Syryjka, jej dwuletnia wnuczka i towarzyszący im 25-letni mężczyzna, którzy ponad dwa tygodnie temu trafili do szpitala w Hajnówce, opuścili mieszkanie, które otrzymali w ramach pomocy od białostockiej fundacji - dowiedziała się reporterka TVN24 Marta Abramczyk. Prezes fundacji podkreślił, że nie jest to odosobniony przypadek. W rozmowie z TVN24 powiedział, że większość migrantów, którzy początkowo deklarują chęć pozostania w Polsce i dostają tymczasowo dach nad głową, później z tej pomocy rezygnują i na własną rękę próbują podróżować dalej.
10 października lekarze z grupy Medycy na Granicy przywieźli do szpitala im. Włodzimierza Mantiuka w Hajnówce trzy osoby z Syrii. Zostały znalezione przez aktywistów z grupy Granica w lesie, obok wsi Szymki. To dwuletnia dziewczynka, jej 50-letnia babcia oraz 25-letni mężczyzna. - Kobieta i mężczyzna byli w stanie głębokiej hipotermii i odwodnienia. Na szczęście dwuletnie dziecko było w dobrym stanie – mówił TVN24 Karol Wilczyński z grupy Granica.
Reporterce TVN24 Marcie Abramczyk udało się ustalić, jakie są ich dalsze losy.
Dostali mieszkanie, zrezygnowali z pomocy
- Szpital to była ta początkowa opieka medyczna. Później sąd postanowił, że kobieta razem ze swoją wnuczką mogą trafić pod opiekę białostockiej fundacji. Mężczyzna wcześniej sam opuścił szpital. Kobieta z wnuczką dostały od fundacji mieszkanie i wszelką niezbędną pomoc - mówiła dziennikarka. Jak dodała, na początku wydawało się, że migranci chcą uzyskać azyl w Polsce i tutaj pozostać. Okazało się jednak, że tak nie jest. - Kobieta, razem z dzieckiem i mężczyzną, opuścili to mieszkanie - poinformowała.
Prezes białostockiej fundacji, która zajmuje się pomaganiem migrantom, ale nie chce być ujawniana z nazwy, powiedział reporterce TVN24, że migranci mieli do tego prawo, bo fundacja nikogo nie zatrzymuje na siłę. - Migranci dostają mieszkanie lub miejsce w noclegowni, mogą je opuścić, bo jest to miejsce otwarte na 48 godzin bez żadnych konsekwencji. Jeżeli po tym czasie nie wrócą, fundacja uznaje, że z tej pomocy dobrowolnie te osoby zrezygnowały i dalej ich swoją opieką nie obejmuje - tłumaczyła Abramczyk.
"Próbują podróżować dalej na własną rękę"
Przypadek trójki migrantów z Hajnówki nie jest odosobniony. Prezes wspomnianej fundacji przekazał TVN24, że na tę chwilę zarejestrowanych mają 180 osób, które otrzymały od nich pomoc. Jak powiedział, ponad 170 z nich nie zdecydowało się zostać w Polsce.
- Zdecydowali się kraj opuścić i migrować dalej, najprawdopodobniej do innych członków rodzin, na przykład w Niemczech czy Szwecji. Są to najczęściej osoby rozdzielone, rozbite rodziny, próbujące dołączyć do męża, żony czy rodziców, którzy w innym kraju na nich czekają - mówiła reporterka TVN24.
Prezes fundacji powiedział, że migranci często na początku deklarują chęć pozostania w Polsce. - Zdarza się, że składają wnioski o azyl i dostają tymczasowe mieszkanie, a później okazuje się, że z tej pomocy po prostu rezygnują i na własną rękę próbują podróżować dalej - cytowała jego słowa Abramczyk.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Białystok