Zarządzenie nakazujące przekazanie akt sprawy Mariusza Kamińskiego z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych - gdzie przekazał ją Marszałek Sejmu - do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, jest całkowicie bezprawne - powiedział Piotr Prusinowski, Prezes Sądu Najwyższego kierujący pracami Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Dodał, że I prezes SN Małgorzata Manowska "stosuje siłę ponad prawem". - Poprzez biuro podawcze próbuje kontrolować sprawy, które dla neosędziów mogą być niekorzystne - stwierdził.
Zespół prasowy Sądu Najwyższego przekazał w czwartek, że Prezes Izby Karnej SN Zbigniew Kapiński, zastępujący I prezes SN, podjął decyzję, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest właściwą do rozpatrzenia odwołania Mariusza Kamińskiego od wygaszenia mu mandatu. Wcześniej tego dnia nieuznawana Izba Kontroli Nadzwyczajnej uchyliła postanowienie dotyczące wygaśnięcia mandatu Macieja Wąsika.
I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska w piątkowym oświadczeniu, odnoszącym się do odwołań Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, stwierdziła, że wszelkie wnioski o powierzenie rozpoznania sprawy określonemu składowi SN stanowią niedopuszczalną próbę wpływania na wybór sędziów spełniających określone oczekiwania. Jak dodała prezes Manowska, "żaden przepis prawa nie przewiduje kierowania do wybranego przez marszałka Sejmu prezesa Sądu Najwyższego pisma, by – sprzecznie z ustawą – skierował sprawę do rozpoznania w określonej izbie Sądu Najwyższego lub przez obrany skład SN".
Prusinowski: oświadczyłem prezesowi Kapińskiemu, że tych akt nie wydam
Zarządzenie, nakazujące przekazanie akt sprawy Mariusza Kamińskiego z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych - gdzie przekazał ją Marszałek Sejmu - do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, jest całkowicie bezprawne - ocenił w piątek w rozmowie z reporterką TVN24 Prezes Sądu Najwyższego Piotr Prusinowski, kierujący pracami Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Jak tłumaczył, "sprawa, jeżeli wpływa do sądu, faktycznie w pierwszym momencie jest dekretowana przez prezesa sądu, czyli określana, czy ta izba jest właściwa, czy też nie, następnym krokiem jest wyznaczenie składu sądu, który ma tę sprawę obsadzić". - I w tym momencie jakikolwiek spór kompetencyjny może zaistnieć tylko i wyłącznie wtedy, kiedy ten sąd stwierdzi, że nie jest właściwy do rozpoznania sprawy, czyli ten konkretny skład trzyosobowy, który został wydany - wyjaśnił.
- Chciałbym zapytać pana prezesa Kapińskiego, w jaki sposób zrealizować to jego zarządzenie. To znaczy, że co, ja mam iść teraz, nie wiem, do przewodniczącej tego składu sędziowskiego i zabrać te akta, może wtargnąć do jej pokoju i je stamtąd wynieść, albo nie wiem, w trakcie posiedzenia może, które w środę będzie, to wtedy wkroczyć i powiedzieć: wy jako sąd Rzeczpospolitej nie macie prawa sądzić, bo pan prezes Kapiński wydał jakiś dokument? To przecież jakieś szaleństwo - ocenił Prusinowski.
Podkreślił, że "prezes, który jest tylko organem administracyjnym, nie może wpływać na to, co zrobi sąd". - Z chwilą gdy sąd został ukształtowany, prezes już nie ma żadnych uprawnień - zaznaczył.
Pytany, czy w związku z tym nie wyda tych akt, odparł: - Dzisiaj ustnie panu prezesowi Kapińskiemu oświadczyłem, że tych akt nie wydam i uważam, że jego zarządzenie jest całkowicie bezprawne. (...) Potem jeszcze pismo napisałem formalnie, informując go o tym, że nie czuję się władny do wydawania mu akt - poinformował Prusinowski.
"Pani prezes Manowska stosuje siłę nad prawem"
Prusinowski odniósł się także do oświadczenia prezes Manowskiej, która twierdzi, że marszałek Hołownia nie miał prawa ominąć biura podawczego SN i przesłać akt Kamińskiego i Wąsika bezpośrednio do prezesa SN, kierującego Izbą Pracy.
Potwierdził, że akta trafiły osobiście do jego rąk i to on zdecydował, że "nie przepuści" ich przez biuro podawcze. - Zrobiłem to dlatego, że w tym budynku, w którym się znajdujemy (Sądzie Najwyższym - red.), które powinno być świątynią sprawiedliwości, pani prezes Manowska na biurze podawczym przejmuje korespondencję, która jej zdaniem jest wrażliwa albo niekorzystna dla niej. (...) Przejmuje, mimo że jest kierowana albo do mnie osobiście, na przykład na prezesa Sądu Najwyższego, również moją prywatną korespondencję, albo przejmuje również sprawy, które są bezpośrednio kierowane do Izby - mówił sędzia.
