To są kluczowi świadkowie - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" przewodniczący komisji śledczej do spraw wyborów kopertowych Dariusz Joński, odnosząc się do prac komisji i planów przesłuchania byłego premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Sejmowa komisja śledcza do spraw wyborów korespondencyjnych przesłucha w czwartek byłego premiera Mateusza Morawieckiego. Jako ostatni, 24 maja, ma zeznawać prezes PiS Jarosław Kaczyński.
O tę kwestię był pytany w "Rozmowie Piaseckiego" przewodniczący komisji Dariusz Joński, kandydat KO do Parlamentu Europejskiego. Jak powiedział, "to są kluczowi świadkowie".
- Z jednej strony mamy Mateusza Morawieckiego, który podpisywał decyzję, chociaż bez podstawy prawnej. Wojewódzki Sąd Administracyjny nie miał żadnej wątpliwości, że Mateusz Morawiecki nie mógł podpisać decyzji zlecającej Poczcie Polskiej i PWPW przygotowanie i przeprowadzenie wyborów i druku kart, odbierając tymczasem Państwowej Komisji Wyborczej te uprawnienia. Z drugiej strony NIK na to samo zwraca uwagę, więc będziemy o to pytali - podkreślił.
- Mam chyba z 87 pytań dzisiaj. Oczywiście pewnie dzisiaj nie zakończymy, trzeba będzie wskazać drugi dzień przesłuchania, ale tych pytań jest bardzo dużo - zaznaczył.
Joński był pytany, kogo mogą sięgnąć wnioski do prokuratury. - Byłbym nieprofesjonalny, gdybym dzisiaj panu powiedział przed przesłuchaniem Jarosława Kaczyńskiego. Natomiast prawdą jest, że w obozie PiS-u decyzję podejmował prezes. Co prawda nie podpisywał nic, dlatego te zeznania poprzednich świadków, dokumenty, wywiady tamtego czasu są bardzo istotne do tego, żeby przesłuchać Jarosława Kaczyńskiego - oświadczył.
Jak dodał, Kaczyński będzie zaproszony na przyszły piątek. - Jest ostatnim świadkiem. Myśmy specjalnie tak w planie pracy poukładali, żeby był ostatnim świadkiem, bo nic nie podpisywał, ale decyzje, według świadków, podejmował on - dodał.
Zapytany, czy wyobraża sobie na przykład konfrontację na komisji Jacka Sasina i Mateusza Morawieckiego, Joński odparł: "ja już sobie wszystko mogę wyobrazić".
Joński: w PWPW znaleźliśmy karty wyborcze z datą nie 10 maja, ale 17
Joński zwracał uwagę, że Adam Bielan sam przyznał, że namawiał Mateusza Morawieckiego do tego, by "pomimo tego, że byliśmy pozamykani w domach, że właśnie rząd ogłosił zamknięcie lasów", przeprowadzić wybory korespondencyjne. - Oni się zastanawiali, jak zorganizować wybory, żeby Andrzej Duda wygrał w pierwszej turze. Dlaczego w pierwszej? Bo druga tura była w ogóle nieprzygotowywana. Nikt nie myślał z PiS-u o drugiej turze. Oni nawet nie myśleli o naszym życiu i zdrowiu, a tylko i wyłącznie o tym, jak ich kandydat ma wygrać w pierwszej turze - powiedział.
Jak dodał, "w Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych znaleźliśmy projekty kart do głosowania nie na 10 maja, tylko na 17 maja". - Oni przygotowywali, ale ostatecznie wydrukowali w ogóle bez daty wyborczej, bo nie wiedzieli w ogóle, czy te wybory się kiedykolwiek odbędą - przekazał Joński.
- Gdyby nie ta komisja śledcza, wydaje mi się, że ci prokuratorzy, którzy umarzali to śledztwo wyborów kopertowych za czasów PiS-u, nie wznowiliby tego postępowania. Dla nas istotą demokratycznego państwa są wolne, równe, demokratyczne wybory. My tej sprawy nie możemy zostawić - dodał.
