Przełamanie impasu w Kongresie w sprawie amerykańskiego pakietu pomocy dla Ukrainy niestety znaczy, że Amerykanie mają bardzo ponure prognozy dotyczące Ukrainy - powiedział w sobotę w programie "Jeden na jeden" w TVN24 Jerzy Marek Nowakowski, prezes Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego. Jak dodał, "wygląda na to, że jest osobista zgoda Trumpa na tę decyzję". - Zrozumiał, że żarty się skończyły - stwierdził Nowakowski.
Izba Reprezentantów USA będzie głosować w sobotę nad zestawem czterech ustaw o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Indo-Pacyfiku oraz o konfiskacie zamrożonych rosyjskich aktywów. Projekty przewidują łącznie wydatki w wysokości 95 mld dolarów, w tym niemal 61 mld dolarów na wsparcie Ukrainy. Jeśli zgodnie z oczekiwaniami Izba przegłosuje ustawy, pakiet trafi do Senatu, gdzie prace nad nim mają się rozpocząć jeszcze w weekend. Otworzy to drogę do przełamania istniejącego od pół roku impasu w tej sprawie i umożliwienia wznowienia wojskowego i finansowego wsparcia dla Ukrainy, które niemal ustały od końca ubiegłego roku.
Politico oceniło, że spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson zdecydował się odblokować kwestię pomocy dla Ukrainy między innymi z powodu alarmujących raportów amerykańskiego wywiadu. Portal wskazał też na rolę Donalda Trumpa w tej kwestii oraz jego spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą.
"To niestety znaczy, że Amerykanie mają bardzo ponure prognozy dotyczące Ukrainy"
- Mam wrażenie, smutne niestety, że głównym powodem (przełamania impasu w sprawie amerykańskiej pomocy dla Ukrainy - red.) są dane, które otrzymuje Mike Johnson i nie tylko on od amerykańskich służb specjalnych - powiedział w "Jeden na jeden" Jerzy Marek Nowakowski, historyk, dyplomata, były dyrektor OSW, a obecnie prezes Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego. Jak dodał, "wygląda na to, że jest osobista zgoda Trumpa na tę decyzję".
Przypomniał, że przed decyzją o głosowaniu nad pakietem pomocowym dla Kijowa spiker Izby Reprezentantów odwiedził Mar-a-Lago na Florydzie i spotkał się z Donaldem Trumpem, który "nie oprotestował tego pakietu, co wcześniej mu się zdarzało".
- To jest ta zmiana nastawienia. To niestety znaczy, że Amerykanie mają bardzo ponure prognozy dotyczące Ukrainy, jeżeli ta pomoc na Ukrainę nie napłynie. Jest to ta gorsza część tej wiadomości, że prawdopodobnie jest to wynik analizy wywiadowczej, analizy wojskowych, która chyba dotarła do Trumpa i jego ludzi, że żarty się skończyły - powiedział Nowakowski.
"Europa musi bardziej się zaangażować"
Nowakowski stwierdził, że "jedną z głównych cech Donalda Trumpa jest nieufność". - W momencie, kiedy te doniesienia zostały jakoś sensownie udokumentowane, ludzie z Izby Reprezentantów i Senatu mu to powtarzali, to zdał sobie sprawę z tego, że to już nie są żarty i że Stany Zjednoczone mogą wyjść z wojny Rosji przeciwko Ukrainie jako kraj kolejny raz pokonany, a chyba mimo wszystko, mimo walki o prezydenturę, winy za to na siebie by republikanie ani Trump brać nie chcieli - powiedział Nowakowski.
W jego ocenie Trump ma "świętą rację" twierdząc, że sprawa ukraińska jest ważniejsza i powinna być ważniejsza dla Europy niż dla Stanów Zjednoczonych". Dodał, że nie jest to "nic nowego w narracji amerykańskich prezydentów".
Przypomniał, że prezydent Barack Obama "nieustannie naciskał na Europę, żeby Europejczycy zaangażowali się bardziej w stabilizację Bliskiego Wschodu, czego Europa nie robiła".
