Wydaje mi się, że tych wątpliwości co do szczepionki mieliśmy więcej tydzień, dwa tygodnie temu, trzy tygodnie temu, a teraz powoli, przynajmniej w tym moim otoczeniu, jest ich coraz mniej - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 profesor Wojciech Szczeklik ze Szpitala Klinicznego w Krakowie. Wskazywał także na moment w rozwoju epidemii, który w jego ocenie doprowadził do tego, że w pewnym momencie "zaczął się kataklizm".
W niedzielę w Polsce ruszyły szczepienia na koronawirusa. W pierwszej kolejności szczepione są osoby z "grupy zero", czyli między innymi personel medyczny i pracownicy podmiotów leczniczych. Preparat Pfizera i BioNTech, jako pierwsza w Polsce, przyjęła naczelna pielęgniarka Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie Alicja Jakubowska. W poniedziałek do Polski dotarła kolejna dostawa - 300 tysięcy szczepionek. Jako kolejne zaszczepione zostaną osoby z "grupy pierwszej", w której znaleźli się między innymi pensjonariusze domów pomocy społecznej czy osoby powyżej 60 lat.
"Tych wątpliwości mieliśmy więcej tydzień, dwa tygodnie temu, trzy tygodnie temu"
O znaczeniu szczepionki w walce z koronawirusem mówił w "Kropce nad i" w TVN24 profesor Wojciech Szczeklik, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Szpitalu Klinicznym w Krakowie, który sam w środę przyjął jej pierwszą dawkę.
Był pytany, czy w swojej codziennej pracy styka się głosami sceptycznymi w sprawie szczepionki. - Wśród personelu medycznego to takich sceptyków w zasadzie już nie ma. Ale spotykam się z wieloma ludźmi, którzy mają takie wątpliwości. Wydaje mi się, że tych wątpliwości mieliśmy więcej tydzień, dwa tygodnie temu, trzy tygodnie temu, a teraz powoli, przynajmniej w tym moim otoczeniu, jest ich coraz mniej. To mnie cieszy i mam nadzieję, że taki trend się utrzyma - powiedział. Profesor Szczeklik przypominał, że badania szczepionki Pfizera potwierdziły, że jej skuteczność dochodzi nawet do 95 procent. Wskazywał, że zastosowanie szczepionki "to jest jedyna możliwość, żebyśmy doszli do normalności sprzed pandemii".
Profesor Szczeklik: u osób z chorobami serca i płuc jest największa potrzeba, aby się zaszczepić
Profesor Szczeklik był również pytany, które osoby, ze względu na stan swojego zdrowia, nie powinny przyjmować szczepionki lub skonsultować się w tej sprawie z lekarzem.
Jak mówił, "te osoby, króre powinny na tą szczepionkę uważać", to takie, które miały silne rekacje uczuleniowe, anafilaktyczne w przeszłości. - I na pewno takie osoby, zanim pomyślą o szczepionce, powinny skontaktować się ze swoim lekarzem, powinny zasięgnąć tej pomocy, porady medycznej - wskazywał.
Był pytany, czy szczepionkę powinny przyjmować osoby z chorobami serca i z nowotworami. Jak mówił, "osoby, które chorują na serce czy płuca, są szczególnie narażone na ciężki przebieg choroby". - U nich jest największa potrzeba, żeby się zaszczepić - podkreślił.
- Co do osób chorych na nowotwory, leczących się na choroby immunologiczne, czyli z osłabioną odpornością, to również są osoby, które mogą z tej szczepionki skorzystać, powinny się zaszczepić, ale tu nie mamy pewności, jak skuteczna będzie ta szczepionka, jak nasz układ odpornościowy tych osób poradzi sobie z wytworzeniem przeciwciał, nie wiadomo jak dobrze zabezpieczy ich przed chorobą - zwracał uwagę profesor Szczeklik.
Co ze szczepieniami kobiet w ciąży?
Gość "Kropki nad i" odpowiadał również na pytanie, czy powinny się zaszczepić kobiety w ciąży. Wskazywał, że "na chwilę obecną nie".
- Zwykle jest tak, że osoby, które są w ciąży albo karmią, nie są zapraszane do dużych badań, czy to lekowych, czy to szczepionkowych, tak jak w tym przypadku. Równocześnie wiemy, że jak jest tak duża grupa tych osób, 75 tysięcy ochotników, to część osób, która była w tym badaniu, była w ciąży. Już teraz wiemy, że się zaszczepiła, pomimo ciąży. To jest ich świadoma decyzja, że takiego ryzyka się podjęły - mówił.
- Na chwilę obecną nie zalecamy tego, żeby te osoby się szczepiły, ale to się może zmieniać. I myślę, że będzie się zmieniało, bo ta szczepionka najprawdopodobniej dla tych osób też jest bezpieczna, a będzie chroniła przed niebezpieczną chorobą - tłumaczył lekarz.
"Wtedy faktycznie zaczął się ten kataklizm"
Gość TVN24 mówił także o tym, jak zmieniała się postawa społeczeństwa względem koronawirusa na przestrzeni kilku miesięcy.
- Jak był marzec, jak się tak bardzo baliśmy, jak patrzeliśmy na Włochy (które wówczas były największym europejskim ogniskiem koronawirusa - red.), jak już to wszystko działo się niedaleko nas, to wszyscy byliśmy przygotowani, wszyscy byliśmy napięci, wszyscy czekaliśmy. Ta fala była, powiedzmy to sobie, mała - mówił.
- Później przyszło to rozprężenie. Myślę, że wszyscy wówczas trochę odetchnęliśmy. Ale już w okolicach końca wakacji zaczęliśmy się znowu niepokoić, bać. I jak zaczęły się te powroty z wakacji, powroty na studia, to wtedy faktycznie zaczął się ten kataklizm. To był okropny czas, zwłaszcza na intensywnej terapii, gdzie pracuję, gdzie ilość tych nieszczęść ludzkich, tych ciężkich przypadków, którym wielokrotnie nie mogliśmy pomóc, była po prostu wstrząsająca - kontynuował. - To był dramatyczny czas dla nas wszystkich - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24