Dodał, że "biuro podawcze to nie jest żaden instrument, za pomocą którego można kontrolować, co komu dać, a co przejąć".
- Pani prezes Manowska stosuje siłę nad prawem. Poprzez biuro podawcze próbuje kontrolować sprawy, które dla neosędziów mogą być niekorzystne. I mogę na to przytoczyć dziesiątki przykładów. Dziesiątki, jeśli nie setki. Dlatego, znając kategorię tej sprawy, uznałem, że nie przepuszczę tego przez biuro podawcze. Inaczej ta sprawa zostałaby przejęta. Niech sąd zdecyduje o tym, kto powinien tę sprawę sądzić. Sąd, a nie pani prezes Manowska - stwierdził.
Prusinowski: każde orzeczenie wydane przez skład złożony z neosędziów jest dotknięte nieważnością
Prusinowski powiedział, że "mamy cały ciąg orzeczeń, do którego neosędziowie się nie stosują". - Zacznijmy od uchwały trzech połączonych izb, która wiąże ich tak samo jak każdego innego sędziego Sądu Najwyższego, która jasno stwierdza, że każde orzeczenie wydane w składzie złożonym z neosędziów jest dotknięte nieważnością - podkreślił.
Dodał, że "w tym budynku dalej neosędziowie sądzą, wydają codziennie dziesiątki wyroków dotkniętych nieważnością albo bezwzględną przyczyną odwoławczą". - Za te wyroki Polska płaci odszkodowania - zauważył.
- Dalej mamy liczne orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które dokładnie to samo potwierdzają: że neosędziowie z Izby Cywilnej, z Izby Kontroli, z Izby Dyscyplinarnej, nie stanowią sądu - wskazał. Jak dodał, "dopięciem tego całego ciągu jest wyrok z 21 grudnia 2023 roku, który tym razem wydał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej".
- Można sobie zadać pytanie: to kto jeszcze może orzec, żeby ci państwo zrozumieli, że nie mogą wydawać wyroku w imieniu Rzeczypospolitej? - zastanawiał się. - I żeby była jasność, to nie jest kwestia, czy oni są sędziami, czy nie są. To jest kwestia, czy oni mogą wydawać wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. I tutaj jest różnica, czy mogą być sądem, stanowić sąd - wyjaśnił.
Sprawa Kamińskiego i Wąsika
W środę do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN wpłynęły przekazane przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię odwołania Wąsika i Kamińskiego od decyzji marszałka o wygaszeniu im mandatów. Do obu spraw wyznaczono składy sędziowskie i terminy posiedzeń niejawnych na 10 stycznia. W sprawie Wąsika skład sędziowski Izby Pracy złożony był z tzw. neosędziów. W sprawie Kamińskiego skład sędziowski w Izbie Pracy złożony jest z sędziów orzekających w tym sądzie jeszcze przed 2018 rokiem.
W czwartek przed południem w sprawie odwołania Wąsika w Izbie Pracy SN podjęte zostało przez wyznaczonego do tej sprawy sędziego postanowienie o przekazaniu tej sprawy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. Następnie - w czwartek wczesnym popołudniem - poinformowano, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN uchyliła postanowienie marszałka Sejmu o wygaszeniu mandatu posła Macieja Wąsika.
Również w czwartek po południu prezes Izby Karnej SN sędzia Zbigniew Kapiński - zastępujący nieobecną I prezes SN – wydał zarządzenie, że właściwą do rozpatrzenia odwołania od wygaszenia mandatu Mariusza Kamińskiego jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. W czwartek wieczorem prezes Izby Pracy SN sędzia Piotr Prusinowski powiedział zaś: "W mojej ocenie Izba Kontroli Nadzwyczajnej sądem nie jest i nie zamierzam przekazywać jakichkolwiek akt do tej Izby".
Hołownia: mamy do czynienia z sytuacją absolutnie bez precedensu
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia, komentując decyzje SN, w tym uchylenie postanowienia o wygaszeniu mandatu poselskiego Wąsika, mówił w czwartek, że "mamy do czynienia z sytuacją absolutnie bez precedensu".
- W sprawie wygaszenia mandatów poselskich Marusza Kamińskiego i Macieja Wąsika oczekuję na odpowiedź z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych - dodał.
Odpowiedź I prezes Sądu Najwyższego
I prezes SN - w oświadczeniu skierowanym do Hołowni w piątek - podkreśliła, że "podzielić należy również stanowisko marszałka co do konieczności uporządkowania sytuacji w wymiarze sprawiedliwości, ponieważ istniejący konflikt w SN istotnie utrudnia wykonywanie obowiązków wynikających z przepisów ustaw na szkodę obywateli, państwa i samego wymiaru sprawiedliwości".
"Stać się to jednak może jedynie poprzez dokonanie stosownych zmian w ustawach. Jak niejednokrotnie podkreślałam, jestem gotowa na konstruktywne rozmowy w tej kwestii" - napisała.
Źródło: TVN24, PAP