Warszawski sąd rejonowy uniewinnił byłego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Witolda Drożdża. Stawiane mu zarzuty dotyczyły jednego z wątków tak zwanej infoafery. Sąd uzasadniając wyrok powiedział, że oskarżenia stawiane przez prokuraturę przeczyły "zasadom zdrowego rozsądku".
Jednocześnie Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uniewinnił też współoskarżonych w tej sprawie byłych dyrektorów w ministerstwie: Tomasza K. i Ryszarda C. Byli oni oskarżeni o niedopełnienie obowiązków służbowych i przekroczenie uprawnień w związku z między innymi nawiązaniem współpracy z ekspertem w dziedzinie kryptologii i zabezpieczeń informacji. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd oddala zarzuty
Prokuratura postawiła byłemu wiceministrowi sześć zarzutów, dotyczących niedopełnienia obowiązków służbowych i przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego - w ten sposób, że polecił dyrektorom Centrum Projektów Informatycznych (CPI) zatrudnić trzech wskazanych przez niego pracowników. Sąd w uzasadnieniu wtorkowego wyroku podkreślił, że zatrudnione osoby spełniały wszystkie formalne wymogi i wykonywały swoją pracę.
- Nie ulega wątpliwości, że mieliśmy tu do czynienia z ekwiwalentnością świadczeń. Nie ma możliwości udowodnienia, że poprzez zatrudnienie tych osób została popełniona szkoda majątkowa - wskazano w uzasadnieniu. Sąd zaznaczył też, że sformułowane przez prokuraturę zarzuty dotyczyły sprawy, która miała miejsce, gdy Drożdż (zgodził się na podanie nazwiska) nie był już funkcjonariuszem publicznym od sześciu tygodni.
- Zasady zdrowego rozsądku i znajomość przepisów przeczą, by osobie, która nie jest od sześciu tygodni funkcjonariuszem publicznym, przypisywać popełnienie przestępstwa, gdzie cechą konieczną do popełnienia go jest status funkcjonariusza publicznego - uznał sąd.
W ocenie sądu, żadne z zarzutów "nie tyczą się sfery działalności administracyjnej".
"Nikt nie może być biegłym we własnej sprawie"
Według sądu, bardziej prawidłową kwalifikacją prawną czynów oskarżonych byłyby zarzuty dotyczące niegospodarności. Sąd dodał, że należałoby wtedy udowodnić oskarżonemu popełnienie szkody majątkowej przekraczającej 200 tys. zł, natomiast kwoty przedstawione w zarzutach nie zbliżały się do wymaganej sumy. Sąd nie podzielił też zarzutu bezpodstawnego zlecenia współpracy z ekspertem w dziedzinie kryptologii i zabezpieczeń informacji oraz związanego z tym zarzutu postawionego Tomaszowi K., który miał wykonać polecenie i załatwić umowę. Według sądu, bezpodstawny był także zarzut niezasadności trzech zleceń dla zewnętrznej firmy informatycznej, który został sformułowany przez prokuraturę w oparciu o opinię biegłego.
Według sadu, niedopuszczalne było bowiem, powołanie na biegłego w tej sprawie pracownika CPI. - Mamy sytuację, gdy pracownik CPI składa opinię w sprawie, w której poszkodowanym ma być CPI. Nikt nie może być biegłym we własnej sprawie - dodał sąd.
"Sprawiedliwość pozostała na sali"
Drożdż po ogłoszeniu wyroku powiedział, że odpowiednim komentarzem do oskarżenia może być to, że jeden z koronnych zarzutów - na którym oparta była sprawa - dotyczył sytuacji, która nastąpiła kilka tygodni po tym, gdy przestał pełnić funkcję podsekretarza stanu w MSWiA. Natomiast obrońca uniewinnionego mec. Wojciech Brochwicz zwrócił uwagę, że Drożdż był wielokrotnie oskarżany o korupcję z mównicy sejmowej.
- Nic nie znalazło uznania w oczach sądu. Szkoda, że do pałacu sprawiedliwości wdziera się polityka, bo wtedy sprawiedliwość ucieka oknem. Tutaj sprawiedliwość pozostała na sali - ocenił Brochwicz. Wtorkowy wyrok ma związek z tzw. infoaferą, dotyczącą nieprawidłowości w przetargach z lat 2007-2010 na zakup sprzętu i usług teleinformatycznych przez Centrum Projektów i Usług Informatycznych przy MSWiA i KGP.
Autor: PTD/AG / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: mswia.gov.pl