|

Kawalerka, płatne studia, incydent z flagą i czerwone korale. Pod urnami będzie tłum czy pustki?

Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki
Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki
Źródło: PAP/Marcin Obara

Kilka debat i kilka skandali, które mogą sprawić, że Polacy ruszą do urn albo zostaną w domu. Tegoroczna kampania prezydencka z pewnością przejdzie do historii polskiej polityki. - Wybory prezydenckie są bardziej spersonalizowane, jest kilka nazwisk, które mają znaczenie, wyborcy łatwiej to zrozumieć poznawczo. Prezydent ma w sobie doniosłość, myślimy: to ważne. Gdybym miał wróżyć z fusów, to frekwencja wyniesie od 60 do 70 procent - mówi prof. Andrzej Zybała, kierownik Katedry Polityki Publicznej SGH.

Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Czy pobijemy rekord z 2023 roku, gdy w wyborach parlamentarnych wzięło udział rekordowe 74,38 proc. uprawnionych do głosowania? Według sondaży w niedzielę zagłosuje około 60 procent obywateli, frekwencja może być wyższa w drugiej turze.
  • Kto liczy, że niektórym kandydatom spadnie poparcie z powodu afer i wpadek, może się rozczarować. Eksperci prognozują, że największe skandale i tak nie wpłyną na twardy elektorat konkretnych kandydatów, a jeszcze bardziej go zmobilizują.
  • Mniej kampanii profrekwencyjnych, a więcej debat. To coś, czego wcześniej nie było przed wyborami.
  • Paradoksy tej kampanii: sympatia i zaufanie wyborców nie zawsze przekładają się na twarde poparcie. Dlaczego?

Zobacz też specjalny serwis wyborczy tvn24.pl

Kawalerka Karola Nawrockiego, pomysły na płatne studia i zachwalanie klapsów przez Sławomira Mentzena, antysemickie wystąpienia Grzegorza Brauna, incydent z tęczową flagą między Karolem Nawrockim, Rafałem Trzaskowskim i Magdaleną Biejat, czerwone korale Joanny Senyszyn, która już i tak - zdaniem młodych wyborców - podbiła galaktykę.

Czy skandale, wpadki i żarty wokół kampanii prezydenckiej wpłyną na frekwencję? Kto stracił, a kto zyskał podczas debat, które w niemrawej kampanii wyborczej stały się jednym z najbardziej emocjonujących momentów? Pytamy politologów: prof. Dorotę Piontek i prof. Andrzeja Zybałę o prognozy na wyborczą niedzielę.

Na początek zatrzymajmy się na chwilę na tym, co odsłaniają sondaże.

Z najnowszego sondażu IBRiS dla Onetu, na trzy dni przed wyborami, wynika, że do urn pójdzie 58,9 procent respondentów. 50,5 procent z nich "zdecydowanie" wybiera się zagłosować, a kolejne 8,4 procent odpowiedziało, że "raczej" pójdzie do urn. Z kolei 15,5 procent wybrało odpowiedź "raczej nie", a aż 23 procent "zdecydowanie" nie zamierza wziąć udziału w wyborach.

Nowy sondaż prezydencki wskazuje też na lidera wyborów. W pierwszej turze wygrywa Rafał Trzaskowski z wynikiem 32,6 proc., na drugim miejscu jest Karol Nawrocki (zdobywa 26,4 proc. głosów), na trzecim plasuje się Sławomir Mentzen (10,8 proc.), z kolei kandydatka Lewicy Magdalena Biejat ma 6 proc.

Tyle widać dziś w szklanej kuli sondaży prezydenckich.

Rekordu raczej nie będzie

Politolodzy zauważają, że trudno nie odwoływać się do roku 2023, gdy w wyborach parlamentarnych padła rekordowa frekwencja - zagłosowało wówczas 74,38 procent uprawnionych. Długie kolejki w Polsce i przed ambasadami w innych krajach. Braki kart, oczekiwanie do północy, żeby oddać głos. Takie wspomnienia z tamtego czasu zostały w głowach wyborców. 

Czy w tym roku możemy się zbliżyć do tego wyniku?

- Wszystkie badania wskazują, że frekwencja przekroczy poziom 50 procent, ale będzie mniejsza niż w minionych wyborach prezydenckich w 2020 roku (wówczas wynosiła 64,51 procent - red.). Nie sądzę też, żebyśmy w jakikolwiek sposób zbliżyli się do apogeum, które mieliśmy w 2023 roku, kiedy głosowaliśmy w wyborach parlamentarnych - mówi prof. Dorota Piontek, politolożka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.  

