Wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski przekazał w wypowiedzi dla "#BezKitu" w TVN24, że na aplikację, która w założeniu miała umożliwić mężom zaufania filmowanie prac komisji podczas wyborów parlamentarnych, "wydano prawie dwa miliony złotych", a ostatecznie skorzystało z niej "całe osiem osób". Oprócz tego w programie doszło do dyskusji dwóch posłów, którzy kandydują na włodarzy miast - Aleksandra Miszalskiego, kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta Krakowa, oraz Łukasza Schreibera, kandydata PiS-u na prezydenta Bydgoszczy.
Goście programu dyskutowali o nadchodzących wyborach samorządowych, których pierwsza tura odbędzie się 7 kwietnia. Byli pytani o swoje wizje prezydentury miast, w których kandydują.
"Było duże ryzyko, że samorządu w ogóle po tych wyborach nie będzie"
Aleksander Miszalski, poseł PO, który kandyduje z ramienia tej partii na prezydenta Krakowa, mówił o tym, jakie znaczenie dla samorządów miały ubiegłoroczne wybory parlamentarne.
- Ostatnio mieliśmy wybory parlamentarne, które były o tym, czy w ogóle samorząd będzie mógł funkcjonować tak, jak funkcjonował. O tym, czy będzie niezależny, czy nie zostanie przez PiS zniszczony, czy finanse, którymi dysponuje samorząd, będą jeszcze dalej ograniczane, czy może zostaną przywrócone - mówił Miszalski.
Na uwagę prowadzącego, że może lepiej było skupić się na pracy na rzecz Krakowa, a nie kandydować jesienią do Sejmu, odparł: - Myśmy kandydowali po to, żeby samorząd obronić. Było duże ryzyko, że samorządu w ogóle po tych wyborach nie będzie. Wtedy nie byłoby do czego startować. W związku z tym najważniejsze było obronić demokrację, praworządność, samorząd w Polsce, przywrócić dobre relacje z Unią Europejską, środki z KPO i tak dalej - wyliczał.
- O czym byśmy rozmawiali, gdyby dalej PiS rządził? Czy w ogóle samorząd miałby jeszcze rację funkcjonowania? Boję się, że nie - mówił dalej Miszalski. Jednocześnie przyznał, że "Kraków potrzebuje trochę zmiany".
Mówił także, że na "Polskim Ładzie Bydgoszcz straciła 700 milionów złotych w dwa lata, a Kraków w pięć lat straci dwa miliardy złotych". - To są fakty - dodał.
"Dlaczego pan kandyduje na prezydenta Bydgoszczy, jeśli nie zdołał pan zająć się tą sprawą?"
Łukasz Schreiber, kandydat PiS na prezydenta Bydgoszczy, w przeszłości przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów, mówił o tym, co zalicza do sukcesów dotyczących funkcjonowania Bydgoszczy w ostatnich latach.
- Udało się znaleźć środki i dokończyć (trasę - red.) S5. Na S10 zakontraktowaliśmy środki budżetowe. Miliard złotych trafiło do bydgoskich szpitali - na inwestycje, na ich rozbudowę. Znaleźliśmy 400 milionów na kampus Akademii Muzycznej. Coś oczekiwanego przez lata. To marzenie Andrzeja Szwalbego - każdy bydgoszczanin wie, kto to jest - ma szansę się spełnić. Bydgoszcz może być miastem muzyki. Znaleźliśmy środki na hale sportowe - wyliczał.
Obecna na publiczności aktywistka Wiktoria Jędroszkowiak z Inicjatywy Wschód zwróciła się do Schreibera z pytaniem o to, jak zamierza rozwiązać problem zanieczyszczeń części terenów Bydgoszczy, związany z toksycznymi odpadami po tamtejszych Zakładach Chemicznych Zachem, które istniały do 2014 roku.
- W 2019 roku na konferencji dotyczącej Zachemu obiecał pan, że zajmie się pan sprawą. I w tej sprawie Prawo i Sprawiedliwość nie zrobiło nic. Jest ciągłe przyrzucanie się odpowiedzialnością. Nie zrobił pan nic, by to zmienić. Dlaczego pan kandyduje na prezydenta Bydgoszczy, jeśli nie zdołał pan zająć się tą sprawą i jaki jest pana dokładny plan na to? - pytała aktywistka.
