Dzięki aktywistom i medykom wolontariuszom do szpitala w Hajnówce (województwo podlaskie) trafiła w niedzielę grupa migrantów. Był wśród nich 25-letni obywatel Syrii. Straż Graniczna poinformowała we wtorek, że dzień wcześniej "uciekł" on ze szpitala. Koordynator SOR-u w Hajnówce oponuje przeciwko używaniu terminu "ucieczka". - Te osoby nie były dozorowane ani przez SG, ani przez policję - podkreśla.
W niedzielę (10 października) lekarze z grupy "Medycy na Granicy" przywieźli do szpitala im. Włodzimierza Mantiuka w Hajnówce trzy osoby z Syrii. Zostały znalezione w lesie w pobliżu wsi Szymki przez aktywistów z grupy "Granica". To dwuletnia dziewczynka, jej około 50-letnia babcia oraz 25-letni mężczyzna.
- Kobieta i mężczyzna byli w stanie głębokiej hipotermii i odwodnienia. Na szczęście dwuletnie dziecko było w dobrym stanie – mówił w rozmowie z TVN24 Karol Wilczyński z grupy "Granica".
Stan zdrowotny mężczyzny był dobry
Jak w poniedziałek informował nas Piotr Pienzin, koordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Hajnówce, Syryjczycy byli narażeni na działanie czynników zewnętrznych – wilgoci i zimna. Mówił też o tym, że o ile 50-latka została poddana intensywnej farmakoterapii, to stan dziecka i mężczyzny jest dobry.
Pytana podczas poniedziałkowej konferencji prasowej o tę grupę migrantów rzecznik Straży Granicznej ppor. Anna Michalska stwierdziła, że sytuacja jest "dość ciekawa", ponieważ osoby te zostały znalezione przez aktywistów i przewiezione do szpitala bez wiedzy Straży Granicznej.
- Wiemy już o tym zdarzeniu i będziemy podejmować czynności – stwierdziła.
SG: mężczyzna "uciekł" ze szpitala, dziecko i jego babcia zostały w placówce
We wtorek Straż Graniczna przekazała, że 25-letni Syryjczyk "uciekł" ze szpitala w Hajnówce. "Wczoraj (w poniedziałek - red) mężczyzna uciekł ze szpitala, a kobieta z dzieckiem pozostają w placówce" - zaznaczyła ppor. Michalska.
Fakt "ucieczki" Syryjczyka ze szpitala Michalska potwierdziła w SMS-ie w odpowiedzi na pytania TVN24. "Dziewczynka z babcią jest w szpitalu. Póki co, ze względu na stan zdrowia babci, nie prowadzone są czynności. Czekamy aż będzie lepiej się czuła" - napisała.
Podkreśliła, że: "mężczyzna uciekł ze szpitala, zanim poinformowano SG o przewiezieniu i pobycie cudzoziemców w szpitalu".
Potwierdziliśmy informację, że kobieta jest babcią dwulatki, w rozmowie z prawnikiem Kamilem Syllerem, reprezentującym Syryjkę.
SG prosi o informacje
Straż Graniczna zwróciła się z prośbą do osób, w tym członków różnych organizacji, którzy ujawniają przypadki przebywania cudzoziemców w okolicy objętej stanem wyjątkowym, których pobyt w tym miejscu wskazuje na związek z migracją z Białorusi do Polski o przekazywanie informacji o takich przypadkach. "Przekazywanie takich informacji może przyczynić się w istotny sposób do zapewniania skutecznej ochrony granicy w tym także, co ma istotne znaczenie, przyczyni się do skutecznego wykrywania pomocników w organizowaniu nielegalnej migracji, bo jak informowaliśmy już wcześniej, większość pomocników do organizowania nielegalnej migracji to także cudzoziemcy, którzy czerpią znaczne korzyści finansowe z tego procederu oraz, jak pokazuje praktyka, są to często osoby niebezpieczne. Zatem apelujemy o obywatelską podstawę w tym zakresie" - podkreśliła rzeczniczka SG.
"Nie był dozorowany"
Przeciwko określeniu zdarzenia "ucieczką" zaoponował koordynator SOR-u w Hajnówce. Jak podkreślił w odpowiedzi na pytania TVN24, te osoby nie były dozorowane ani przez SG, ani przez policję. Potwierdził, że sytuacja opuszczenia szpitala przez mężczyznę miała miejsce w poniedziałek, ale nie jest w stanie określić o której godzinie. Przekazał dodatkowo, że stan kobiety się ustabilizował, ale na razie nie ma mowy o wypisie w ciągu najbliższych kilku dni. Kobieta była w hipotermii, z zapaleniem płuc, odwodnieniem, więc leczenie trochę potrwa. Stan 2-letniej dziewczynki określany jest jako dobry. W środę lekarze podejmą decyzję o kolejnych krokach.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Białystok