I podkreśla, że są pewne okresy w życiu społecznym, które prowadzą do przesilenia.

- W 2023 roku zakładaliśmy, że mamy do czynienia z przebudzeniem się społeczeństwa obywatelskiego. Ale okazało się, że to jedynie chwilowa akcja. Akcja spowodowana przeświadczeniem, że mobilizacja jest potrzebna, że musi się coś zmienić. Ta zmiana, zdaniem niektórych, nastąpiła, co w ich odczuciu zwalnia już z obowiązku uczestniczenia w wyborach. Z kolei według innych nic się nie zmieniło, co też może działać demobilizująco - komentuje prof. Piontek.

1610N059X JAGODNO
Ostatni wyborca oddał głos około godziny 3 rano (wideo z października 2023 r.)
Źródło: TVN24

Tajemnica kawalerki

W toku kampanii wyborczej nie obyło się bez skandali, które zdestabilizowały plany kampanijne niektórych kandydatów, a nawet wywołały szeroką dyskusję o tym, jakie cechy powinien mieć człowiek, który ubiega się o urząd prezydenta.

Największe kontrowersje związane są z niejasnymi okolicznościami zakupu kawalerki przez Karola Nawrockiego. Kandydat popierany przez PiS wspomniał podczas jednego ze spotkań, że posiada jedno mieszkanie, co okazało się nieprawdą. Dziennikarze Onetu ustalili, że ma drugie mieszkanie, które kupił w 2012 roku i przejął w 2017 od schorowanego starszego człowieka, pana Jerzego. W zamian za to miał się nim opiekować. Nawrocki przyznał jednak, że nie wie, gdzie senior przebywa. Dziennikarze odnaleźli go w ciągu kilku godzin w jednym z domów pomocy społecznej. Oliwy do ognia dolała swoimi wypowiedziami opiekunka pana Jerzego - publicznie mówiła, że Nawrocki nie zajmował się seniorem, nie odwiedzał go ani nie opłacał rachunków. Ale mieszkanie faktycznie przejął. Tajemnica kawalerki Nawrockiego stała się jednym z głównych tematów kampanii prezydenckiej (i niezliczonej ilości internetowych memów). W końcu kandydat oświadczył, że przekaże mieszkanie na cele charytatywne - zrobił to w przedwyborczy czwartek.

Jak zatem afera z kawalerką może wpłynąć na wynik wyborów? Według prof. Doroty Piontek nie ma dziś jednej opowieści dotyczącej sposobu zakupu i przejęcia mieszkania; każda ze stron rywalizacji politycznej snuje swoją narrację, a na prawicy ta narracja i tak się zaciera.

- Sądzę, że ta sprawa nie spowoduje u tej części elektoratu żadnych strat, a być może, paradoksalnie, przyniesie pewną mobilizację. Bo jeżeli udało się zbudować narrację: "mamy syndrom oblężonej twierdzy, kandydat jest niesłusznie atakowany", to część wyborców być może pomyśli: "trzeba go obronić" - uważa politolożka.

Przy okazji przypomina wybory z 2000 roku i sprawę gestów Marka Siwca z lotniska w Ostrzeszowie. Ówczesny minister w Kancelarii Prezydenta, wychodząc z helikoptera, wykonał znak krzyża. Chwilę później, zachęcony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, uklęknął i ucałował ziemię. Podobny gest na warszawskim Okęciu wykonał papież Jan Paweł II podczas pierwszej pielgrzymki do Polski.

W wyborach kandydował wówczas Aleksander Kwaśniewski, który ubiegał się o ponowną elekcję.

Sztab wyborczy Mariana Krzaklewskiego upublicznił nagranie wideo, na którym Marek Siwiec zachowuje się jak papież (2000r.)
Sztab wyborczy Mariana Krzaklewskiego upublicznił nagranie wideo, na którym Marek Siwiec zachowuje się jak papież (2000 rok)
Źródło: Tomasz Siekielski | Archiwum Faktów TVN

- To miał być ogromny skandal. Rzeczywiście w pierwszej fazie publikacji materiałów tąpnęło trochę ówczesnemu prezydentowi. Jednak paradoksalnie wszyscy po wyborach mówili, że incydent zmobilizował elektorat Kwaśniewskiego - komentuje politolożka.