- Znaleziono środki na remediację. Oczywiście to całkowicie nie rozwiązuje problemu. Ale to było prawie 100 milionów, które znaleziono i te prace wykonywano. Na końcu kadencji doprowadziliśmy także do tego, żeby środki, także rządowe, także z KPO, które teraz będą mogły być zainwestowane, mogły na ten teren trafić - odpowiadał Schreiber.
Problemy mieszkalnictwa w Krakowie i Bydgoszczy. Jakie pomysły mają Miszalski i Schreiber?
Miszalski i Schreiber mówili także o problemach związanych z mieszkalnictwem w ich miastach.
Miszalski mówił, że w Krakowie jest "gigantyczna ilość pustostanów". - Jest taki program sprzedaży mieszkań komunalnych, z jakimiś tam bonifikatami, z których środki później powinny być przeznaczone właśnie na remonty pustostanów po to, żeby jak najwięcej tych środków otworzyć - mówił kandydat PO na prezydenta Krakowa.
- Natomiast dużym problemem jest oczywiście brak terenów pod budowę. W związku z tym pewnie trzeba jakąś ich część odrolnić. Ale oczywiście w Krakowie to znowu jest dosyć duży problem. Często ta deweloperka, która powstawała, była na terenach, na których nie życzyli sobie tego mieszkańcy, (...). Więc tutaj proces konsultacyjny musi być z mieszkańcami bardzo wnikliwy, żeby po prostu te tereny, które będą zabudowywane nie zabierały zieleni, nie zagęszczały zabudowy tam, gdzie ona jest już dosyć gęsta - wskazywał.
O sytuacji mieszkalnictwa w Bydgoszczy mówił też Łukasz Schreiber. - Nie zgadzam się na to i na pewno bym się na to nie zgodził, by miasto podporządkować dyktatowi deweloperów - powiedział. Mówił, że chodzi tu o "decyzje, które są z punktu widzenia interesów miasta nieszczęśliwe". - Rozumiem, deweloper szuka okazji w każdym miejscu i w każdym momencie. Ale miasto na pewne rzeczy się nie może zgodzić, zwłaszcza w obrębie śródmieścia i starej zabudowy - kontynuował.
Kolejną sprawą jest - jak mówił - dostosowanie przepisów obowiązujących w mieście "tylko i wyłącznie pod interesy dewelopera, co stoi często w sprzeczności z interesem mieszkańca". - Uważam, że w takich sytuacjach prezydent miasta, rada miasta nie powinna temu ulegać - dodał.
Wiceminister cyfryzacji: wydano prawie dwa miliony złotych, z aplikacji ostatecznie skorzystało całe osiem osób
W programie zaprezentowano także wypowiedź Dariusza Standerskiego z Nowej Lewicy, wiceministra cyfryzacji w rządzie Donalda Tuska. Mówił on o specjalnej aplikacji, która w założeniu miała umożliwić mężom zaufania filmowanie prac komisji podczas wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Wówczas za resort cyfryzacji w rządzie Mateusza Morawieckiego był odpowiedzialny Janusz Cieszyński.
- Wydano prawie dwa miliony złotych, natomiast z aplikacji ostatecznie skorzystało całe osiem osób. To jest wynik mało imponujący. W aplikacji zarejestrowało się dokładnie 415 użytkowników, natomiast w dniu wyborów skorzystało tylko osiem osób (...), czyli można ocenić, że koszt tej aplikacji, jeśli podzielimy na liczbę filmików, to około 232 tysiące złotych na jeden filmik przesłany do aplikacji - powiedział Standerski.
Prowadzący program Radomir Wit zapytał o to Łukasza Schreibera, jako przedstawiciela poprzedniego rządu, czy były to dobrze wydane pieniądze.
- Proszę pana, zaskakuje mnie pan pytaniem. Przedstawia pan jakiś filmik, kompletnie niezwiązany z naszą dyskusją o samorządzie - odpowiedział.
- Czy ja jestem w stanie w tym momencie ocenić, jak ta aplikacja działała? Nie wiem, ile osób wysłało filmiki - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24