Idea tego zgromadzenia jest taka, żeby zaprotestować przeciwko sytuacji, gdzie jedna grupa ludzi, która jest akurat przy władzy, narzuca swój światopogląd całemu narodowi – mówiła jedna z uczestniczek manifestacji w Częstochowie. Zgromadzeni protestowali przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego, ale także występowali w obronie wolnych mediów. - Nie może istnieć wolny kraj bez wolnych mediów – mówiła jedna z demonstrujących kobiet.
W piątek wieczorem odbył się w Częstochowie protest przeciw zaostrzaniu prawa aborcyjnego w Polsce. W styczniu w Dzienniku Ustaw opublikowany został wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku. TK orzekł, że aborcja z powodu ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodna z konstytucją.
Opozycja i wielu konstytucjonalistów twierdzi, że skład TK pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej został obsadzony nieprawidłowo – zasiadają w nim między innymi tak zwani sędziowie dublerzy.
Manifestacja w Częstochowie
Wydanie orzeczenia przez Trybunał spowodowało falę protestów w całym kraju. Po publikacji wyroku tłumy ponownie wyszły na ulice. Do dziś odbywają się mniejsze lub większe protesty. W piątek manifestację w ramach Strajku Kobiet zorganizowano w Częstochowie. Na placu Biegańskiego zebrało się kilkadziesiąt osób. Protest miał charakter stacjonarny. Jego uczestnicy mieli ze sobą transparenty, między innymi z czerwoną błyskawicą – symbolem Strajku Kobiet oraz napisem "#piekłokobiet". Manifestacji towarzyszyły przemówienia i muzyka. Odtworzono między innymi hymn Polski.
- Idea tego zgromadzenia jest taka, żeby zaprotestować przeciwko sytuacji, gdzie jedna grupa ludzi, która jest akurat przy władzy, narzuca swój światopogląd całemu narodowi – powiedziała jedna z obecnych placu Biegańskiego kobiet.
W jakim celu zebrali się manifestanci? - Żeby pokazać, że nie odpuszczamy. Bo nie odpuszczamy – podkreśliła inna kobieta.
Protest także w obronie wolnych mediów
Zgromadzeniu protestowali - jak mówili - także w obronie wolnych mediów, w związku zapowiadaną daniną medialną. - Chcemy bronić wolnych mediów. Nie może istnieć wolny kraj bez wolnych mediów – mówiła jedna z protestujących kobiet.
Kilkadziesiąt polskich firm medialnych wystosowało 9 lutego "List otwarty do rządu i liderów ugrupowań politycznych" w sprawie zapowiadanej daniny od reklam. "Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media" – oświadczono w liście. Dodatkowe obciążenie myląco nazywane jest "składką", a wprowadzane jest pod pretekstem epidemii COVID-19.
W środę, 10 lutego redakcje przeprowadziły wspólny protest pod hasłem "Media bez wyboru". Był sprzeciwem wobec obarczenia ich dodatkową opłatą. Kilkadziesiąt kanałów telewizyjnych wstrzymało na cały dzień emisję programów – widzowie zobaczyli czarne ekrany telewizorów. Część rozgłośni zamiast programów nadawała tylko komunikat o proteście, na stronach serwisów informacyjnych internautów witały czarne plansze, wiele serwisów nie działało. Do akcji przyłączyły się również dzienniki, które opublikowały informację o akcji na swoich "jedynkach". W ciągu dnia liczba sygnatariuszy listu do rządu wzrosła z 47 do blisko 60.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24