Minęło ponad pięć miesięcy od 16 grudnia, kiedy w Zamościu pod Bydgoszczą rozbiła się rakieta. Sprawa wyszła na jaw pod koniec kwietnia i wciąż jest wiele pytań dotyczących reakcji władz i odpowiednich służb. Przedstawiamy krok po kroku chronologię wydarzeń.
16 grudnia 2022 roku - informacje o zbliżającym się obiekcie i pierwsze działania
Tego dnia Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Wystrzelili 76 rakiet, w tym 72 pociski manewrujące. Jak podały ukraińskie służby, 60 pocisków zostało zestrzelonych przez obronę powietrzną.
W tym samym dniu - według tego, co w połowie maja na konferencji prasowej mówił wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak - Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od strony ukraińskiej informację o zbliżającym się w stronę polskiej przestrzeni obiekcie, który może być rakietą.
Wtedy też - według informacji przekazanych przez Błaszczaka - uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej - podwyższono gotowość bojową środków dyżurnych, w powietrze poderwano dyżurne samoloty, polskie i amerykańskie. Centrum Operacji Powietrznych poinformowało w meldunku przełożonego, dowódcę operacyjnego "o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej".
Jak twierdzi Błaszczak, w sprawozdaniu operacyjnym Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych z 16 grudnia, które otrzymał, znalazła się informacja, że w tym dniu nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP. Szef MON przyznał, że - jak później się okazało - było to "nieprawdą".
Więcej szczegółów dotyczących wydarzeń z 16 grudnia przedstawił 17 maja w TVN24 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera.
- Informacja - zgodnie z oświadczeniem ministra Błaszczaka - dotyczy przekazania informacji o obiekcie zbliżającym się w stronę Polski, mogącym być rakietą, w dacie 16 grudnia, oraz zarejestrowania odbicia radarowego na stacjach radiolokacyjnych na terytorium Polski, które nie jest jednoznaczne z identyfikacją statku powietrznego czy obiektu będącego rakietą - mówił.
- Tu trafiamy na pierwszą kluczową kwestię: sposób działania państwa będącego w stanie wojny a sposób działania państwa będącego w stanie pokoju. W stanie pokoju reagowanie jest zupełnie inne. W stanie wojny państwo ma uziemione lotnictwo cywilne, nie odbywa się lotniczy ruch cywilny i każde odbicie radarowe, które w tym okresie - od momentu podniesienia (rosyjskiego - przyp. red.) lotnictwa dalekiego zasięgu - znajdzie się w odbiciu radarowym, jest potencjalnym celem dla obrony przeciwlotniczej lub dla myśliwców. Natomiast w państwie, które nie uczestniczy w konflikcie zbrojnym, do jakiegokolwiek działania konieczne jest przechwycenie, czyli wydanie komendy przechwycenia, poderwanie środków dyżurnych (....) - tłumaczył szef BBN.
Jak dodał, "większość komentarzy zaczyna się od tego, 'dlaczego ten obiekt nie został strącony'". - A dla strącenia takiego obiektu kluczowe jest nawiązanie kontaktu wzrokowego pilota, przechwycenie, bo warunki tamtego dnia były fatalne. Widoczność w północnej części Polski, momentami - przez oblodzenie i marznące mgły - sięgała dwustu metrów - mówił dalej Siewiera. - Na dwie, trzy, cztery stacje radarowe naziemne mamy dwie pary dyżurne, dwie amerykańskie. Każdy z tych samolotów ma swoją pokładową stację radarową, sięgającą na kilkadziesiąt kilometrów, (...) żaden z nich nie wykrywa celu, żaden z nich nie dokonuje przechwycenia - podał szef BBN.
Prognozy synoptyków TVN Meteo przewidywały, że zarówno w nocy z 15 na 16 grudnia, jak i w ciągu dnia 16 grudnia będzie pochmurno z przejaśnieniami. W nocy i w dzień w południowej części kraju miał padać śnieg, a na Podkarpaciu - deszcz. W nocy wiatr miał być słaby, zmienny, w dzień - słaby i umiarkowany, północno-wschodni. W województwach wschodnich przewidywano porywy do 40-60 kilometrów na godzinę.
W rozmowie z TVN24 Jacek Siewiera zaznaczył, że "można otworzyć ogień tylko do odbicia radarowego, ale to jest wbrew procedurom NATO-wskim". Tłumaczył, że można to zrobić, jeżeli jest pewność, do czego się strzela. - A tu nie ma takiej pewności. Taka jest interpretacja tych informacji, które przekazał minister obrony - podkreślił.
19 grudnia - poszukiwania za pomocą śmigłowca
Według szefa MON dopiero w tym dniu przeprowadzono poszukiwania za pomocą śmigłowca. Do poszukiwań - jak twierdzi minister - nie włączono pełniących dyżury żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej.
