- Trzech naczelników stołecznej policji zostało odwołanych za nadużywanie alkoholu podczas wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy - poinformowała Komenda Główna Policji. - Jak zauważyliście państwo, ci funkcjonariusze nie zamachnęli się na prezydenta Obamę, niezależnie od stanu, w którym byli - żartobliwie skomentował sprawę Donald Tusk, który o odwołaniu naczelników dowiedział się na konferencji prasowej od dziennikarza.
- To standard działania w policji. Nie tolerujemy zachowań niezgodnych z prawem. Za jego przekroczenie nasi funkcjonariusze poniosą konsekwencje - stwierdził komendant stołeczny policji Dariusz Działo podczas odprawy służb podsumowującej operację zabezpieczającą obchody 25-lecia wolności.
Nie chciał powiedzieć, czy funkcjonariusze przyszli pijani do pracy, czy pili alkohol w jej trakcie. Zapewnił jednak, że nie miało to wpływu na akcję policji.
Rzecznik KSP Mariusz Mrozek wyjaśnił, że naczelnicy będący pod wpływem alkoholu zakończyli tego dnia służbę, ale nadal znajdowali się w budynku policji i wtedy też ich zachowanie zostało ujawnione.
- Sprawa dotyczy naczelnika wydziału ds. terroru kryminalnego, jego zastępcy i naczelnika wydziału kryminalnego KSP. Jeden z funkcjonariuszy miał 1,7 promila, drugi niespełna 0,2 promila, wyniku trzeciego pomiaru nie mamy - powiedział Mrozek.
Dodał, że naczelnicy nie pełnią już swoich funkcji, bo obecnie trwa w ich sprawie postępowanie dyscyplinarne, czyli de facto zostali odwołani.
O odwołanie naczelników został zapytany na konferencji prasowej w Katowicach Donald Tusk, który był wyraźnie zdziwiony informacją przekazaną mu przez dziennikarza. - Nie każdym detalem pracy służb jestem w stanie zająć się osobiście - powiedział premier. - Nie jesteśmy jeszcze aż tak bezpiecznym krajem, żeby minister informował mnie o takich detalach - podsumował. Dodał, że rozmawiał w czwartek z szefem MSW o innych sprawach. - Tego typu informacji mi nie przekazuje, one nie są priorytetowe z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, choć na pewno zawstydzające - podkreślił Tusk. - Jak zauważyliście państwo, ci funkcjonariusze nie zamachnęli się na prezydenta Obamę, niezależnie od stanu, w którym byli - zakończył żartobliwie.
Drobne incydenty
Na porannej konferencji prasowej szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz powiedział, że podczas zabezpieczania warszawskich uroczystości z okazji obchodów 4 czerwca nie doszło do poważnych incydentów. Miały one tylko drobny charakter.
- Biuro Ochrony Rządu zabezpieczyło transparent, który miał być zdalnie rozwinięty podczas przemówienia prezydenta USA Baracka Obamy na pl. Zamkowym - poinformował Sienkiewicz.
Dodał, że został on zamieszczony na jednej z kamienic na pl. Zamkowym znacznie wcześniej.
- Został dostrzeżony i zdemontowany w ostatniej chwili. BOR nie mógł tolerować sytuacji, gdy ktoś za pomocą pilota sterował jakimś urządzeniem - wyjaśnił. Dodał, że podczas wizyty Obamy, służby - policja i CBŚ - sprawdzały także sygnał, że do Polski przyjechała z Londynu jedna z najniebezpieczniejszych terrorystek na świecie Samantha Lewthwaite, tzw. "Biała wdowa". O tej akcji pisał wcześniej portal tvn24.pl.
Informacja pochodziła od pasażera samolotu lecącego z Londynu do Warszawy. Mężczyzna zauważył charakterystycznie ubraną kobietę z białą chustą na głowie. Podejrzewał, że może to być terrorystka. Policja i CBŚ nawiązały m.in. współpracę z zagranicznymi służbami.
W środę rano funkcjonariusze weszli do mieszkania, w którym przebywała kobieta. Okazało się, że nie jest to "Biała wdowa".
Z okazji obchodów 25. rocznicy wyborów parlamentarnych 4 czerwca do Warszawy przyleciały w sumie 54 delegacje. Wśród VIP-ów był prezydent USA Barack Obama.
W operacji "Jubileusz" wzięło udział - jak poinformował szef MSW - w sumie 8,5 tysiąca funkcjonariuszy. 70 osób, w tym prezydent USA, miało osobistą ochronę.
Autor: MAC,kg/tr/zp / Źródło: tvn42.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24