- Wtedy w kampanii Kwaśniewskiego problemem było to, żeby zachęcić ludzi do udziału w wyborach, ponieważ wielu wydawało się, że sprawa jest już przesądzona. Paradoksalnie to sztab Krzaklewskiego spowodował, że ludzie poszli na wybory. Teraz, w przypadku Karola Nawrockiego, może być taka sama sytuacja - część elektoratu się zmobilizuje - dodaje prof. Piontek.

Prof. Andrzej Zybała, politolog ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, mówi wprost, że sprawa kawalerki nie ma dla wyborców PiS wielkiego znaczenia.  

- Twardy elektorat PiS nie przejmuje się mocno tym incydentem. Kochają swoją partię, są jej w stanie dużo wybaczyć. Niektórzy są cyniczni, myślą: "kto by nie skorzystał z takiej szansy". Natomiast pojawia się pytanie o tych, którzy nie mają tak silnych preferencji politycznych. Moim zdaniem wśród takich wyborców, jeszcze do końca niezdecydowanych, Karol Nawrocki może stracić, a to ważne, ponieważ twardy elektorat PiS nie wystarczy mu, żeby wygrać - wskazuje.

sierakowski
Sierakowski o "elektoracie cynicznym" PiS (wideo z września 2023 r.)
Źródło: TVN24

Kto zabierze flagę LGBT?

To, co w kampanii jednemu może zaszkodzić, innemu może pomóc. Dobrze ilustruje to incydent związany z tęczową flagą, do którego doszło podczas debaty prezydenckiej w Końskich. Karol Nawrocki wyciągnął wówczas na mównicę dwie flagi: biało-czerwoną i tęczową. Tę drugą postawił przed kandydatem KO Rafałem Trzaskowskim, który flagę po chwili schował.

Reakcja kandydatki Lewicy Magdaleny Biejat była natychmiastowa. - Chciałam zaproponować Rafałowi Trzaskowskiemu, bo właśnie widziałam, że schował tęczową flagę. Ja się jej nie wstydzę, chętnie ją od pana przejmę - powiedziała Biejat i przejęła proporczyk.

Nawrocki o polityce zagranicznej. Stawia u siebie biało-czerwoną flagę, a na pulpicie Trzaskowskiego flagę LGBTQ+
Źródło: TVN24

Czy dla Trzaskowskiego mógł to być moment, który, zwłaszcza wśród osób młodych, zdecyduje o wyniku wyborów?

Prof. Piontek uważa, że sprawa tęczowej flagi raczej nie zaszkodzi Trzaskowskiemu. - Myślę, że ta sytuacja mogła młodych wyborców jedynie utwierdzić w wyborze dokonanym wcześniej. Zakładam, że część była zniechęcona, rozważała, czy pójść na wybory, czy nie. To ich mogło utwierdzić w tym, że nie ma sensu głosować, skoro kandydat, który był postrzegany jako najbardziej sprzyjający interesom grup wykluczonych, zachował się w taki sposób - wyjaśnia.

Politolożka dodaje, że politykom może wcale nie zależeć aż tak bardzo na wysokiej frekwencji. Dlaczego?

- Bo im większa frekwencja, tym mniej przewidywalny wynik. To oznacza, że na wybory pójdą ludzie, którzy na co dzień nie interesują się polityką. Tacy, którzy prawdopodobnie nie mają wiedzy politycznej, a na których wrażenie może zrobić ten czy inny incydent, którego skutek jest trudny do przewidzenia. Bo jest opracowana strategia, a za chwilę okazuje się, że ktoś odstawi flagę, ktoś nie będzie się opiekował starszą osobą i pojawia się dynamika, która jest trudna do opanowania - tłumaczy prof. Piontek.

Z kolei prof. Zybała uważa, że niezręczna sytuacja z flagą LGBT może nawet pomóc kandydatowi KO. - Rafał Trzaskowski był zmieszany, nie wiedział, jak zareagować. Ci, którzy są zaawansowanymi wyborcami, z wyższą świadomością, zupełnie to pominą. A może nawet przyniesie mu to większe poparcie. Bo ludzie, którzy nie są pewni, jakie mają stanowisko wobec środowiska LGBT+, wytłumaczą to sobie tak: "chciał uniknąć kontrowersji, może to dobrze" - wskazuje.

Prof. Piontek zwraca uwagę, że od Trzaskowskiego mogą odwrócić się kobiety, zwłaszcza młode. 

- Badania, które były publikowane w marcu, pokazywały, że Rafał Trzaskowski najbardziej traci w grupie młodych wyborców, głównie kobiet. To efekt braku podjęcia przez koalicję rządzącą jakichkolwiek efektywnych działań w sprawach, które kobiety najbardziej interesują. Kwestie aborcji skupiają jak w soczewce wszystkie historie, które są związane z tym, w jaki sposób kobiety są nadal traktowane - wyjaśnia.

