Kiedy piłkarze z ŁKS Radom i RKS Radomiak rozgrywali drugą połowę drugoligowego meczu, jeden z kibiców Radomiaka ostrzelał ochronę z rakietnicy. Władze klubu mają do swoich fanów "ogromny żal o to, co się stało".
- Pewnych zachowań kibiców nie da się uniknąć - przekonywał prezes klubu, Sławomir Stempniewski w rozmowie z reporterem TVN24. W tym przypadku chodzi o przemycenie na teren stadionu fajerwerków i rakietnicy.
Ostrzał został skierowany w stronę funkcjonariuszy ochraniających mecz, jednak żaden z nich nie ucierpiał.
Siedem osób zatrzymanych
Sytuację opanowano, a władze klubu zdecydowały się nie wzywać sił policyjnych, by wkroczyły na boisko. Policjanci wylegitymowali po meczu 200 osób, wypisując 40 mandatów. Zatrzymali także siedem osób, z tego sześć za zakłócanie spokoju podczas meczu. Siódma była poszukiwana już wcześniej i jej zatrzymanie nie miało związku z niedzielnym wydarzeniem.
Ewentualne zarzuty zatrzymani kibice usłyszą w poniedziałek.
Z konsekwencjami muszą liczyć się również władze klubu Radomiak, ponieważ używanie środków pirotechnicznych jest zakazane podczas tego typu spotkań. Klub najprawdopodobniej zostanie obciążony karami finansowymi.
Według ustaleń reportera TVN24, na spotkaniu obecny był delegat Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Autor: JZ//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock