Trwa rosyjska agresja na Ukrainę. Wojna na wschodzie była tematem niedzielnych "Faktów po Faktach" w TVN24. - Na tym etapie można powiedzieć, że front rosyjski po prostu utknął w miejscu - ocenił generał rezerwy Janusz Bronowicz. Według niego "postęp działań ofensywnych armii rosyjskiej jest ślamazarny". Andrij Deszczyca, ambasador Ukrainy w Polsce, powiedział, że zagrożeniem dla Władimira Putina jest "demokratyczna, wolna, niepodległa i europejska Ukraina". - W momencie krytycznym dla przyszłości bezpieczeństwa europejskiego, trzeba podjąć aktywnie temat europejskich aspiracji Ukrainy - przekonywał ambasador RP w Ukrainie Bartosz Cichocki.
W ocenie Pentagonu rosyjska inwazja przeciwko Ukrainie, zwłaszcza na odcinku kijowskim i charkowskim, została spowolniona ze względu na problemy logistyczne i silny ukraiński opór. Według szacunków USA, na Ukrainę wkroczyło już 2/3 zgromadzonych przez Rosję sił.
Niedziela to czwarty dzień ataków Rosji na Ukrainę. Wojska próbują zająć Kijów, prowadzą ofensywę na wielu kierunkach, również z Białorusi. W miasta trafiają rakiety i ogień artyleryjski, również samoloty Federacji Rosyjskiej prowadzą naloty na cele w całym kraju, między innymi lotniska i bazy wojskowe.
RELACJA NA ŻYWO: Atak Rosji na Ukrainę >>>
Sytuacja na Ukrainie była tematem niedzielnych "Faktów po Faktach".
Mieszkanka Charkowa: Rosjanie się wycofali
Lila Dutka, mieszkanka Charkowa, mówiła o sytuacji w mieście. - Rosjanie zupełnie się wycofali - relacjonowała. - Przez pierwsze dwa dni panowała straszna panika, teraz jest trochę inaczej. Mieszkańcy uciekają do piwnic, do metra, wszędzie, gdzie można się schować, niektórzy siedzą w domach - mówiła. Jak dodała, "tej nocy było gorąco, w dzień też".
Jak pomóc Ukrainie? Lista zbiórek i akcji charytatywnych
Kobieta powiedziała, że w niedzielę sklepy w Charkowie były zamknięte, bo "ludzie w panice wykupili wszystko". Dodała, że nie działał także transport z powodu trwających ostrzałów. - W niektórych dzielnicach jeszcze toczą się walki, ale w centrum jest na ogół spokojnie - relacjonowała.
Jak przekazała, "Ukraina jest zjednoczona jak nigdy, ludzie sobie pomagają, wszyscy są razem". - Nie oddamy ani centymetra naszej ziemi - oświadczyła.
Ambasador RP w Ukrainie: to, co możemy dziś dać Ukraińcom to solidarność
Bartosz Cichocki ambasador RP w Ukrainie mówił w "Faktach po Faktach", że "konflikt ma różne fazy, nasilenia i rozluźnienia". - Najważniejsze jest, by nie popadać w zbytnią euforię, gdy sytuacja się uspokaja i nie popadać w zbytni pesymizm, kiedy sytuacja się zaostrza - apelował.
W niedzielę strona ukraińska poinformowała, że zgodziła się na rozmowy z delegacją rosyjską bez warunków wstępnych. Do spotkania ma dojść na granicy ukraińsko-białoruskiej. - Na razie strony się pozycjonują. Bardzo dobrze, że ta wola rozmów jest, że mimo wszystko obie strony zostawiają jakąś przestrzeń dla ścieżki dyplomatycznej - powiedział Cichocki. Jak dodał, "nikt chyba nie spodziewa się, że ta inwazja, ten konflikt, może zakończyć się po jednorazowej rundzie rozmów". - To na pewno będzie proces, miejmy nadzieję, że się właśnie zaczął - stwierdził.
Odnosząc się do sankcji nałożonych na Rosję wskazał, że są one "bardzo szerokie i namacalne dla każdego Rosjanina". - Nie mogą płacić telefonami Iphone w sklepach, nie mogą podróżować, nie mogą oglądać czasem swoich ulubionych kanałów - wymieniał. Dodał, że skutki tolerowania przez Rosjan zbrodniczego reżimu zostaną im "bardzo boleśnie uświadomione". - Teraz już nie ma czasu na rozważania. Trzeba blokować takie projekty jak Nord Stream, wyrzucać Rosję z organizacji międzynarodowych, blokować dostęp do kapitału, do kredytów, bo inaczej to się bardzo źle dla nas skończy - ostrzegł ambasador.
