Sprawa Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika "jak w soczewce pokazuje, jak dużo w kwestii przywrócenia praworządności jest do zrobienia" - powiedziała w TVN24 dr hab. Agnieszka Kasińska-Metryka, politolożka z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. To, że po 10 stycznia możemy poznać cztery różne orzeczenia czterech różnych składów w sprawie Kamińskiego i Wąsika "jest absolutnym paradoksem". - Niestety w obecnych uwarunkowaniach ten paradoks jest możliwy - oceniła.
Warszawski sąd okręgowy 20 grudnia zeszłego roku skazał prawomocnie Mariusza Kamińskiego, byłego szef MSWiA i koordynatora służb specjalnych, oraz jego zastępcę Macieja Wąsika na dwa lata pozbawienia wolności w związku z tzw. aferą gruntową. 21 grudnia marszałek Sejmu Szymon Hołownia poinformował o wygaszeniu mandatów poselskich obu panów.
Kamiński i Wąsik złożyli odwołanie od decyzji o wygaszeniu mandatów do Marszałka Sejmu, który to zgodnie z procedurą, przekazał je do Izby Pracy Sądu Najwyższego. Obaj skazani złożyli także odwołania w tej sprawie na własną rękę do Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, w której zasiadają neosędziowie wybrani przez pisowską neo-KRS.
CZYTAJ WIĘCEJ: Giertych: dziś powinno być zarządzone wykonanie wyroku w sprawie Kamińskiego i Wąsika
To, że odwołania trafiły do Izby Pracy SN nie oznacza jednak, że neosędziowie, których decyzje mogą być kwestionowane, zostali z tego procesu wyłączeni. Izba Pracy już wyznaczyła termin na rozpatrzenie odwołań Kamińskiego i Wąsika na 10 stycznia, równolegle na dwóch niejawnych posiedzeniach. W przypadku Kamińskiego odwołanie mają rozpatrywać "legalni" sędziowie, natomiast w przypadku Wąsika wylosowany skład składa się z neosędziów, co oznacza, że decyzja, jaka by nie była, może zostać zakwestionowana przez obie strony.
"Absolutny paradoks"
Sprawę komentowała w czwartek rano w TVN24 politolożka, dr hab. Agnieszka Kasińska-Metryka z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Pytana, czy może być tak, że po 10 stycznia poznamy cztery różne orzeczenia czterech różnych składów, odparła, że "to jest absolutnym paradoksem, ale niestety w obecnych uwarunkowaniach ten paradoks jest możliwy".
- Świadczy to o tym, że jednak to psucie prawa szło dalej, niż można sobie było chyba z perspektywy takiego zwykłego obywatela wyobrażać - oceniła.
Zwróciła uwagę, że "w normalnych warunkach mamy prawomocny wyrok sądu i w ogóle tej kwestii nie powinniśmy nawet medialnie poświęcać tyle miejsca". - Natomiast tutaj te wdrożone tryby postępowania, te różne, czasami wykluczające się opinie prawników sprawiają, że mamy z jednej strony sprawę bardzo złożoną, bardzo trudną też do percepcji, taką wręcz szkatułkową, a z drugiej strony trudno znaleźć takie punkty podparcia w obowiązującym systemie prawnym i odpowiedzieć sobie, jak naprawdę jest, czym to się skończy, jak być powinno. A to są kwestie fundamentalne - podkreśliła.
Jak dodała, "ta sprawa jak soczewka pokazuje, jak dużo w kwestii przywrócenia praworządności jest do zrobienia".
"Ten scenariusz nie powinien być przez głowę państwa zupełnie odrzucany"
Pytana, czy Kamiński i Wąsik trafią do więzienia, odpowiedziała, że mimo zapewnień rządzących, że tak się stanie, "kwestia jest bardziej złożona, bo mamy w tę sprawę uwikłanego również prezydenta".
- I pytanie takie bardziej strategiczne: na ile rządzący, no a myślę, że również pan prezydent (...), przekalkulują, że posiadanie takich "więźniów politycznych" jest w jakimś sensie opłacalne dla budowy pewnego mitu. A na ile warto ten spektakl przeciąć i sięgnąć po uniewinnienie - stwierdziła Kasińska-Metryka.
Dodała, że używanie w tym kontekście określenia "więźniowie polityczni" jest nadużyciem.
Prezydent Andrzej Duda w piśmie do marszałka Sejmu wskazywał wcześniej, że na skutek zastosowania w 2015 roku prawa łaski wobec Kamińskiego i Wąsika, którzy byli wówczas skazani nieprawomocnie przez sąd pierwszej instancji, nie zachodzą przesłanki do stwierdzenia wygaśnięcia mandatu.
W sprawie ewentualnego zastosowania ponownego prawa łaski wypowiedziała się szefowa Kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych. "Nie wiem, skąd się bierze, ani z czego wynika rozpowszechnianie informacji o tym, że prezydent Andrzej Duda się ugnie, że drugi raz podpisze ułaskawienie" - napisała w mediach społecznościowych. "Nie przyjmujemy takiej możliwości. To jak dwukrotnie złożyć podpis pod umową, jest to zaprzeczanie własnym kompetencjom" - dodała.
- Pytanie, dlaczego pan prezydent nie zdecyduje się na ten możliwy gest (ułaskawienie - red.)? Ja rozumiem te sprawy, które są po stronie ambicji i tego, że taki gest już został wykonany w odniesieniu do osób, które tym wyrokiem nie były skazane. Ale z punktu widzenia państwa i normalizacji sytuacji wydaje się, że ten scenariusz nie powinien być przez głowę państwa zupełnie odrzucany - stwierdziła politolożka.
Źródło: TVN24