Po 19 grudnia całkowicie zaniechano poszukiwań - taką informację przekazał Mariusz Błaszczak.
25 kwietnia - teren zabezpieczony
Sprawa - jak się później okazało - wróciła po kilku miesiącach, kiedy to pojawiły się pierwsze informacje o znalezieniu niezidentyfikowanego obiektu w okolicach wsi Zamość pod Bydgoszczą.
Od tego dnia grupa służb - w tym policja, wojsko, patrol saperski i straż pożarna - zabezpieczała teren w lesie.
27 kwietnia - pierwsza informacja MON
Ministerstwo obrony poinformowało, że w okolicach miejscowości Zamość, około 15 kilometrów od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego, ale sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców.
Tego samego dnia prokurator generalny, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przekazał, że "Wydział Wojskowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, pod nadzorem Prokuratury Krajowej, wszczął postępowanie w sprawie szczątków powietrznego obiektu wojskowego znalezionego w lesie kilkanaście kilometrów od Bydgoszczy". Jak dodał, miejsce zdarzenia oprócz prokuratorów badają wojskowi eksperci, policja, żandarmeria i przedstawiciele Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
W późniejszym komunikacie rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prokurator Grażyna Wawryniuk dodała, że "miejsce znalezienia szczątków zostało zabezpieczone i jest szczegółowo badane".
28 kwietnia - reakcja dowódcy operacyjnego i premiera Mateusza Morawieckiego
Dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami". Jak wskazał, chodzi o ustalenie, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie.
Generał Piotrowski nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ubiegłego roku, gdy Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak powietrzny na Ukrainę, wskazał też na próby działań psychologicznych podejmowane przez Kreml. - Powstały pewne hipotezy, mamy pewne wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem w Zamościu pod Bydgoszczą - oświadczył.
Tego samego dnia głos w sprawie zabrał premier Mateusz Morawiecki. Mówił wówczas, że zażądał wszelkich informacji związanych z incydentem od prokuratury i otrzymał je 27 kwietnia. Poinformował, że polecił ministrowi obrony narodowej Mariuszowi Błaszczakowi osobisty nadzór nad przebiegiem dochodzenia i wszystkich prac, które wiążą się z wyjaśnieniem tej sprawy.
10 maja - premier o tym, kiedy się dowiedział o "incydencie"
Szef rządu został zapytany, kiedy dowiedział się o incydencie pod Bydgoszczą oraz o to, "dlaczego śledztwo zostało wszczęte tak późno".
- Dowiedziałem się o tym incydencie wtedy, kiedy poinformowałem o tym. To było pod koniec kwietnia, kilka dni przed końcem kwietnia, w środku tygodnia - odpowiedział.
Tego samego dnia po południu o wypowiedź premiera korespondentka RMF FM zapytała szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generała Rajmunda Andrzejczaka. Zapewnił, że on sam "poinformował swoich przełożonych" o incydencie, ale unikał wskazania dokładnej daty przekazania informacji. - Wtedy, kiedy miało to miejsce - stwierdził. Generał dodał, że w sprawie tej nie ma sobie "nic do zarzucenia".
11 maja - ponowne pytanie do premiera, oświadczenie szefa MON
O wypowiedź premiera był pytany w RMF FM wiceszef MSZ Paweł Jabłoński. Ocenił, że w wypowiedzi premiera zaszło "nieporozumienie".
- O tym, że doszło do pewnego zdarzenia o niewyjaśnionym czy takim charakterze, którego jeszcze nie można w pełni przekazać opinii publicznej, pod koniec roku, było wiadomo od razu wtedy - powiedział Jabłoński. Dodał, że "nikt nie ukrywał przed premierem wiedzy na temat rakiety", a "ta wiedza pomiędzy poszczególnymi instytucjami państwa jest przekazywana błyskawicznie".
Jeszcze tego samego dnia premier ponownie odniósł się do sprawy. - Mogę powtórzyć to, co wczoraj powiedziałem. Oczywiście, że dowiedziałem się pod koniec kwietnia i dzisiaj prokuratura wraz z biegłymi bada zarówno miejsce, jak i ten obiekt, który spadł - dodał.
Po południu oświadczenie wygłosił wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak.
Powiedział między innymi, że "właściwie uruchomiono współpracę sojuszniczą", jednak dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych nie podjął "wystarczających działań". Wicepremier oświadczył, iż "ustalenia kontroli wskazują, że procedury i mechanizmy reagowania w takiej sytuacji zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego, który nie wywiązał się właściwie ze swoich obowiązków".
- Największe uchybienia stwierdzono w zakresie meldowania o zdarzeniu i podjęciu działań poszukiwawczych. Ustalenia kontroli natychmiast przekażę prezydentowi, jak i prezesowi Rady Ministrów. Ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji ze zwierzchnikiem Sił Zbrojnych - powiedział.
Błaszczak po zakończeniu oświadczenia nie chciał odpowiadać na pytania między innymi o to, kiedy on sam dowiedział się o rakiecie, która spadła pod Bydgoszczą.
12 maja - raport MON
Resort obrony wydał komunikat dotyczący raportu przekazanego prezydentowi i premierowi. "Wnioski raportu wyraźnie wskazują na zaniedbania Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych" - podkreślono.
Według MON dowódca "zignorował sygnały Centrum Operacji Powietrznych–Dowództwa Komponentu Powietrznego o obecności niezidentyfikowanego obiektu w przestrzeni powietrznej Polski". Ponadto "nie poinformował o sytuacji Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, służb specjalnych, Żandarmerii Wojskowej i innych przewidzianych w procedurach służb".
Dowódca Operacyjny - jak napisano w komunikacie - "poinformował Szefa Sztabu Generalnego WP oraz Ministra Obrony Narodowej w sprawozdaniu operacyjnym, że 16 grudnia 2022 roku nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP".
15 maja - kontrola NIK
Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś poinformował, że tego dnia Izba wszczęła kontrolę w Ministerstwie Obrony Narodowej i kilku innych instytucjach związaną ze sprawą szczątków rakiety pod Bydgoszczą.
17 maja - prezydent zapowiada "poprawianie procedur"
Prezydent rozmawiał z dziennikarzami o swoich wnioskach po lekturze raportu MON. - Są problemy w procedurach, które były dawno przygotowane. (...) Procedury były, ale nigdy nie były wykorzystywane, bo nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji. Nigdy polskie wojsko od dziesięcioleci w takiej sytuacji się nie znalazło, nigdy politycy polscy nie znaleźli się w tej sytuacji. To jest kwestia współdziałania, wspólnej realizacji zadań: z jednej strony cywilnego kierownictwa nad armią, ale z drugiej strony kwestii czysto wojskowych. Pewne elementy funkcjonują dobrze, a pewne elementy funkcjonują gorzej czy nie zafunkcjonowały - mówił.
- Analizujemy to, będziemy to poprawiali, także włącznie z procedurami NATO - zapowiedział Andrzej Duda.
18 maja - narada w BBN, "bardzo duże niezadowolenie" prezydenta
W czwartek, 18 maja, odbyła się zwołana przez prezydenta Andrzeja Dudę narada w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego w związku z przygotowaniami do szczytu NATO, który ma się odbyć w lipcu w Wilnie. Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz przyznał przed nią, że rozmowa będzie dotyczyła także sytuacji związanej z rakietą, która spadła pod Bydgoszczą.
Przydacz mówił też w Radiu Zet o tym, że prezydent Andrzej Duda dowiedział się o sytuacji w kwietniu i "efektem tego działania było - mówiąc najbardziej dyplomatycznie - bardzo, bardzo duże niezadowolenie pana prezydenta z faktu przekazania tej informacji w tym momencie". - Oczywistym jest, że taka informacja powinna wpływać do najważniejszych przedstawicieli państwa polskiego dużo, dużo wcześniej - dodał.
W czwartkowym spotkaniu w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego wzięli udział między innymi wicepremier, szefa MON Mariusz Błaszczak, szefa MSZ Zbigniew Rau, ambasador Polski przy NATO Tomasz Szatkowski oraz szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Rajmund Andrzejczak i dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych generał broni Tomasz Piotrowski.
Po około trzech godzinach szef BBN Jacek Siewiera poinformował, że zostały omówione m.in. "wszystkie działania, które zostały zaplanowane do realizacji przed zbliżającym się szczytem NATO w Wilnie". Dodał, że w rozmowach omówiono również sprawy bieżące, czyli te "związane z funkcjonowanie obrony powietrznej kraju w kontekście obiektów, w tym balonów, które są obserwowane w ostatnim czasie w polskiej przestrzeni powietrznej i tego, w jaki sposób można reagować na ich obserwacje i przechwycenia".
Szef BBN pytany o konflikt na linii MON-wojskowi, odparł, że "wojsko nie zna takiego pojęcia jak konflikt". - Realizacja zadań odbywa się bez względu na to, jakie nastroje panują między żołnierzami, w strukturze wojskowej, w strukturze Sił Zbrojnych, natomiast zrozumienie informacji, procedur, które obowiązują, które wymagają poprawy, doprecyzowania i tego, w jaki sposób będą realizowane w przyszłości, jest dużo większe po każdej ze stron - zapewnił.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24