- Chodzi o przekonanie, że głos kobiet nie jest istotny, że z kobietami nikt się nie liczy - uważa prof. Piontek.

Najgłośniejszą kwestią dotyczącą kobiet jest prawo do aborcji. Tymczasem podczas kampanii wyborczej skrajnie prawicowy kandydat Grzegorz Braun sparaliżował pracę szpitala w Oleśnicy, gdy dokonał "obywatelskiego zatrzymania" dyżurującej ginekolożki, która wcześniej wykonała legalną aborcję. Z kolei kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen mówił publicznie, że aborcja jest niedopuszczalna, a urodzić trzeba każde dziecko, poczęte nawet w drodze gwałtu, który nazwał "nieprzyjemnością". 

Według Mentzena kobieta powinna mieć obowiązek urodzić poczęte z gwałtu dziecko. Co na to jego partia?
Źródło: Katarzyna Kolenda-Zaleska/Fakty TVN

Studencie, płać za studia

Wiele kontrowersji wywołały również słowa Sławomira Mentzena o wizji płacenia za studia. "W moim idealnym świecie studia są płatne" - powiedział kandydat Konfederacji w wywiadzie dla Kanału Zero. Słowa te wywołały medialną burzę. W Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego natychmiast policzono, ile za studia wyższe płaciliby studenci - od 29 tysięcy do nawet 75 tysięcy złotych rocznie. Najdroższe byłyby studia medyczne.

Sławomir Mentzen chciałby, żeby studia były płatne. Jak mogłoby to wyglądać w Polsce?
Źródło: Małgorzata Mielcarek/Fakty TVN

O obowiązek finansowania studiów zapytano w sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej". Okazało się, że trzy czwarte respondentów nie chce, by studia były płatne. Z pomysłem Mentzena zgadzało się tylko 1,6 procent.

Czy słowa Mentzena mogły odebrać mu głosy? Prof. Zybała dostrzega pewną korelację ze spadkiem poparcia dla tego kandydata.

- Sławomir Mentzen powiedział to, co jest w jego programie. Wcześniej jego zręczność polegała na tym, że nie prezentował swoich postulatów na spotkaniach z wyborcami. Nie poruszał kwestii aborcji, tematów związanych z prywatyzacją, indywidualizmem, odpłatnością systemu zdrowia - wylicza politolog z SGH. - Konfederacja ma młody elektorat. Wydaje się, że to zdarzenie miało negatywny wpływ na wyniki sondażowe. Był moment, że poparcie dla Sławomira Mentzena było na poziomie Karola Nawrockiego, później wróciło do 11-12 procent.

Kandydat Konfederacji na chwilę stracił zręczność żonglowania postulatami, gdy wypowiedział się na temat kar cielesnych wobec dzieci. Na słowa Magdaleny Biejat o tym, że pochwala klapsy, odpowiedział, że klapsy jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Czy te słowa zaszkodzą samemu Mentzenowi? 

Kto się nie kłania Rydzykowi

Niekwestionowaną gwiazdą tegorocznej kampanii jest Joanna Senyszyn. Ma swoje fankluby, na TikToku jej wypowiedzi śledzi kilkanaście tysięcy młodych ludzi. Twierdzą, że nawet jeśli przegra wybory prezydenckie (sondaże dają jej około 1 procenta poparcia), to i tak już podbiła galaktykę.

Najstarsza kandydatka Lewicy, którą pokochali młodzi, według ekspertów burzy stereotyp seniorki.

- Młodzi wyborcy cenią autentyczność. W przeciwieństwie do innych kandydatów zachowuje się, jakby nie miała nic do stracenia. Nie boi się, że może przegrać te wybory, a to daje jej wolność. Dla sporej części młodego elektoratu ta mieszanka prowokacyjnych, lewicowych poglądów i szelmowskiego uśmiechu tworzy efekt "so bad it's so good", stąd te wszystkie memy i internetowa miłość do Joanny Senyszyn. Pani profesor może przypominać nam tę jedną, uśmiechniętą ciocię, którą każdy z nas ma - z tą różnicą, że akurat ta ciocia nie kłania się Rydzykowi i Kaczyńskiemu - opisuje Artur Rumiński, politolog i specjalista ds. produkcji kreatywnej.

