Nowoczesna składa projekt ustawy o zakazie stosowania terapii konwersyjnych. Niektóre kraje Europy nad podobnymi ustawami już w swoich krajach pracują. Malta zakaz takiej terapii wprowadziła. Materiał magazynu "Polska i Świat".
- Celem było osiągnięcie tak zwanego K2. Tak było nazywane stanie się osoba heteroseksualną. Wyzbycie się wszelkich znamion bycia osobą homoseksualną - opowiada Tomasz Puła. Wspomniane "K2" pan Tomasz miał osiągnąć dzięki tak zwanej terapii konwersyjnej.
Tomasz Puła sam znalazł katolicki ośrodek, w którym można się jej poddać, bo chciał spełnić oczekiwania otoczenia. Z kolei grupa zapewniała, że to możliwe i potrzebne. - To, jacy jesteśmy, było nazywane grzesznym - powiedział.
Spotkania modlitewne, w kółku i zajęcia sportowe
W ramach "terapii" odbywały się trzy spotkania w tygodniu. - Jedne modlitewne, drugie w kółku, gdzie dzieliliśmy się postępami i trzecie sportowe, które miały sprawić, że będziemy zdrowymi, heteroseksualnymi mężczyznami - wspomina Puła.
Nie sprawiły, nawet po roku spotkań, bo jak podkreślają eksperci, sprawić nie mogły. - W świetle międzynarodowej klasyfikacji chorób, nie ma choroby homoseksualizmu, więc nie możemy leczyć tego, co nie jest chorobą - mówi profesor Zbigniew Lew-Starowicz z Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego.
Takie stanowisko wielokrotnie publikowały światowe i polskie towarzystwa psychologiczne i seksuologiczne. Wciąż istnieją jednak gabinety i ośrodki, które "leczenie z homoseksualizmu" oferują.
Nowoczesna proponuje ustawę
Dlatego Nowoczesna złożyła w Sejmie projekt ustawy o zakazie stosowania "terapii" konwersyjnych.
- To wyraźny sygnał dla wszystkich, którzy stosują takie praktyki, że nie wolno tego robić. To może być trauma na całe życie dla nastolatków, którzy zmagają się ze swoją seksualnością, a także dla osób dorosłych, które pod wpływem presji społeczeństwa myślą sobie, że coś się uda w nich zmienić - tłumaczy Monika Rosa z Nowoczesnej.
Ustawa zakłada kary grzywny dla tych, którzy oferują, stosują lub reklamują "terapie" konwersyjne. Kary wyższe, jeśli robią to profesjonaliści, np. osoby z dyplomem lekarza.
- Sytuację pseudoterapii konwersyjnych można porównać do leczenia raka witaminą C albo do ruchu antyszczepionkowego, który sprzeciwia się oficjalnej wiedzy - mówi Ewa Miastkowska ze Stowarzyszenia My, Rodzice.
"To jest wolna partyzantka"
Wprowadzenie zakazu rekomendowało polskim władzom już kilka miesięcy temu ONZ. Niemal rok temu członkom Unii zalecał to również Parlament Europejski.
Zakazy "terapii" konwersyjnych wprowadziło kilka krajów. W Europie to Malta, a nad ustawami pracują Niemcy i Irlandia. Niektóre kraje regulują te kwestie przepisami o zawodzie psychoterapeuty, których w Polsce wciąż brakuje.
- W najbardziej skrajnych przypadkach mamy do czynienia z molestowaniem seksualnym. Pseudoterapeuci na przykład proponują leżenie wspólne nago w łóżku, albo dotykanie się, które ma pokazać, że męski dotyk nie zawsze musi mieć erotyczny charakter - stwierdziła Mirka Makuchowska z Kampanii Przeciw Homofobii.
Profesor Zbigniew Lew-Starowicz informuje, że "gabinet może prowadzić osoba bez wykształcenia psychologicznego". - To jest wolna partyzantka. Dopóki nie będzie ustawy o zawodzie psychoterapeuty, tym się może zająć każdy, nawet szewc - dodał.
- Wszelkie tego typu pseudoterapie są szkodliwe - uważa Mirka Makuchowska. - Mogą doprowadzać do depresji , do stanów lękowych, ale też do prób samobójczych - dodaje.
Tomasz Puła tego ostatniego uniknął i liczy, że już sama debata wokół ustawy komuś pomoże.
Autor: asty/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24