- Dużo więcej się dowiedzieliśmy, ale też zaczęliśmy dotykać mechanizmów politycznych - zaznaczył Joński. - Pamiętam ten słynny mail (ówczesnego wiceministra aktywów państwowych - red.) Artura Sobonia, który przestrzegał, żeby nie robić wyborów, bo cztery miliony ludzi nie ma skrzynek wyborczych. Pytaliśmy poszczególnych dyrektorów poczty, prezesów, czy faktycznie tak jest. Fakty, dokumenty są szalenie istotne, aby nikt nigdy więcej w taki sposób nie organizował wyborów - dodał.
- My mówimy czasami o przekazaniu danych jednej osoby, a ktoś przekazał 30 milionów naszych danych na płycie pracownikowi poczty, które je sobie zawiózł. Tam popełniono wiele wykroczeń, więc jestem przekonany, że będzie kilka zawiadomień do prokuratury w wielu obszarach - zaznaczył.
Joński: 19 grudnia powiedziałem, że ta komisja nie powinna pracować dłużej niż pół roku
Polityk był też pytany, co stanie się z komisją, jeśli dostanie się do Parlamentu Europejskiego. - 19 grudnia, jak zostawałem przewodniczącym komisji śledczej do spraw wyborów kopertowych, powiedziałem, że ta komisja nie powinna pracować dłużej niż pół roku - powiedział.
- Badamy trzy miesiące: marzec, kwiecień, maj 2020. To nie jest tak jak z Amber Gold czy VAT-owską, gdzie ma 5-10 lat do badania. Trzy miesiące. Dlatego uważam, że pół roku, przy tej intensywnej pracy, też przesłuchiwania świadków, spokojnie wystarczy - ocenił.
Dopytywany, czy warto było powoływać tę komisję, Joński odparł, że "jak popatrzymy na kwotę, to każdy powie, że respiratory, Ostrołęka i tak dalej mają dużo większe kwoty". - Tu chodzi o coś innego. Otóż przed chwilą mieliśmy wybory samorządowe. Za chwilę mamy wybory do Parlamentu Europejskiego. A one były równe, wolne, tajne, demokratyczne. Te, cztery lata temu, które szykował PiS, nie byłyby ani równe, ani tajne. Mało tego, jak powiedział szef Państwowej Komisji Wyborczej, ten sam, który był wtedy i teraz, te wyniki po prostu nie byłyby uznane - dodał.
Wybory prezydenckie 2020
Wybory prezydenckie, zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu z lutego 2020 roku, miały się odbyć 10 maja 2020 roku w formule głosowania korespondencyjnego z powodu epidemii COVID-19.
Jednak 7 maja Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że ponieważ obowiązująca regulacja prawna pozbawiła PKW instrumentów koniecznych do wykonywania jej obowiązków, głosowanie 10 maja nie może się odbyć. Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca (I tura) i głosowano w lokalach wyborczych.
"Pytanie, ilu takich Szmydtów zostało zwerbowanych"
Joński był też pytany o pomysł powołania rządowej komisji do spraw badania wpływów rosyjskich. Przekazał, że go rozumie i wspiera.
- Uważam, że tu i teraz raz na zawsze trzeba przeciąć debatę i dyskusję na temat rosyjskich wpływów - stwierdził. - Jest pytanie, ilu takich (Tomaszów - red.) Szmydtów za czasów PiS-u zostało zwerbowanych przez agencje wywiadowcze białoruskie i rosyjskie - ocenił.
Joński zwracał uwagę na "to, co działo się od początku rządów PiS-u, z Macierewiczem na czele i Misiewiczem, który odpowiadał w którymś momencie za kontrwywiad i został nawet nagrodzony złotym medalem za obronność".
- Wszyscy wskazywali, że chcą rozbroić nasz kontrwywiad, że nasz kontrwywiad będzie głuchy i ślepy. Ktoś to robił celowo - dodał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24