- Zaniepokoiła mnie ta cisza. Pomyślałem, że coś się stało, wyszedłem na balkon. Sąsiadka zaczęła krzyczeć "uratujcie go" - relacjonował w rozmowie z TVN24 Sławomir Wójtowicz, świadek tragedii w Karczówce .
W miejscowości Karczówka w Lubuskiem podczas czyszczenia szamba zaczął słabnąć mężczyzna. Na pomoc rzuciło mu się siedem osób. Przeżyła tylko jedna. - To dla mnie szok totalny. Ja tych ludzi znałem, jeszcze dziś rano się z nimi witałem - mówił Wójtowicz. - Zaniepokoiła mnie ta cisza. To dla mnie dziwne było, bo nagle cicho się zrobiło. Pomyślałem, że coś się stało, wyszedłem na balkon. Sąsiadka zaczęła krzyczeć "uratujcie go". Widziałem, że któryś z budowlańców trzymał telefon, ale był w takim szoku, że nie zadzwonił po pomoc - dodał.
- Domyśliłem się, że ktoś wpadł do szamba, ale byłem przekonany, że to może dwie osoby. Zadzwoniłem natychmiast na 112 i powiedziałem, że wpadły dwie osoby. Szybko zbiegłem na dół, sąsiadki już też nie było. Prawdopodobnie skoczyła ratować - powiedział Wójtowicz.
Powstrzymał innych
Dodał, że kilka osób, w tym jego żona, rzuciło się, by ratować ludzi, ale je powstrzymał. - Strażacy przyjechali praktycznie natychmiast. Odsunąłem resztę mieszkańców, którzy pobiegli ratować tych, którzy wpadli. Mówię "nie podchodźcie tam w ogóle", bo już widziałem, co się dzieje. Jak usłyszałem, że wpadło osiem osób, to ręce mi opadły. Domownicy zaczęli biec, odsunąłem ich, bo słyszałem już straż. Jeszcze krzyknąłem, żeby mi linę podali. Myślałem, że ktoś nie może wyjść, ale okazało się, że już nikt nie żył - wspominał.
- To wydarzyło się w ciągu kilku minut. Jak przyjechała straż, to pomagałem im wyciągać sąsiadkę, którą zabrano do szpitala. W pewnym momencie nawet strażak zasłabł, a był w masce - relacjonował świadek.
Rutynowa czynność
Przyznał, że samodzielne opróżnianie przez gospodarzy szamba to była rutynowa czynność: W zeszłym tygodniu też to robili. To było normalna kolej rzeczy, którą się wykonuje w rolnictwie. Dodał, że zbiornik na szambo był bardzo duży. - To jest podzielone na trzy części, ja nie potrafię powiedzieć jaką ma powierzchnię. Jak mnie poprosili to kiedyś wyciągnąłem 12 beczek po 7 tys. litrów i jeszcze było coś tam na dnie - stwierdził.
"Gdybym był na podwórku, nie wiem jak bym zareagował"
- Gdybym był na podwórku, nie wiem jak bym zareagował. Być może tak samo, jak inni - podać rękę, wyciągnąć. Znam ludzi, żyłem razem z nimi. Nie wiem, jakbym zareagował. Człowiek trochę przeżył, widział różne rzeczy. Pomyślałem "weź to na spokojnie". Ja odsunąłem, bo wiadomo kobiety w lamencie. Prawdopodobnie tak było z sąsiadką, która weszła tam po nich. Ja ją widziałem, zbiegłem po schodach i już jej nie było - powiedział Wójtowicz, przyznając na koniec, że wciąż ma wrażenie, iż to tylko zły sen.
Autor: kło\mtom\kwoj/zp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24