Rzeczniczka prasowa Straży Granicznej podporucznik Anna Michalska poinformowała, że po stronie białoruskiej na wysokości miejscowości Usnarz Górny wciąż przebywają 24 osoby. Wśród nich są cztery kobiety. Zaznaczyła też, że w niedzielę odnotowano 84 próby nielegalnego przekroczenia polskiej granicy. Niemal wszystkie udaremniono. Zatrzymano 12 obywateli państw Bliskiego Wschodu. W Usnarzu Górnym pojawiła się w poniedziałek policja, która teraz zabezpiecza działania Straży Granicznej.
Podporucznik Michalska przekazała w poniedziałek rano, że w niedzielę na całym odcinku granicy z Białorusią Straż Graniczna odnotowała 84 próby nielegalnego przekroczenia granicy z Polską. - Zatrzymaliśmy czterech Irakijczyków, trzech Afgańczyków, trzech Syryjczyków i dwóch Jemeńczyków – przekazała rzeczniczka SG. Dodała, że pozostałe próby przekroczenia granicy zostały udaremnione.
Odnosząc się do jednego z zatrzymań wskazała, że zatrzymano "pięciu nielegalnych imigrantów - trzech Afgańczyków i dwóch Jemeńczyków". - Wymagali oni pomocy lekarskiej, została wezwana karetka. Dwóch z nich zostało przewiezionych do szpitala. Już dziś wszyscy są w placówce Straży Granicznej i trwają wobec nich czynności - zaznaczyła. Podkreśliła, że funkcjonariusze SG nie zauważyli śladów użycia siły wobec nich. - Nie chcę informować o ich stanie zdrowia i przyczynach, dla których wezwano pomoc medyczną – dodała.
Policja w Usnarzu Górnym
Wcześniej w poniedziałek ppor. Michalska przekazała informacje dotyczące sytuacji w obozowisku w Usnarzu Górnym, gdzie od kilkunastu dni koczuje grupa migrantów doprowadzona tam przez białoruskich pograniczników. - Po stronie białoruskiej na wysokości miejscowości Usnarz Górny widzimy 24 osoby - 20 mężczyzn i 4 kobiety. Nie ma wśród nich dzieci – powiedziała Michalska. Dodała, że od niedzieli liczebność grupy się nie zmieniła.
Według Fundacji Ocalenie, której wolontariusze próbują się kontaktować z obcokrajowcami koczującymi po białoruskiej stronie, są tam 32 osoby.
W poniedziałek w Usnarzu Górnym pojawiła się policja. To ponad dwudziestu funkcjonariuszy, którzy uniemożliwiają osobom postronnym wejście na działkę w odległości ok. 200 metrów od miejsca, gdzie jest grupa uchodźców koczująca przy granicy.
O obecności większej grupy policjantów poinformowała w mediach społecznościowych fundacja Ocalenie. Rzecznik prasowy podlaskiej policji Tomasz Krupa potwierdził ich przybycie. - Zabezpieczamy działania Straży Granicznej - powiedział.
Krupa wskazał, że w sobotę i niedzielę policja odebrała zgłoszenia dotyczące wejścia na teren prywatny. Chodzi o łąki w pobliżu miejsca, gdzie są cudzoziemcy zatrzymani na linii granicznej.
Funkcjonariuszy wezwał w sobotę właściciel gruntu, na którym przebywali dziennikarze, przedstawiciele fundacji Ocalenie, a także politycy lewicy z Piotrem Ikonowiczem. Rolnik uważa, że osoby przebywające na jego terenie niszczyły mu trawę, a także uniemożliwiały jej skoszenie. Zanim pojawił się patrol policyjny, doszło do utarczek słownych.
Podobnie sytuacja wyglądała w niedzielę. Tym razem rolnik zarzucał osobom przebywającym na jego łące, że niszczą mu skoszoną trawę. - Kto mi zapłaci za zniszczoną paszę, czym ja nakarmię bydło – mówił. Po interwencji rolnika i policji zarówno wolontariusze fundacji, jak i dziennikarze opuścili jego pole.
Wiceminister: Białorusini zaopatrują migrantów nawet w papierosy
Wiceszef MSWiA Maciej Wąsik w poniedziałek w Radiu Wnet pytany był o sytuację na granicy polsko-białoruskiej, w tym w okolicy Usnarza Górnego. Według wiceministra w grupie cudzoziemców jest około 25 osób. - Te osoby w jakiś sposób rotują. Mało tego, strona białoruska zaopatruje je czy w wodę, czy nawet w papierosy - powiedział. Jak podkreślił, ta grupa jest po stronie białoruskiej i jest przez służby białoruskie kontrolowana. - My nie wpuścimy tych ludzi do Polski - dodał.
Dopytywany, dlaczego do tej grupy nie są dopuszczani polscy prawnicy czy politycy, Wąsik powtórzył, że "imigranci są po drugiej stronie granicy". - Zdajemy sobie sprawę, że po drugiej stronie jest Łukaszenko, który tylko czeka, żeby doprowadzić do pewnej prowokacji, do wydarzenia, do nagłośnienia tej sytuacji. Dojście do tych osób może być po prostu niebezpieczne - podkreślił. Wiceszef MSWiA odniósł się też do obecności w tym miejscu mediów. Wskazał, że granicy pilnują strażnicy graniczni i żołnierze Wojska Polskiego. - To nie może być tak, że nad ich głowami stoi kamera i patrzy im na ręce. Nie może tak być. To są ludzie, którzy wykonują swoją pracę, muszą mieć zapewniony spokój - przekonywał.
Wąsik podkreślał ponadto, że cudzoziemcy na terytorium Białorusi przebywają legalnie i otrzymali wizy. Na pytanie, skąd to wiadomo, odpowiedział pytaniem: - W jaki sposób wlecieli do Białorusi samolotami?.
- Mamy takie informacje, zresztą to nie tylko nasze. Służby litewskie i łotewskie potwierdzają. To jest dokładnie to samo zjawisko na tych trzech granicach - powiedział.
- Służby białoruskie kierują po prostu przez granicę polską, litewską czy łotewską grupy imigrantów, głównie z Iraku, ale także z innych krajów, które przylatują samolotami do Mińska, które płacą za to grube pieniądze, przyjmują taką obietnicę dostania się do Unii Europejskiej, do strefy Schengen - powiedział wiceszef MSWiA. Jak zaznaczył, jeżeli te osoby uciekają ze swojego kraju i uważają, że tam im coś grozi, to "zgodnie Konwencją Genewską w pierwszym bezpiecznym kraju powinni starać się o pomoc międzynarodową". - Białoruś - wiemy, jaka jest - natomiast Konwencję Genewską podpisała w sprawie uchodźców. Wydaje się, że tam te wszystkie sprawy normalnie powinny być załatwione. Poza tym nie godzimy się na takie postępowanie, że jedno państwo będzie destabilizowało drugie, wysyłając ludzi przez granice - podkreślił.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24