Jeśli niezależna opinia publiczna nie wystąpi przeciwko Putinowi, to świat polityki i polska dyplomacja sobie z tym nie poradzi - ocenił prof. Tomasz Nałęcz, historyk i były doradca Bronisława Komorowskiego. Komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 ostatnie wypowiedzi prezydenta Rosji Władimira Putina, w związku z którymi pilnie wezwano do resortu spraw zagranicznych rosyjskiego ambasadora w Polsce. Dr hab. Sławomir Sowiński z Instytutu Politologii UKSW zwrócił uwagę, że ta sytuacja "dramatycznie" pokazuje, jak ważne są relacje Polski z Unią Europejską.
W piątek do Ministerstwa Spraw Zagranicznych pilnie wezwano ambasadora Rosji w Polsce Siergieja Andriejewa. Miało to związek z ostatnimi wypowiedziami prezydenta Rosji Władimira Putina.
Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz mówił w sobotę, że ambasador na spotkaniu "przedstawił swoje stanowisko, jednocześnie zobowiązał się do przedstawienia polskiego stanowiska do centrali ministerstwa spraw zagranicznych w Moskwie".
Pytania o zagranicznych sojuszników
Dr hab. Sławomir Sowiński z Instytutu Politologii UKSW mówił w "Faktach po Faktach", że "niezależnie od tego, jakie są przyczyny tego brutalnego, historycznego ataku prezydenta Putina na Polskę: na ile jest to chęć odwrócenia uwagi od sytuacji wewnętrznej: nie mamy chleba, to dajmy igrzyska, na ile chęć uderzenia w samą Polskę, a na ile większa polityczna gra", to "polityczne pytanie brzmi: co w tej sytuacji powinniśmy robić, a właściwie jakie mamy do tego narzędzia".
Sowiński zwrócił uwagę, że ta sytuacja "dramatycznie" pokazuje, jak ważne są relacje Polski z Unią Europejską.
- Zawsze mówiło się, że polskie samoloty powinny latać do Moskwy przez Brukselę. Nie przez Waszyngton, a przez Brukselę - dodał.
- Ważne jest to, co w tej sprawie będą w rozmowach z Putinem mówić politycy niemieccy, francuscy, włoscy czy hiszpańscy, którzy mają z Putinem różne interesy - przekonywał. - Pytanie, czy obóz "dobrej zmiany" jest w stanie zdobyć dla tej sprawy sojuszników w Berlinie, Paryżu czy Madrycie - dodał.
Sowiński zaznaczył w "Faktach po Faktach", że "nie wyklucza", że słowa rosyjskiego prezydenta "to gra, w której być może Polska została uznana za pewien pionek i teraz pewne ustępstwa Kremla w sprawie Polski czy złagodzenie tej polityki w sprawie Polski mogą być opłacone jakąś inną rzeczą".
- To dopiero w ciągu najbliższych tygodni odsłoni się, jaka jest rachuba polityczna Kremla - tłumaczył. - Ważne jest, jakie w tej sprawie mamy narzędzia, aby się tej rachubie przeciwstawić, a te narzędzia dzisiaj dobrze nie wyglądają - dodał.
Jak mówił, "od naszych polityków powinniśmy oczekiwać, poza standardowymi działaniami jak wezwanie ambasadora, pokazania skutecznego, europejskiego scenariusza, jak chcemy się temu atakowi przeciwstawić".
Ważny głos opinii publicznej
Tomasz Nałęcz, zapytany o ocenę reakcji MSZ, powiedział, że "w kategoriach dyplomatycznych" reakcja była "adekwatna".
Według niego, "sytuacja jest niesłychanie poważna" i "nie można lekceważyć tego ataku Putina, bo to nie epizod, incydent, tylko nowa strategia" rosyjskiego prezydenta.
- Jeśli niezależna opinia publiczna, mówię tu zwłaszcza o środowisku naukowym, nie wystąpi przeciwko Putinowi, to świat polityki i polska dyplomacja sobie z tym absolutnie nie poradzi - ocenił.
Według niego, "Putin zachowuje się jak typowy drapieżnik: zawsze patrzy na stado i atakuje najsłabszą sztukę". - Doszedł do wniosku, że Polska, jeśli chodzi o pole historii jest najsłabszą sztuką - stwierdził.
Autor: akw//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24