kajmanem- obiecując "Po krokodylu dla każdego" i "Farmę krokodyli w Tarnobrzegu". Jednak większe zainteresowanie niż te mało realistyczne postulaty (będące, jak zapewnia kandydat Koalicji Obywatelskiej, jedynie pastiszem kampanii jego rywali) wywołała taśma klejąca, którą do zdjęć dla bezpieczeństwa unieruchomiono pysk zwierzęcia.
Zwierzęta towarzyszą też kandydatowi do sejmiku pomorskiego Przemysławowi Rysiowi. Tym razem jednak nie są ani narysowane, ani wybrane z bazy zdjęć – to psy i koty czekające na adopcję w gdańskim schronisku. Na wzór Łukasza Litewki, któremu przeznaczenie bannerów wyborczych na akcję prozwierzęcą zapewniło miejsce w Sejmie, Ryś prezentuje bezpańskie czworonogi razem z numerem telefonu do schroniska, w którym przebywają. Na swoim koncie na Facebooku informuje też o kolejnych zbiórkach karmy dla placówek oraz o postępach akcji adopcyjnej. Podobnie postąpił między innymi Jan Perucki, gdański radny walczący o reelekcję – na banerach towarzyszą mu na przykład pies Pan Ząbek i kotka Cruella.
Byle nazwiska nie przekręcali?
- Przyglądam się tym plakatom i mam takie wrażenie, że nasze tradycyjne myślenie o kampaniach wyborczych nie przewidziało mediów społecznościowych. Bo wszystkie te plakaty mają jedną funkcję: stać się czymś, co w nauce nazywa się "figurą w kontekście do tła" czyli czymś, co się wyróżnia – tłumaczy dr Małgorzata Majewska, językoznawczyni i medioznawczyni z Uniwersytetu Jagiellońskiego. I dodaje: - Im bardziej absurdalna informacja, tym bardziej mózg ją zapamięta.
Jednak w ocenie ekspertki "wiele osób wzięło to sobie zbyt do serca". – Wydawało im się, że jeśli się wyróżnią, staną się rozpoznawali na tle "nudnych panów w szarych garniturach", to to wystarczy. Wielu osobom w polityce wydaje się, że "wystarczy, żeby mówili, nieważne jak". To ewidentnie są kampanie kierowane do odbiorców zmęczonych dotychczasowym sposobem ich prowadzenia - ocenia dr Majewska.
Kiedyś politycy, by ocieplić wizerunek, podczas spotkań z wyborcami całowali dziecięce główki i pokazywali się z własnymi pociechami. Teraz tę funkcję w pewnym stopniu przejęły zwierzęta. – To jest coś, co zauważyliśmy w pandemii: mianowicie w języku nasiliła się tendencja do mówienia do swoich zwierząt per "synuś", "córcia". I zauważam, że świat się bardzo podzielił na ludzi, którzy traktują zwierzęta jak członków rodziny i sytuują się jako ci dobrzy i postępowi, i tych, którzy mają takie tradycyjne, bardzo okrutne podejście do zwierząt. I tu się kryje taki mechanizm: ja jestem nowoczesna, bo traktuję zwierzę jak członka rodziny. Traktowanie zwierzęcia dobrze ma być obietnicą, że to ogólnie jest dobry, empatyczny człowiek.
Rekwizyty zbyt dosłownie korespondujące z hasłami wyborczymi Majewska porównuje natomiast do… piosenek disco polo. – Chodzi o sytuację, kiedy to, co jest w słowie, ma pokrycie w obrazie. Jest pan, który obiecuje "posprzątać sejmik" i na plakacie trzyma miotłę. To to samo, jak kiedy w piosence disco polo ktoś śpiewa, że tęskni za kobietą i daje jej róże, i w teledysku jedzie pociągiem-różą – porównuje medioznawczyni.
Tanie uwodzenie
A co z viralowymi życzeniami "smacznej kawusi"? – Moim zdaniem to trochę infantylne, ale rozumiem, że w interpretacji autorek ten ktoś ma nam się wydawać przyjazny, bliższy. Jest w tym ukryty mechanizm skracania dystansu – ocenia Majewska.
- Pamiętajmy, że nasz mózg nie odróżnia obrazu sztucznego od realnego, w związku z czym jeśli jakiejś osobie uda się przekonać nas, że chcielibyśmy się napić z nią "kawusi" i zjeść "ciasteczko", to ta osoba wydaje się jakaś bliższa niż pan, który mówi, że należy naprawić drogę powiatową – tłumaczy ekspertka.
Medioznawczyni podkreśla, że kampania wyborcza to przede wszystkim walka kandydatów o to, byśmy uznali ich za kogoś, kto nas reprezentuje. Dlatego merytoryka czasem schodzi na dalszy plan. – Były takie kampanie, kiedy ktoś stawiał na kompetencje, na przykład na zawód zaufania społecznego. Ale odkąd media społecznościowe mają dość dużą funkcje w kampaniach wyborczych, pojawiły się mechanizmy zmniejszania dystansu zamiast zwiększania go – mówi Majewska.
Dość ekstremalnym sposobem skracania dystansu z wyborcami są hasła z kategorii fizjologicznej. – Jeśli pan o nazwisku Klocek mówi "postaw na dwójkę", to efekt może być odwrotny – przewiduje nasza rozmówczyni.
Czy to jeszcze walka o przekonanie wyborców, czy już tylko o zapadnięcie im w pamięć? Zdaniem ekspertki szansa na to, że osoba idąca do urny i nierozpoznająca żadnego z kandydatów na liście faktycznie może być skłonna postawić krzyżyk przy tym, którego nazwisko skojarzy z kolorowym plakatem lub absurdalnym hasłem. – Jednak dla mnie to jest forma takiego taniego uwodzenia. Od razu myślę: czy oni sądzą, że ja się nabiorę, że ten jest taki wysportowany, taki przystojny? Albo że tamta chce ze mną pić kawusię? – zwraca uwagę Majewska. W jej ocenie część wyborców może uznać za ośmieszające głosowanie na kandydata, którego hasło jest dla nich bardziej kiczowate niż zabawne.
Co innego, kiedy kandydat sięga po lokalne konteksty. – Weźmy na przykład kandydata na burmistrza, który przedstawia się jako Pepe. Jeśli tak faktycznie go nazywają mieszkańcy, to jemu to bardzo winduje status. Wszystko, co sprawia, że ktoś jest "nasz" winduje ten status. Więc dla mnie wszystkie mechanizmy, które zmniejszają dystans, ale nie uruchamiają fizjologii i infantylności, są w wyborach lokalnych na plus – przekonuje nasza rozmówczyni.
Wybory samorządowe odbędą się w niedzielę, 7 kwietnia. Ewentualna druga tura wyborów bezpośrednich wójtów, burmistrzów, prezydentów miast – 21 kwietnia.
Źródło: tvn24.pl