Jak podkreślał dyplomata, "to, co możemy dziś dać Ukraińcom, i co jest im bardzo potrzebne, to jest solidarność, to jest podniesienie ich morale". - W momencie, który trwa, krytycznym dla przyszłości bezpieczeństwa europejskiego, jestem przekonany, że trzeba podjąć aktywnie temat europejskich aspiracji Ukrainy - uznał. Zaznaczył przy tym, że nie będzie to proces łatwy i będzie zależał od przemian wewnętrznych na Ukrainie. - Dzisiaj skupmy się na tym, że bohaterscy Ukraińcy nie mogą się poczuć osamotnieni i odtrąceni - dodał.
Ukraiński ambasador w Polsce: zagrożeniem dla Putina jest demokratyczna, wolna, niepodległa i europejska Ukraina
O rosyjsko-ukraińskich negocjacjach mówił także w TVN24 Andrij Deszczyca, ambasador Ukrainy w Polsce. - Zostawiamy ścieżkę do rozmów. Nie zgadzamy się na żadne warunkowe negocjacje. Trzeba dać szanse każdej ze stron do przedstawienia swojego stanowiska. Jesteśmy mocno nastawieni na to, że się nie poddamy, będziemy się bronić do końca. Chcemy, żeby rosyjskie wojska wycofały się z Ukrainy. Nie mam jeszcze sygnału o wyniku tych negocjacji, ale na pewno ważne jest, że taka próba została podjęta - powiedział Deszczyca.
Podkreślał, że Ukrainie zależy, by do antyputinowskiej koalicji dołączały kolejne państwa, nie tylko z Europy, ale całego świata. - Chcemy, żeby w tej sytuacji naciskać na Rosję politycznie i dyplomatycznie - zaznaczył.
W niedzielę władze ukraińskie informowały o ostrzale rakietowym, prowadzonym z terytorium Białorusi. - Łukaszenka jest sojusznikiem Putina, jest takim samym agresorem. Jeżeli z terytorium Białorusi lecą na Ukrainę rakiety i zabijają cywilów, to jak możemy go inaczej traktować? On całkowicie doprowadził do zniszczenia demokracji w swoim państwie, a teraz próbuje zrobić to samo na Ukrainie, wspierając ataki Putina - mówił ambasador.
- Od dawna mówiliśmy, że zagrożeniem dla Putina jest demokratyczna, wolna, niepodległa i europejska Ukraina. Tego się bał Putin i tego się bał Łukaszenka. Oni nie chcą do tego dopuścić, a w ostatnich latach Ukraina właśnie w tym kierunku się rozwijała - powiedział Deszczyca.
Gen. Bronowicz: postęp działań ofensywnych armii rosyjskiej jest ślamazarny
Generał rezerwy Janusz Bronowicz, były inspektor wojsk lądowych, przedstawił perspektywę militarną sytuacji na Ukrainie. - Z tych doniesień, które są powszechnie dostępne możemy wyciągnąć jednoznaczny wniosek, że postęp działań ofensywnych armii rosyjskiej jest ślamazarny, a na tym etapie można powiedzieć, że przez ostatnie godziny front rosyjski po prostu utknął w miejscu - mówił gość "Faktów po faktach".
Jak wskazał, "my do końca nie znamy rosyjskiego planu". - Prawdopodobnie Rosjanie liczyli na to, że ich strategia przyjęta w tym konflikcie będzie powtórzeniem sytuacji, która miała miejsce w 2014 roku na Krymie. Wówczas to była dziwna wojna, niektórzy uważają ją za wojnę hybrydową - powiedział generał. Dodał, że spełniała ona kryteria wojny informacyjnej. - Mieszkańcy Krymu zupełnie poddali się, zaakceptowali wejście agresora na swój teren, ale odpowiednio wcześnie byli poddani intoksykacji informacyjnej i psychologicznej - zauważył.
- Być może na bazie tego doświadczenia stratedzy i politycy rosyjscy przypuszczali, że obecne akcje, które rozpoczęły się w czwartek, będą przebiegały według podobnego scenariusza - spekulował generał. Ocenił, że "od roku 2014 roku do teraz nastąpiła ogromna zmiana w świadomości społeczeństwa ukraińskiego, w tym rosyjskojęzycznego". Dodał również, że armia ukraińska to "z pewnością nie jest już ta sama armia, co w 2014 roku".
Źródło: TVN24