- Akcję ratowniczą i zaangażowanie służb oceniam na "dobrze plus". Pięć minus, jeśli chodzi o usuwanie bezpośrednich skutków powodzi - powiedział w "Faktach po Faktach" szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera, komentując zaangażowanie służb w walkę z powodzią. Opisywał również obrazowo, "o jakiej skali klęski żywiołowej mówimy". Wyjaśniał, że na dach 50-metrowego parterowego mieszkania "tylko z nieba, z opadu, spadło 25 ton wody".
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera, który odwiedził dotknięte powodzią tereny, mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o skali tragedii, jaka dotknęła niektóre regiony Polski. Według niego, pytanie, które "umyka w debacie publicznej", brzmi: - Czy skutków tej powodzi dałoby się uniknąć całkowicie?
- To jest pierwsze, największe, duże pytanie. Odpowiedź brzmi: absolutnie nie - podkreślił.
- Trzeba podkreślić taki bardziej obrazowy wymiar, który może zrozumieć obywatel, (tego), o jakiej skali klęski żywiołowej mówimy. I wtedy w 1997 roku, i teraz w 2024 roku, opad deszczu miejscami to jest od 400 do nawet 500 litrów na metr kwadratowy. Czyli na kwadrat metr na metr spadło miejscami nawet 500 litrów, czyli pół tony wody - opisywał szef BBN.
Oznacza to - kontynuował - że jeśli mamy "małe mieszkanie wielkości 50 metrów kwadratowych, to na dach tego parterowego mieszkania tylko z nieba, z opadu, spadło 25 ton wody". - Mówimy tylko o tym, co spadło na dach - podkreślił.
Siewiera ocenił w związku z tym, iż "tej skali klęski żywiołowej nie dałoby się zapobiec przy tej infrastrukturze, którą mamy".
Siewiera: akcję ratowniczą i zaangażowanie służb oceniam dobrze
- Czy służby zawiodły? - pytany był Siewiera.
Gość TVN24 podkreślił, że "każde działanie w takim wypadku dzieli się na cztery fazy". - Fazę przygotowawczą, fazę bezpośrednich działań ratunkowych, fazę usuwania skutków bezpośrednich powodzi czy klęski żywiołowej i fazę odbudowy - wyliczał.
Jego zdaniem "bez wątpienia w fazie przygotowania wiele wymaga poprawy": - Są kwestie takie, które będą wyjaśniane jeszcze przez długie miesiące, zbierane dane. Nawet ze strony rządowej słychać, że wiele można było poprawić, choćby przy zrzucie z Nysy, uprzednim przygotowaniu tego zbiornika czy właściwym komunikowaniu na przykład przerwania i skutków przerwania tamy w Stroniu Śląskim.
- Natomiast jeśli chodzi o akcję ratowniczą i zaangażowanie służb w tamtym obszarze, ja tę akcję oceniam dobrze - przyznał. Powiedział, że przyznałby tej akcji ocenę "dobrze plus". - I pięć minus, jeśli chodzi o usuwanie bezpośrednich skutków powodzi - dodał.
- Przygotowanie: dostatecznie, żeby była jasność - powiedział.
Szef BBN o krytycznych wypowiedziach Błaszczaka i Kaczyńskiego
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego został także poproszony o komentarz do słów przewodniczącego klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Mariusza Błaszczaka, który komentując kilka dni temu na konferencji walkę ze skutkami powodzi, powiedział, że "państwo Tuska się zawaliło".
Jak ocenił Siewiera, "przewodniczący Błaszczak jest przewodniczącym klubu parlamentarnego, jest politykiem z krwi i kości, i jako przewodniczący największego klubu opozycyjnego ma prawo użyć dowolnej narracji". - Zwłaszcza że faza bezpośrednich działań ratunkowych uległa zakończeniu - dodał.
- Natomiast jeśli chodzi o ocenę zobiektywizowaną - nie mówię, że opartą o w 100 procentach czyste dane, bo tych jeszcze nie mamy dostępnych, ale dane satelitarne, dane ze stacji meteorologicznych, rozmowy z tymi ekspertami, z którymi miałem okazję rozmawiać i na miejscu, i później w analizach - to tą ocenę przedstawiłem - podkreślił.
Został także zapytany o słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który ocenił, że wizyty polityków na terenach powodziowych mają charakter propagandowy. Taki region odwiedził również Andrzej Duda.
- Z pozycji szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie jest moją rolą ocenianie narracji politycznej lidera tego czy innego stronnictwa politycznego - zastrzegł.
Na uwagę, że trudno oceniać tę wypowiedź inaczej niż jako krytykę działań prezydenta, Siewiera odparł, że "wiele działań o charakterze politycznym widział wykonywanych za tego i poprzedniego rządu, bez bezpośredniego celu zarządczego". - Więc wolałbym do tego się nie odnosić - zaznaczył.
- To, co jest ważne, to również fakt, że tych wizyt będzie więcej. I być może również warto, by liderzy polityczni zdali sobie z tego sprawę - mówił.
Podkreślił, że "prezydent, głowa państwa, jednoznacznie deklaruje, że będzie na miejsce (na tereny powodziowe - red.) udawać się systematycznie po to, by zapoznawać się na bieżąco z zakończeniem fazy usuwania bezpośrednich skutków".
- I proces odbudowy, to, w jaki sposób on będzie realizowany, będzie bacznie obserwowany przez prezydenta - zapewnił.
Afera wizowa i dokumenty dla Rosjan. Siewiera: ABW zwracała uwagę na ryzyka
Siewiera był także pytany o aferę wizową rządu PiS. "Gazeta Wyborcza" opisała w poniedziałek raport Najwyższej Izby Kontroli w tej sprawie. Jak podał dziennik, 366 tysięcy wiz dla obywateli państw muzułmańskich i afrykańskich wydano często bez sprawdzenia, a nawet pod dyktando polityków PiS. We wtorek zaś "GW" - powołując się na raport NIK - podała, że "do końca 2023 roku, czyli przez 1,5 roku od wybuchu wojny na terenie Ukrainy, obywatelom Rosji udzielono 1838 wiz" w ramach programu Poland Business Harbour.
Szef BBN został zapytany, czy nie widzi ryzyka dla państwa w działaniu związanym z przyznaniem wiz dla rosyjskich obywateli, że wśród nich mogliby pojawić się na przykład szpiedzy.
- Wiem, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zwracała uwagę na ryzyka i zagrożenia związane z tym procesem. Wiem też, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadziła bardzo dokładne monitorowanie tego ruchu na tyle, na ile miała możliwość - odpowiedział Siewiera.
CZYTAJ TEŻ: Siedem z dziewięciu osób przyznało się do winy. Afera wizowa i komunikat Prokuratury Krajowej
Na uwagę, że była to grupa prawie dwóch tysięcy osób, gość TVN24 przyznał, że "to jest duża skala", ale "monitorowanie jest możliwe i na większych grupach".
- Niewątpliwie ryzyka z tym związane istniały i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego o nich informowała. Natomiast pozostaje oczywiście kwestia odpowiedzi na pytanie, na ile ta migracja była kontrolowana i legalna, a na ile mieliśmy do czynienia z procederem przestępczym. Prokuratura powinna tu wykonać bardzo solidną pracę - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24