W interesie państwa jest to, żeby Tomasz L. nie wiedział nic albo dowiadywał się jak najmniej, natomiast powiedzmy to wprost - on miał dostęp do dokumentów z klauzulą ściśle tajne - mówił Piotr Świerczek, autor reportażu "Historia agenta". Dziennikarz TVN24 odnosił się do wypowiedzi byłego szefa komisji likwidacyjnej WSI Sławomira Cenckiewicza, który w "Rozmowie Piaseckiego" komentował sprawę Tomasza L., byłego członka komisji, któremu zarzuca się szpiegowanie na rzecz Rosji. - Nie wiemy tak naprawdę, co Tomasz L. w tej komisji robił i na czym mu naprawdę zależało - dodał Świerczek.
Tomasz L. został zatrzymany w marcu 2022 roku przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Federacji Rosyjskiej. Pracownik Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie, 16 lat wcześniej, w 2006 roku był członkiem komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych. Miał dostęp do największych tajemnic polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Dysponujemy odpowiednimi dokumentami, w tym składem komisji, w jakiej pracował oraz zarządzeniami z jego zadaniami, które bezdyskusyjnie potwierdzają zaangażowanie Tomasza L. w proces likwidacji WSI. Nie wiadomo jednak, czy w czasie zasiadania w komisji prowadził jakąkolwiek działalność na rzecz obcego wywiadu.
CZYTAJ TEKST PREMIUM: Tomasz L. z komisji likwidacyjnej WSI. Tajemnica urzędnika stołecznego ratusza >>>
Sprawę Tomasza L. w poniedziałkowej "Rozmowie Piaseckiego" komentował Sławomir Cenckiewicz. Historyk, obecnie dyrektor Wojskowego Biura Historycznego, w przeszłości przewodniczył komisji likwidacyjnej WSI. Dziennikarze TVN24 dotarli do dokumentów, z których wynika, że w 2006 roku w skład tej komisji wchodził L.
Świerczek: Tomasz L. miał dostęp do dokumentów z klauzulą ściśle tajne
- Mam wrażenie, że wiemy więcej - mówił autor reportażu "Historia agenta" Piotr Świerczek, odnosząc się do porannej rozmowy Konrada Piaseckiego z Cenckiewiczem. - Na pewno więcej niż to, co wiedziałem po rozmowie ze Sławomirem Cenckiewiczem podczas targów książki. Wtedy odniosłem wrażenie, że on nie chce ze mną rozmawiać, wręcz zasłania się albo niepamięcią, albo tym, że jest prowadzone w tej sprawie postępowanie, trwa śledztwo i dlatego on ze mną rozmawiać na ten temat nie będzie - dodał.
Cenckiewicz argumentował, że działalność Tomasza L. w komisji likwidacyjnej "nie dotyczyła centrali Wojskowych Służb Informacyjnych, czyli spraw, które z punktu widzenia służby były najważniejsze".
- W interesie państwa jest to, żeby Tomasz L. nie wiedział nic albo dowiadywał się jak najmniej, natomiast powiedzmy to wprost - on miał dostęp do dokumentów z klauzulą ściśle tajne. Taki dostęp jest przyznawany właśnie po to, by dany urzędnik mógł te dokumenty przeglądać. Innymi słowy, on nie przestawiał tam krzeseł, ale rzeczywiście przeglądał dokumenty. Tego się nie da zakrzyczeć lub wymazać - ocenił tę wypowiedź Świerczek.
Świerczek: nie wiemy, co Tomasz L. w tej komisji robił
Były szef komisji likwidacyjnej tłumaczył również, że L. został skierowany do prac inwentaryzacyjnych w konkretnej jednostce. - Te jego zadania dotyczą wielu jednostek wojskowych, nie tylko jednej w Polsce. W każdej takiej jednostce była delegatura lub miejsce pracy oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Z tego co wiem, na podstawie zebranych przeze mnie dokumentów, na pewno Tomasz L. odwiedził takich miejsc kilka - polemizował Świerczek.
- Porównywać teraz dokumenty i wyciągać z nich wnioski, do czego [Tomasz L. - red.] miał dostęp, a do czego nie, to jest jedno, ale przecież nie wiemy tak naprawdę, co Tomasz L. w tej komisji robił i na czym mu naprawdę zależało - dodał.
Autor reportażu: byłoby naiwnością sądzić, że Tomasz L. się ograniczał
Dziennikarz TVN24 przywołał również wypowiedź Cenkiewicza, który przyznał, że Tomasz L. w czasie prac komisji likwidacyjnej "domagał się, żeby robić tak poważne rzeczy jak na przykład ja".
- Tomasz L. chciał więcej, chciał większego dostępu. Byłoby naiwnością sądzić, że on się ograniczał. Jeśli przyjmiemy założenie, że mógł już wtedy działać na rzecz obcego wywiadu, czego nie wiemy, to przecież nie będzie wykonywał poleceń Sławomira Cenckiewicza, nawet jeśli on był przewodniczącym komisji, ale będzie realizował swoje zadania - ocenił autor reportażu.
"Można się było domyślić, skąd tych dziewięciu cywili się wzięło"
Cenckiewicz przekonywał również, że "nie wie tego dzisiaj i nie wiedział tego w 2006 roku", dlaczego L. znalazł się w komisji likwidacyjnej. - Ja o składzie komisji dowiedziałem się z chwilą, kiedy przyjechałem do Warszawy, 24 lipca 2006 roku - mówił.
Zdaniem Świerczka "rzeczywiście Sławomir Cenckiewicz mógł nie znać tej listy, zanim pojawił się w Warszawie 24 lipca 2006 roku". Lista z nazwiskami osób zasiadających w komisji powstała 22 lipca. - Poniekąd mówi o tym [ówczesny szef MON - red.] Radosław Sikorski, który niejako był urzędnikiem, który potwierdzał te polityczne decyzje dotyczące Wojskowych Służb Informacyjnych - ocenił dziennikarz TVN24.
- Radosław Sikorski wyraźnie mówił, jakie zaplecze polityczne tworzyło tę listę i poza tymi 15 oficerami WSI, którzy znaleźli się w składzie komisji likwidacyjnej, było dziewięciu cywilów. Ich pochodzenie, nie tylko patrząc na ich nazwiska i życiorysy, ale również, z kim ci ludzie byli widywani - bo byli tam też byli asystenci posłów - można się było domyślić, skąd tych dziewięciu cywili się wzięło - dodał Świerczek. Zaznaczył, że "Sławomir Cenckiewicz mógł być zaskoczony składem, no ale nie powinien być zaskoczony tym, skąd ci ludzie pochodzili".
Radosław Sikorski "musiał wydawać pewne decyzje"
Były szef komisji likwidacyjnej ocenił, że działalność Antoniego Macierewicza jako byłego szefa MON w sprawie likwidacji WSI "nie oznacza, że minister Sikorski abdykował z kwestii związanej z nadzorem nad komisją likwidacyjną".
Odnosząc się do tej wypowiedzi, Świerczek przyznał, że Sikorski wydawał zarządzenia dotyczące prac komisji przez kilka miesięcy. - Przez ten czas Radosław Sikorski, bo był zmuszony do tego ustawą, jako minister obrony narodowej musiał wydawać pewne decyzje - powiedział.
- Z formalnego punktu widzenia Radosław Sikorski cały czas był w kontakcie z przewodniczącym komisji likwidacyjnej. (…) To jest prawda, bo minister obrony narodowej był do tego absolutnie zobligowany prawem, więc musiał to robić - zaznaczył dziennikarz TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24