Joanna Senyszyn
Joanna Senyszyn
Źródło: zdjęcia organizatora

Popularność Joanny Senyszyn nie przekłada się jednak na twarde poparcie. Dlaczego?

- Od polityków być może oczekujemy pewnego zestawu cech, które nie do końca są kompatybilne z tymi cechami, jakie wydaje się mieć Joanna Senyszyn. Innymi słowy, jeżeli miałabym się wybrać na jakąś eskapadę, w której oczekiwałabym pewnego dreszczyku emocji, przygód, to pewnie wybrałabym Joannę Senyszyn. Ale już gdybym chciała, żeby solidnie, terminowo zostało coś ważnego zrobione, to być może wtedy szukałabym mniej barwnej postaci, a kogoś bardziej przewidywalnego - wyjaśnia prof. Dorota Piontek.

Z kolei prof. Szymon Ossowski, politolog z UAM, podkreśla, że Joanna Senyszyn jest doświadczoną polityczką z dystansem do siebie.

- To nie jest start w stylu Krzysztofa Stanowskiego, który robi to w celu promocji swojej osoby i swojego komercyjnego kanału internetowego, deklarując publicznie, że nie ma żadnych kompetencji do zasiadania w fotelu prezydenta. Ona kompetencje polityczne ma, w dodatku jest wykształconą profesorką ekonomii. Mimo że zdaje sobie sprawę, że szanse ma praktycznie żadne, to zyskuje ogromnym dystansem do samej siebie i świetnie radzi sobie w mediach. To taka polityczna silver infuencerka, która ma już prawie 80 tysięcy obserwujących na Facebooku. To bardzo dużo jak na polityczkę bez partii, bez zaplecza. Dzięki swojej osobowości stała się najbardziej wyrazistą kandydatką wśród osób z Lewicy, co jednak nie przekłada się znacząco na jej wyniki w sondażach - tłumaczy politolog.

Nic nam nie zagraża?

W sieci trwają akcje, które mają zachęcić do udziału w wyborach prezydenckich. Ruch Akcja Demokracja przygotował kampanię profrekwencyjną, skierowaną przede wszystkim do młodych.

Z kampanią profrekwencyjną wystartowała też fundacja SEXEDPL. Aktywiści przypominają w niej, że każdy z nas ma wpływ na przyszłość.

Akcje zachęcające do głosowania przygotowały również samorządy. Tę "Głosujemy na 100 procent" wspólnie stworzyły: Krajowe Stowarzyszenie Sołtysów, Związek Gmin Wiejskich Rzeczpospolitej Polskiej, Związek Miast Polskich, Związek Powiatów Polskich, Unia Metropolii Polskich oraz Związek Województw Rzeczypospolitej Polskiej.

TVN24 Clean_20250413081703(7100)_aac
"Częściej dyskutuje się o sprawach na przykład emerytów niż samych młodych"
Źródło: TVN24

Prof. Piontek zwraca jednak uwagę, że kampanii profrekwencyjnych jest zdecydowanie mniej niż podczas wyborów parlamentarnych w 2023 r.

- Tamten czas był traktowany szczególnie, jako obrona demokracji. Teraz ludzie nie mają takiego przekonania, że coś im zagraża - zaznacza.

Także prof. Zybała zauważa, że nie było organizowanych wydarzeń, które mogłyby dużą część Polaków zaangażować w wybory. - Ale na pewno zapamiętamy debaty, których było dużo - podkreśla.

A co z drugą turą? Eksperci twierdzą, że zawsze wzbudza ona większe zainteresowanie niż pierwsza.

- Druga tura to nowe rozdanie, nowa rywalizacja, która może angażować większą liczbę wyborców, ponieważ jest czytelna - wskazuje prof. Piontek.

Prof. Zybała podkreśla zaś, że jeśli Trzaskowski i Nawrocki znajdą się w drugiej turze, to będzie to zderzenie dwóch odrębnych wizji Polski.

- Sądzę, że wiele osób może być zmotywowanych do pójścia na wybory właśnie w drugiej turze. Tutaj dużą rolę odgrywał będzie czynnik negatywny, ludzie będą chcieli głosować "na mniejsze zło". Dużo będzie też zależało od dynamiki dwóch tygodni przed drugą turą. Pojawiają się oczywiście badania, które mówią, że Rafał Trzaskowski będzie miał wynik większy o osiem punktów procentowych. Jestem innego zdania. Sądzę, że wyniki będą bardzo zbliżone. Karol Nawrocki wciąż ma szansę wygrać - uważa politolog z SGH.

Czytaj także: