To było pierwsze takie spotkanie, odkąd Donald Tusk został szefem rządu. I nie chodzi tylko o to, że odbyło się w kancelarii premiera. Arleta Zalewska, dziennikarka "Faktów" TVN, poznała kulisy zwołanego w trybie pilnym, specjalnego posiedzenia klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej.
"Obecność obowiązkowa" - wiadomość o takiej treści z miejscem, datą i godziną spotkania posłowie i senatorowie Koalicji Obywatelskiej dostali w poniedziałek rano. Dzień później, przed godziną 17, rządowe limuzyny i specjalny autobus wypełniony parlamentarzystami podjechały przed wejście główne kancelarii premiera.
O tym, co wydarzyło się za zamkniętymi drzwiami gmachu w Alejach Ujazdowskich, rozmawialiśmy z sześciorgiem uczestników tego spotkania. Wypowiedzi Donalda Tuska przytaczamy na podstawie ich relacji.
"Kopiujcie innych, kopiujcie mnie"
- Kierownik walnął pięścią w stół, ale zrobił to, jak na siebie, wyjątkowo delikatnie - mówi nam jeden z uczestników zamkniętego dla mediów posiedzenia.
Drugi dodaje: - Tusk wie wszystko o naszej aktywności w internecie.
To było pierwsze takie spotkanie, odkąd Donald Tusk został premierem. I nie chodzi tylko o niecodzienne miejsce - czyli Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, ale przede wszystkim o przebieg posiedzenia klubu i treść wystąpienia premiera.
- To było jak kazanie o roli internetu w kampanii wyborczej - zauważa jeden z naszych rozmówców.
Nie tylko on nie krył zaskoczenia, że Tusk przez całą godzinę mówił wyłącznie o zaangażowaniu polityków Koalicji Obywatelskiej w mediach społecznościowych.
- Nie wiecie, jaki wpis zamieścić, jak coś skomentować? Nie wiecie, jaki filmik nagrać? To kopiujcie innych. Kopiujcie mnie - sugerował premier. Tłumaczył, że bez obecności w internecie ich partia z prawicą - której przekaz dominuje w mediach społecznościowych - może nie wygrać wyborów.
Czasem bardziej, czasem mniej udane
W kluczowym momencie spotkania Donald Tusk wziął do ręki "raport". Dokument zawiera, tak wynika z przebiegu wystąpienia premiera, dokładne dane o tym, kto i jak z polityków udziela się w mediach społecznościowych.
- Mam tu listę nazwisk najbardziej, najmniej i średnio aktywnych - stwierdził szef rządu. I od razu dodał, że nie będzie tej listy dziś (czyli we wtorek) publikował, ale że w partii trwa monitoring aktywności parlamentarzystów w sieci.
Wówczas okazało się, że kierowane przez Tuska ugrupowanie jest w posiadaniu "aplikacji", która dokładnie śledzi zaangażowanie swoich polityków w mediach społecznościowych. Czyli tego, kto i ile postów oraz filmików zamieszcza albo czy podaje dalej wpisy z oficjalnych kont partii.
- Byłam w szoku, że partia tak dokładnie nas monitoruje - komentuje uczestniczka wtorkowego posiedzenia. - Tusk powiedział jasno, że wynik wyborów prezydenckich w drugiej turze to będzie 50 na 50 i od naszej aktywności w internecie zależy, kto wygra.
Już po posiedzeniu dyskutujący w kuluarach politycy KO nie mieli wątpliwości, że w przyszłości obecność części nazwisk na listach wyborczych będzie zależeć właśnie aktywności w sieci.
Donald Tusk, wskazując na siebie i zamieszczone przez siebie w ostatnich dniach nagrania, stwierdził, że czasem są one bardziej, czasem mniej udane, ale są. I że to ta konsekwencja przyniesie efekty.
Szef rządu, dyscyplinując i mobilizując polityków, by nie lekceważyli siły internetu w kampanii, sięgał też po przykłady z zagranicy.
Polityk KO: - Widać, że kierownik miał to przegadane z innymi europejskimi przywódcami, którzy w swoich krajach mierzą się z potęgą populizmu, fake newsów i botów, które wykorzystuje do robienia zasięgów prawica.
Tusk, jak wynika z relacji jego słuchaczy, tłumaczył, opierając się na konkretnych danych, że popularność Konfederacji i PiS w internecie jest trudna do przeskoczenia, ale że mimo to tego pola nie mogą oni oddać.
- Była zabawna sytuacja, bo jeden z polityków wstał i zapytał szefa, czy w takim razie Donald nie może zacząć każdego z nas śledzić na X czy na Instagramie. Donald odpowiedział, że okej, ale tylko tych, którzy w ostatnim miesiącu byli aktywni - tę samą historię słyszymy od dwóch polityków. Po chwili kolejne osoby zaczęły sprawdzać w telefonach, ile w ostatnim czasie zamieszczały postów i wpisów.
Grupa "Prostownik"?
Na spotkaniu pojawiło się też pytanie o brak rzecznika rządu.
Donald Tusk odpowiedział, że każdy z nich, wskazując na uczestników spotkania, jest najlepszym rzecznikiem rządu. Dodał też, że koalicja to wieloskładnikowa, skomplikowana wewnętrznie struktura i nie ma możliwości, żeby ktokolwiek poza Donaldem Tuskiem był w stanie lepiej komunikować sytuację rządu.
W tym momencie posiedzenia pojawił się też pomysł powołania grupy polityków pod roboczą nazwą "Prostownik", którzy na specjalnie organizowanych raz w tygodniu konferencjach, ale też poprzez konkretne wpisy w internecie, odpowiadaliby na dezinformację i prostowali kłamstwa na temat działalności ich rządu.
Autorka/Autor: Arleta Zalewska / m
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański / PAP