- Europa musi bardziej się zaangażować, nie tylko finansowo - przekonywał, wskazując, że obecnie wsparcie finansowe dla Kijowa jest większe niż amerykańskie. Zaznaczył, że ważna jest także pomoc wojskowa ze strony Europy.
"Środowisko Trumpa to nie jest banda wariatów"
Jego zdaniem jeżeli pakiet pomocy dla Ukrainy zostanie przegłosowany w Izbie Reprezentantów i w Senacie, to ta ustawa, będzie dowodem na to, że "środowisko Trumpa to nie jest banda wariatów (...) tylko jednak są przynajmniej w elementarnym stopniu racjonalni, jeśli idzie o politykę amerykańską, co by dobrze wróżyło".
"Zachód jest słabszy niż był kilkadziesiąt lat temu"
Podkreślił, że "polski cel strategiczny to jest utrzymanie mostu przez Atlantyk". - Współpraca transatlantycka to jest polski cel strategiczny, chyba numer jeden tak naprawdę, bo jesteśmy zagrożeni - podkreślił.
Jego zdaniem wygrana Donalda Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich w USA spowoduje, że ten cel "będzie słabszy, będzie podminowywany". Zwrócił uwagę, że "wokół Trumpa jest bardzo mocne środowisko izolacjonistyczne".
Dodał, że izolacjonizm w Stanach Zjednoczonych "cały czas był mocny i niewątpliwie będzie trudniej utrzymać jedność Zachodu" w przypadku zwycięstwa Trumpa.
Nowakowski przekonywał, że jedność Zachodu jest dziś kluczowa w obliczu nie tylko wojny w Ukrainie, ale także sytuacji na Bliskim i Dalekim Wschodzie, gdzie nie tylko istnieje ryzyko chińskiej interwencji na Tajwanie, ale także napaści Korei Północnej na Południową.
- To wszystko wisi w powietrzu, konflikty w Afryce, Bóg wie gdzie jeszcze, a Zachód jest słabszy niż był kilkadziesiąt lat temu - ocenił ekspert.
"Szpiegostwo rosyjskie się gwałtownie rozwinęło"
W Polsce zatrzymano dwie osoby podejrzane o atak na rosyjskiego opozycjonistę Leonida Wołkowa - poinformowało CBŚP. Wołkow, bliski współpracownik nieżyjącego już krytyka Kremla Aleksieja Nawalnego, został napadnięty w Wilnie 12 marca.
Zatrzymano także obywatela Polski, podejrzanego o zgłoszenie gotowości do działania na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej - przekazała w czwartek Prokuratura Krajowa.
Według Nowakowskiego w Polsce "na pewno jest bardzo wielu" rosyjskich szpiegów. Zwrócił uwagę, że "Polska jest hubem transportowym". - Myślę, że szpiegostwo rosyjskie się gwałtownie rozwinęło, ale najgorsze jest to, że Rosja obudowała przez lata w całym obszarze zachodnim potężną agenturę wpływu, która po części działa świadomie, po prostu za żywą gotówkę, po części działa nieświadomie z głupoty - stwierdził Nowakowski.
Jego zdaniem "służby europejskie mają świadomość tego, jak bardzo Rosjanie się panoszą i jak groźne jest to panoszenie Rosjan". - To jest zadanie dla polskiego kontrwywiadu, dla Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, żeby te zagrożenia rozpoznawać - dodał.
Przypomniał, że do Polski napłynęły miliony uchodźców. - Federalna Służba Bezpieczeństwa by się składała z idiotów, gdyby tego nie wykorzystała, umieszczając w tym gronie swoich ludzi. Wiemy, że wśród ludzi, którzy deklarują się szczególnie jako twardzi przeciwnicy Putina, znajdują się również tacy, którzy są nimi na pozór, a w rzeczywistości dla niego pracują - powiedział.
Podkreślił, że te środowiska powinny być obserwowane, podobnie jak Polacy, którzy "funkcjonowali gdzieś na pograniczu biznesowym z Rosją, robili różne mniej lub bardziej ciemne interesy".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Justin Sullivan/Getty Images