Mamy ten jeden kamień milowy w postaci kwestii sądownictwa, która, jak wiemy, zawisła przed Trybunałem Konstytucyjnym. Mnie się wydaje, że skoro 90 procent kamieni milowych zostało spełnionych, to można wypłacić 90 procent środków - oceniał w "Faktach po Faktach" szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, który odpowiadał na pytania o brak środków z KPO w naszym kraju.
W trakcie wtorkowej debaty w Parlamencie Europejskim grupa EKR, do której należy PiS, zgłosiła trzy poprawki, wśród których znalazła się dotycząca uruchomienia środków z Krajowego Planu Odbudowy. Przeciwko poprawce PiS zagłosowali eurodeputowani PO i Lewicy.
W piątkowym wydaniu "Faktów po Faktach" w TVN24 Marcin Przydacz, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, był pytany, czy w przypadku zagłosowania przez eurodeputowanych z PO i Lewicy za poprawką, pieniądze z KPO popłynęłyby w końcu do Polski.
- Była rezolucja w Parlamencie Europejskim. Była propozycja poprawki wzywającej instytucje europejskie do wypłaty tych środków Polakom. Wiemy, że będące w Parlamencie Europejskim w mniejszości Prawo i Sprawiedliwość poparło to. Opozycja z Polski, ale mająca większość w Parlamencie Europejskim, odrzuciła tę poprawkę. To też o czymś świadczy i pokazuje, że to chyba nie chodzi tylko o te pieniądze, tylko chodzi o jakąś grę polityczną - odpowiedział Przydacz.
Przydacz: skoro 90 procent kamieni milowych zostało spełnionych, to można wypłacić 90 procent środków
W programie zwrócono uwagę, że była to poprawka nie do rezolucji, która mówiła o pieniądzach z KPO, a do rezolucji, która mówiła między innymi o lex Tusk i wolności słowa. - Póki co wczoraj opozycja, będąca większością w Parlamencie Europejskim, tego nie poparła - utrzymywał Przydacz.
Pytany, czy po poparciu wszystkich partii dla wspomnianej poprawki coś by się zmieniło, Przydacz zapytał, zwracając się do prowadzącego Piotra Kraśki: - Czy Pan uważa, że rezolucje Parlamentu Europejskiego są kompletnie bez znaczenia?
- (Poprawka - red.) na pewno byłaby jasnym sygnałem dla Komisji Europejskiej i do konkretnych działań - dodał. Dopytywany po raz kolejny, czy poprawka do rezolucji odblokowałaby pieniądze z KPO, Przydacz ocenił, że "na pewno Komisja Europejska wzięłaby pod uwagę to, co mówi Parlament Europejski".
Zaznaczył jednak przy tym, że to "Komisja Europejska musi podjąć decyzję".
Na przypomnienie, że Polska zgodziła się na wypełnienie tak zwanych kamieni milowych i tego nie zrobiła, Przydacz ocenił, że "w zdecydowanej większości te kamienie milowe zostały wypełnione".
- Mamy ten jeden kamień milowy w postaci kwestii sądownictwa, która, jak wiemy, zawisła przed Trybunałem Konstytucyjnym. Mnie się osobiście wydaje, że skoro 90 procent kamieni milowych zostało spełnionych, to można wypłacić 90 procent środków - stwierdził. Jak zaznaczył, "Komisja Europejska, gdyby miała dobrą wolę, spokojnie mogłaby zacząć te środki wypłacać".
Przydacz w programie mówił także, że KPO "to pewnego rodzaju instrument dla Komisji do pozaprawnego oddziaływania politycznego". - Myślę, że sytuacja wyborcza czy przedwyborcza, kampanijna, stanowi pewnego rodzaju asumpt dla Komisji Europejskiej do oddziaływania politycznego - uznał.
- Gdyby nie kampania wyborcza, być może te środki byłyby odblokowane - stwierdził dalej gość TVN24. W jego ocenie Komisja Europejska "oddziałuje politycznie na sytuację w Polsce".
"Mnie też zasmuca wewnętrzna sytuacja w Trybunale Konstytucyjnym"
W tym kontekście rozmawiano o sporze w Trybunale Konstytucyjnym, który hamuje prace TK. Przypomniano, że prezydent Andrzej Duda w lutowym wywiadzie dla TVN24 apelował, aby w TK "się odkłócili".
- I ten apel pozostaje cały czas w mocy - potwierdził Przydacz. - Mnie też zasmuca sytuacja wewnętrzna w Trybunale Konstytucyjnym, ale jak widać, nawet na apel polityka cieszącego się największym mandatem społecznym w Polsce, Trybunał Konstytucyjny nie zareagował - powiedział.
Przydacz: Nie wiem, jakie będzie pytanie. Wiem, jaka będzie tematyka
Przydacza zapytano także, czy skonsultowano z prezydentem treść pytania referendalnego. - Nie, dlatego że to jest decyzja Sejmu - odparł.
- Zgodnie z polską konstytucją są dwie drogi. Jedna to jest wtedy, kiedy prezydent zarządza (referendum) za zgodą Senatu. Druga, kiedy Sejm zarządza większością bezwzględną. I w tym wypadku mówimy o drodze sejmowej. To pan premier Jarosław Kaczyński zapowiedział i zakładam, że Sejm w najbliższym czasie zajmie się tą sprawą i sformułuje pytanie - tłumaczył.
Dopytywany, jak jego zdaniem powinno brzmieć pytanie w referendum, Przydacz odparł: - Ja nie wiem, jakie jest pytanie. Wiem, jaka będzie tematyka.
Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej w programie wspomniał, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wysyłało wnioski i prośby dotyczące przyznania środków dla Polski, która przyjęła uchodźców z Ukrainy. - Ten temat był wielokrotnie podnoszony na Radzie Europejskiej przez pana premiera, że trzeba stworzyć osobny mechanizm finansowy - mówił.
Pytany, dlaczego premierowi się nie udało tego przeforsować, Przydacz odparł: - Dlatego, że w Unii Europejskiej większość mają tacy ludzie, którzy mają węża w kieszeni.
"Ukraina dostanie to zaproszenie"
Przydacz w rozmowie był także pytany o sytuację Ukrainy po niedawno zakończonym szczycie NATO w Wilnie.
- Ukraina chciała uzyskać jak najwięcej, a sojusznicy, także i Polska, chcieli utrzymać jedność. Zawsze tego typu decyzje są podejmowane na zasadzie wspólnego mianownika, gdzie wszyscy się na coś zgadzamy. Panowie prezydenci i premierzy zgodzili się na ścieżkę taką, jak dla Finlandii i Szwecji w przyszłości dla Ukrainy. Zgodzili się na powołanie Rady NATO-Ukraina. I zgodzili się na zaproszenie wtedy, kiedy warunki NATO pozwolą - odparł.
Przypomniał, że "na tym etapie Ukraina jest ogarnięta wojną rosyjską". - Trudno, żebyśmy my, będąc odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo państwa polskiego i za bezpieczeństwo Polek i Polaków, w pełni otwierali tę drogę, mając świadomość, że istnieje coś takiego jak artykuł piąty, czyli jeśli jest jeden z sojuszników zagrożony, wszyscy inni mają obowiązek mu udzielenia pomocy - tłumaczył.
- Ukraina, co do zasady, dostanie to zaproszenie, tylko wtedy, kiedy warunki na to pozwolą. Dzisiaj, niestety, na to nie pozwalają. To jest nasza odpowiedzialność - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24